Kathleen Hicks została zastępczynią sekretarza obrony Lloyda Austina i prawdopodobnie będzie najbardziej wpływową osobą na tym stanowisku w ostatnich dekadach. To właśnie Hicks najpewniej będzie zajmowała się większością spraw związanych z polityką atomową Departamentu Obrony, a odpowiedzi udzielone senackiej komisji sił zbrojnych rzucają pewne światło na jej poglądy w tych kwestiach.

Przede wszystkim w pełni popiera i uważa za niezbędny program modernizacji amerykańskiej broni jądrowej. Jej opinia na ten temat jest nawet bardziej zdecydowana niż jej szefa. Prawdopodobnie również będzie miała w tej sprawie więcej do powiedzenia od Austina, który jako były członek rady nadzorczej koncernu Raytheon zgodnie z prawem przez rok nie może podejmować decyzji mających bezpośredni związek z tą spółką.

Co więcej, Austin obiecał, że nie będzie się mieszał bezpośrednio w kwestie związane z Raytheonem przez całą kadencję. Będzie to trudne, bo jest to jedna z największych firm zbrojeniowych świata, obecna niemal we wszystkich sferach związanych z obronnością. Dlatego rola Hicks będzie kluczowa.



Sama Hicks, odpowiadając na pytanie senatorów, jeszcze raz podkreśliła, że Austin wyraźnie zadeklarował zamiar unikania konfliktu interesów, a nawet wywoływania wrażenia, że taki konflikt może występować. Jeśli takie podejście zostanie utrzymane, rola sekretarza obrony zostanie ograniczona w tak kluczowych programach jak budowa nowego międzykontynentalnego pocisku balistycznego Ground Based Strategic Deterrent, w którym Raytheon jest jednym z podwykonawców Northropa Grummana, czy wprowadzenie do uzbrojenia nowego pocisku manewrującego LRSO. Stworzeniem tego ostatniego zajmuje się właśnie Raytheon, który w 2020 roku pokonał Lockheeda. W rezultacie poza prezydentem Bidenem Kathleen Hicks najprawdopodobniej będzie kluczową postacią odpowiedzialną za sprawy modernizacji amerykańskiej triady jądrowej.

Maj 2020 roku. Atomowy podwodny nosiciel pocisków balistycznych USS Maine (SSBN 741) niedługo po trzyletniej przerwie w służbie spowodowanej remontem połączonym z wymianą paliwa jądrowego.
(US Navy / Andrea Perez)

Celem programu LRSO jest zbudowanie nowego typu pocisku manewrującego odpalanego z samolotów z możliwością przenoszenia zarówno głowicy jądrowej, jak i głowicy konwencjonalnej. LRSO ma zastąpić w służbie pociski AGM-86B Air Launched Cruise Missile. W przeszłości program spotykał się z krytyką ze strony niektórych kongresmenów, którzy argumentowali, że podwójne – nuklearno-konwencjonalne – zastosowanie pocisku zwiększa ryzyko popełnienia błędu i przypadkowego wybuchu wojny atomowej. Siły powietrzne argumentują, że potrzebują nowego pocisku, aby bombowce B-52 nadal były skutecznym środkiem odstraszającym. Bombowce będą mogły je odpalać spoza strefy obrony przeciwlotniczej przeciwnika.



Northrop Grumman otrzymał kontrakt na zaprojektowanie Ground Based Strategic Deterrent jesienią 2020 roku. Koncern był jedynym oferentem w postępowaniu. Nowe pociski balistyczne zajmą miejsce Minutemanów III, które weszły do służby w latach siedemdziesiątych. W porównaniu z poprzednikiem GBSD ma charakteryzować się większą celnością, niezawodnością i bezpieczeństwem obsługi. Pierwsze pociski mają wchodzić do służby w 2029 roku.

Zwycięski Northrop Grumman zebrał do prac nad GBSD szeroką grupę firm. W jej skład wchodzą między innymi: Aerojet Rocketdyne, Bechtel, Clark Construction, Collins Aerospace, General Dynamics, HDT Global, Honeywell, Kratos Defense and Security Solutions, L3 Harris, Lockheed Martin, Textron Systems i Raytheon.

Kathleen Hicks.
(DoD / EJ Hersom)

Większość amerykańskich nosicieli broni jądrowej została zbudowana w końcowej fazie zimnej wojny i wymaga modernizacji bądź zastąpienia. Sekretarz Austin podkreślał znaczenie posiadania triady jądrowej dla bezpieczeństwa państwa, ale w czasie procesu nominacyjnego nie przykładał szczególnej wagi do programu jej modernizacji. Proces odnawiania nosicieli broni jądrowej rozpoczął się za prezydentury Baracka Obamy i był kontynuowany za kadencji Donalda Trumpa. Austin stwierdził, że przed kontynuowaniem planu modernizacji chce najpierw skonsultować się z US Strategic Command odnośnie do rzeczywistych potrzeb.



Kathleen Hicks ma bardziej zdecydowane poglądy i twardo opowiada się za koniecznością modernizacji, a triadę jądrową uważa za fundament amerykańskiej polityki odstraszania. Dodała, że głównym czynnikiem wpływającym na program modernizacji broni jądrowej powinny być potrzeby strategiczne, a nie kwestie finansowe. Równolegle zastrzegła, że dokładne określenie harmonogramu i możliwości technicznych jest na dzień dzisiejszy trudne do ustalenia.

Kołowanie bombowców B-52H w bazie Minot w ramach ćwiczeń „Global Thunder 21”.
(USAF / Josh W. Strickland)

Zastępczyni sekretarza obrony wypowiedziała się również w czysto politycznej kwestii dotyczącej zasady no first use, oznaczającej, że dane mocarstwo jądrowe zobowiązuje się do nieużywania tej broni jako pierwsze, a jedynie w odpowiedzi na atak jądrowy innego państwa. Spośród oficjalnych mocarstw jądrowych tylko Chiny i Indie prowadzą politykę no first use, a Izrael, który nigdy oficjalnie nie przyznał, że posiada broń jądrową, stwierdził jedynie, że nie wprowadzi broni jądrowej na Bliski Wschód jako pierwszy.

Za czasów administracji Baracka Obamy, w której Joe Biden był wiceprezydentem, rozważano wprowadzenie przez Stany Zjednoczone polityki no first use, ale ostatecznie uznano, że byłaby to zachęta do działań agresywnych dla Rosji i Chin, które mogłyby się posunąć bardzo daleko w konflikcie konwencjonalnym bez reakcji Stanów Zjednoczonych. Mogłoby to również podważyć zaufanie sojuszników, którzy polegają na amerykańskim parasolu atomowym. Hicks powiedziała, że jej zdaniem polityka no first use jest złym pomysłem, ale ostateczna decyzja w tej kwestii będzie zależała od prezydenta.

Zobacz też: Debiut bojowy chińskich czołgów VT-4

(defensenews.com)

US Air National Guard / Thomas Cox