Perypetie naszych F-16 są dobrze znane. Fakt dostarczenia myśliwców i skierowania ich do jednostek operacyjnych nie oznaczał, iż zostały kompleksowo wyposażone. Obecne działania zmierzają do znacznego zwiększenia możliwości ofensywnych naszych samolotów m.in. przeciwko poruszającym się celom oraz w każdych warunkach pogodowych.
Zakup ma dotyczyć 242 kierowanych zestawów w tym: 42 GBU-49 Paveway II oraz 200 GBU-54 JDAM. Oprócz tego ma być 849 bomb różnego rodzaju w tym: 642 BLU-111, 127 MK-82, 80 BLU-117. Bomby mają również zapewnić sekcję głowic bojowych dla zestawów kierowanych.

W pierwotnej wersji nasze „falcony” otrzymały pociski typu AIM-120C AMRAAM oraz różnego rodzaju rakiety krótkiego zasięgu klasy powietrze-powietrze takie jak: AIM 9M oraz wczesne wersje AIM-9X Sidewinder. W zamierzeniach Warszawy zestaw ten ma się rozszerzyć o technologicznie bardziej zaawansowane 93 pociski ostatniej wersji AIM-9X-2 Sidewinder Block II oraz 65 AIM-120C-7 wprost od amerykańskiego Raytheona.

Jednakże uzbrojenie to nie wszystko. Nasi wojskowi, a może raczej pion cywilny, tzw. cywilna kontrola nad armią, chce pozyskać również zintegrowany system planowania misji, Joint Mission Planning System, i 12 zasobników do szkolenia w walce manewrowej, Autonomous Air Combat Manoeuvring Instrumentation. Nie licząc 9 silników do F-16, 28 urządzeń obserwacji nocnej oraz pięcioletniego pakietu serwisowania samolotów.

Widać, że powiązania handlowe pomiędzy Polską i USA mają się dobrze w dziedzinie lotnictwa wojskowego. Może dzięki tego typu zakupom siły powietrzne będą miały okazję sprawdzić się bojowo w takim konflikcie, jak ten niedawny w Libii. Może w niedługim czasie siły powietrzne przyjmą rolę odstraszania ewentualnego agresora, chociażby w postaci Białorusi. Niemniej jednak należy się cieszyć, że podobnych kontaktów handlowych nie rozwijamy w dziedzinie flot morskich i nasze okręty made in USA zostaną posłane do lamusa.

(defense-update.com)