Turcja wznowiła testy radarów rosyjskich systemów przeciwlotniczych i przeciwrakietowych S-400 Triumf. W próbach zestawów stacjonujących w bazie lotniczej Mürted w pobliżu Ankary biorą udział myśliwce wielozadaniowe F-16 Fighting Falcon i F-4 Phantom II. Próby ruszyły 4 lipca i potrwają do 26 listopada. Okazuje się więc, że prezydent Recep Tayyip Erdoğan za nic ma ostrzeżenia Waszyngtonu, który uprzedzał, że wznowienie prób radarów doprowadzi do wprowadzenia nowych sankcji.

Na razie nie ma żadnych oficjalnych informacji odnośnie do wyników testów. Pierwszy poinformował o nich portal Fighter Jets World, zaś według serwisu avia.pro na ekranach radarów miały pojawić się F-22 Raptor i F-35 Lightning II. Samoloty te miały lecieć na Bliski Wschód nad Morzem Czarnym, bezpośrednio nad terytorium Turcji i nad wschodnią częścią Morza Śródziemnego. Ich trasa przebiegała około 170–200 kilometrów od bazy tureckich sił powietrznych i miała stać się dobrą okazją do zbadania możliwości ich wykrycia przez rosyjski sprzęt.

Są to jednak informacje niepotwierdzone. Informacja o wykryciu Raptorów i Lightningów II wydaje się próbą stworzenia szumu informacyjnego. Portal branżowy Aviation Week przedstawił analizę ukazującą, z jakiej odległości S-400 Triumf może wykrywać samoloty różnych typów. F-15, Su-27 i Tornada pojawiają się na ekranach radarów już w odległości 315–350 kilometrów, Fighting Falcony, Su-35, Typhoony i F/A-18E/F są widoczne z dystansu 125–175 kilometrów.

Ze znaczną dysproporcją mamy do czynienia w przypadku F-22 i F-35, gdyż te odległości wynoszą odpowiednio 21 i 34 kilometry. Mowa jednak o maszynach w konfiguracji bojowej, bez uzbrojenia i zbiorników paliwa na węzłach zewnętrznych, a przede wszystkim – bez odbijaczy fal radarowych. Tymczasem F-22 i F-35 latające w przestrzeni powietrznej, w której nie spodziewają się przeciwdziałania nieprzyjaciela (dotyczy to nawet lotów bojowych nad Irakiem), mają co do zasady zamontowane reflektory rogowe. Informacja o pojawieniu się na ekranach radarów maszyn tego typu przelatujących około 170–200 kilometrów od miejsca stacjonowania komponentów S-400 Triumf może więc być prawdziwa, ale nie mówi niczego o możliwościach systemu.

Odbijacze fal radiolokacyjnych mają dwojakie przeznaczenie. Z jednej strony ułatwiają działanie w cywilnej przestrzeni powietrznej, z drugiej – utrudniają potencjalnemu nieprzyjacielowi poznanie dokładnych charakterystyk radiolokacyjnych samolotu.

Tureckie media podały, że podobnie jak to było w listopadzie samoloty Türk Hava Kuvvetleri uczestniczące w próbach wykonywać będą loty na małych i dużych wysokościach. I również w testach brać udział będą te same elementy systemu S-400, w tym radary 96Ł6E i 91N6E zamontowane na maszcie 40W6M. W zadaniach nie uczestniczy obsługa radaru kierowania ogniem 92N6E. Testy potencjalnie dają Rosji szansę na wgląd w możliwości samolotów i gromadzenie informacji o nich.

Zaplanowana na kwiecień aktywacja S-400 nie powiodła się. Według oficjalnych informacji na przeszkodzie stanęła pandemia choroby COVID-19. Tłumaczenie się tego rodzaju trudnościami wygląda bardzo wątpliwie. Najpewniej Ankara stała się więźniem obecnej sytuacją politycznej i ekonomicznej państwa.

Zobacz też: Wraca sprawa zakupu systemu S-400 przez Irak

(fighterjetsworld.com, armyrecognition.com, defenseworld.net)

US Air Force / Master Sgt. Kevin J. Gruenwald