Wreszcie stało się to, co musiało się stać. Powszechnie krytykowana Christine Lambrecht, uznawana za najgorszego ministra obrony w historii Republiki Federalnej Niemiec, ustąpiła 16 stycznia ze stanowiska. Na jej miejsce, ku ogólnemu zaskoczeniu, kanclerz Olaf Scholz wyznaczył Borisa Pistoriusa, ministra spraw wewnętrznych landu Dolna Saksonia. To doświadczony polityk, obeznany z polityką bezpieczeństwa i nieowijający w bawełnę.
Lista grzechów zarzucanych Lambrecht jest długa. Przede wszystkim przed objęciem ministerstwa nie miała w ogóle do czynienia z wojskiem i polityką bezpieczeństwa, nie interesowała się tymi zagadnieniami i nie przesadnie się z tym kryła. W spokojnych czasach może udałoby się jej przetrwać pełną kadencję, jednak po ataku Rosji na Ukrainę 24 lutego sytuacja uległa diametralnej zmianie. Niemieckie społeczeństwo wbrew pozorom oczekuje modernizacji sił zbrojnych, a minister Lambrecht nie była w stanie spełnić tych wymagań.
Do braku kompetencji dołączyły liczne gafy i kilka skandali. Wspomnijmy choćby wysiadanie w szpilkach z transportowego A400M (pytaniem było, jak pani minister przeszła w nich po podłodze z płyt perforowanych). Latem ubiegłego roku Lambrecht zabrała syna na pokład wojskowego śmigłowca, na którego pokładzie udała się na wizytację jednostek w Szlezwiku-Holsztynie, skąd ta sama maszyna odwiozła panią minister z rodziną na wczasy na wyspę Sylt. Wreszcie feralne nagranie życzeń noworocznych, w których mówiła o Ukrainie na tle fajerwerków.
Niekiedy minister Lambrecht potrafiła pozytywnie zaskoczyć. Kilka dni przed dymisją ogłosiła wyniki dochodzenia w głośnej sprawie awarii wszystkich uczestniczących w ćwiczeniach osiemnastu bojowych wozów piechoty Puma. Wśród przyczyn tego fatalnego w skutkach wydarzenia minister wskazała, podobnie jak część naszych Czytelników, słabą komunikację między wojskiem a przemysłem zbrojeniowym. Przełożyło się to na stawianie przez Bundeswehrę nierealnych wymagań i braki w szkoleniu załóg Pum.
Niestety na końcu pozostał niesmak. Jako przyczynę rezygnacji Lambrecht wskazała nagonkę medialną, której ofiarą padła.
Meldung – Bundesministerin der Verteidigung Christine Lambrecht erklärt: pic.twitter.com/9Je7Pvjlux
— Verteidigungsministerium (@BMVg_Bundeswehr) January 16, 2023
Informacje o zmianie na stanowisku ministra obrony zaczęły krążyć 13 stycznia. Od razu wywołało to spekulacje, kto po Lambrecht mógłby objąć resort. Konkluzja niemieckich komentatorów była przykra: w SPD nie ma osoby o dostatecznych kompetencjach, przynajmniej wśród pierwszego garnituru polityków.
Wśród ewentualnych kandydatów najczęściej wymieniano Evę Högl, pełniącą funkcję pełnomocniczki Bundestagu do spraw sił zbrojnych. Obejmując stanowisko w roku 2020, podobnie jak Lambrecht miała zerowe doświadczenie na polu obronności i bezpieczeństwa, jednak w przeciwieństwie do partyjnej koleżanki podeszła do sprawy poważnie i zaczęła zgłębiać te zagadnienia. Jeszcze w styczniu 2022 roku, a więc tuż przed wybuchem wojny Högl twierdziła, że na reanimację Bundeswehry potrzeba 300 miliardów euro, trzy razy więcej, niż przyznał rząd Scholza. Högl popiera także przywrócenie obowiązkowej służby wojskowej.
Dość często za najlepszy wybór na stanowisko ministra obrony uznawana była Marie-Agnes Strack-Zimmermann, przewodnicząca komisji obrony Bundestagu. Strack-Zimmermann jest praktycznie tym wszystkim, czym Lambrecht nie jest. Od lat interesuje się polityką obronną i bezpieczeństwa i zdobyła na tym polu niemałe doświadczenie, popiera jak najlepsze wywiązywanie się Niemiec z sojuszniczych zobowiązań, w tym zwiększenie wydatków na obronę do poziomu 2% PKB. Jest tylko jeden problem: Strack-Zimmermann jest z FDP, a w myśl umowy koalicyjnej resort obrony przypadł socjaldemokratom.
Nominacja nowego ministra obrony okazała się zaskoczeniem. Po pierwsze: nastąpiła bardzo szybko, już następnego dnia po rezygnacji Lambrecht. Biorąc pod uwagę, że minister obrony miała według mediów podjąć decyzję o dymisji już 3 stycznia, kanclerz Scholz miała dwa tygodnie na poszukiwania następcy. Wobec braku odpowiednich kandydatur sięgnął do ławki rezerwowych. Warto w tym miejscu wspomnieć, że w roku 2019 Boris Pistorius rywalizował z Scholzem o stanowisko przewodniczącego SPD. Obaj wówczas przegrali z Saskią Esken, która okazała się czarnym koniem.
Pistorius od lat usiłował przebić się z regionalnej polityki do Berlina. Z tego powodu krytycy wytykają mu brak doświadczenia w instytucjach centralnych, jak również w polityce obronnej, i brak kompetencji związanych z wojskiem. Takie argumenty podnoszą między innymi wiceprzewodniczący frakcji parlamentarnej CDU Johann Wadephul i szef frakcji parlamentarnej AfD Rüdiger Lucassen. Przewodząca Zielonym w Bundestagu Katharina Dröge dorzuciła do tego jeszcze zachwianie parytetu płci w rządzie.
Z drugiej strony wybór pochwalił były minister obrony Thomas de Maizière z CDU, który określił Pitoriusa jako właściwego człowieka na właściwym miejscu. Wbrew pozorom jako minister spraw wewnętrznych Dolnej Saksonii (od 2013 roku) Pistorius miał dużo do czynienia zarówno z wojskiem, jak i z polityką bezpieczeństwa. W roku 2015 zasłynął ostrymi wypowiedziami na temat zwalczania islamskich radykałów. Postulował dobre wyposażenie i finansowanie służb, a także umożliwienie im inwigilacji i działań prewencyjnych wobec ekstremistów. Za jego kadencji na terenie Dolnej Saksonii zakazano działalności stowarzyszenia Niemieckojęzyczny Krąg Islamski, które było uważane za bazę rekrutacyjną dla Da’isz.
Istotną w obecnej sytuacji sprawą jest stosunek nowego ministra obrony do Rosji. Pistorius był swego czasu członkiem grupy przyjaźni niemiecko-rosyjskiej Bundesratu. W roku 2018 postulował rewizję nałożonych na Moskwę sankcji, które uważał za nieskuteczne. Co wydaje się najistotniejsze, nie ma znanych powiązań politycznych z wywodzącym się również z Dolnej Saksonii byłym kanclerzem, a obecnie rosyjskim lobbystą Gerhardem Schröderem.
W przypadku wojny ukraińsko-rosyjskiej Pistorius nie owija w bawełnę. Otwarcie mówi o rosyjskiej agresji i pośrednim zaangażowaniu Niemiec w konflikt. W pierwszym wystąpieniu po ogłoszeniu nominacji na stanowisko obrony zapowiedział wzmocnienie Bundeswehry, tak by jak najlepiej przystosować ją do nowej sytuacji, oraz ścisłą współpracę z wojskowymi i parlamentem.
Weryfikacja, a zarazem chrzest bojowy nowego niemieckiego ministra obrony przyjdzie bardzo szybko. Oficjalnie urząd obejmie w czwartek 19 stycznia. Tego samego dnia w Ramstein odbędzie się kolejne posiedzenie kontaktowej do spraw obronności Ukrainy, na której najprawdopodobniej ma zapaść decyzja o dostawach czołgów podstawowych Leopard 2.
"Ich will die #Bundeswehr stark machen für die Zeit, die vor uns liegt", so der designierte Verteidigungsminister Boris #Pistorius. Er will die Soldatinnen & Soldaten eng in diesem Prozess einbeziehen und sich ggf. vor die Truppe stellen. @BMVg_Bundeswehr pic.twitter.com/ImNSWoA1Tv
— phoenix (@phoenix_de) January 17, 2023
Zobacz też: Indie: LCH oficjalnie wprowadzony do służby (pod nową nazwą)