Wojna w Ukrainie i obawy związane z polityką Chin spowodowały wzrost wydatków na obronę, a przynajmniej takie zapowiedzi, wśród państw szeroko rozumianego Zachodu. W teorii otwiera to bardzo dobre perspektywy przed koncernami zbrojeniowymi, szczególnie amerykańskimi. Sami zainteresowani studzą jednak entuzjazm, bonanza jest oczekiwana, ale zyski, jakie przyniesie, będą raczej niższe od zakładanych.

Wzrost wydatków na obronę to niejedyny czynnik skłaniający do optymizmu. Na początku kwietnia amerykański senat jednogłośnie wskrzesił (symbolicznie) ustawę Lend-Lease. Celem jest ułatwienie prezydentowi USA wysyłania do Ukrainy broni i innego wyposażenia dla tamtejszych sił zbrojnych. Oprócz tego pomoc dla Ukrainy ogałaca zachodnie magazyny wojskowe, a powstałe w ten sposób braki trzeba uzupełnić.

—REKLAMA—

Wymienione trendy przełożyły się na wzrost zamówień. Nadzorująca sprzedaż amerykańskiego uzbrojenia klientom zagranicznym Agencja Departamentu Obrony do spraw Współpracy w Sferze Bezpieczeństwa (DSCA) poinformowała o wyrażeniu w ciągu siedmiu pierwszych miesięcy bieżącego roku zgody na aż czterdzieści cztery potencjalne kontrakty w ramach programu Foreign Military Sales. Dla analogicznych okresów w trzech poprzednich latach było to odpowiednio dwadzieścia pięć, czterdzieści trzy i czterdzieści zgód.

Największe tegoroczne potencjalne umowy to trzydzieści sześć samolotów bojowych F-15ID dla Indonezji i trzydzieści pięć F-35A Lightningów II dla Niemiec. Oczywiście od zgody na sprzedaż do faktycznej transakcji droga jeszcze daleka. Negocjacje mogą trwać miesiącami, jeśli nie latami, zaś większe zamówienia stawiają nowy istotny problem w postaci mocy produkcyjnych i wydajności łańcuchów dostaw.

F-15EX przygotowany do lotu.
(US Air Force / 1st Lt. Lindsey Heflin)

Co ważne, zwiększone zainteresowanie amerykańską bronią nie odbiło się jeszcze na przychodach koncernów zbrojeniowych. Ciekawego materiału dostarcza sprawozdanie Lockheeda Martina, największej firmy z branży, za drugi kwartał tego roku. Sprzedaż wyniosła 15,4 miliarda dolarów, co oznacza spadek o 9% w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego. Kwartalne zyski koncernu wyniosły 309 milionów dolarów; dla porównania: w okresie kwiecień–czerwiec roku 2021 wyniosły 1,8 miliarda dolarów. Lockheed Martin obniżył nawet swoje prognozy sprzedaży na ten rok z 66 miliardów do 65,3 miliarda dolarów.



Jim Taiclet, prezes koncernu, otwarcie przyznał, że zyski są mniejsze, niż oczekiwano. Przyczyn takiego stanu rzeczy upatruje w opóźnieniach nowych umów na F-35 i zaburzeniach w łańcuchach dostaw. Zdaniem Taicleta „sprzęgło nie jest jeszcze załączone” i przestawienie na zwiększoną produkcję potrwa dwa do trzech lat. Konieczne do tego będzie jednak zapewnienie odpowiedniego finansowania ze strony rządu. W USA nie powinno stanowić to problemu, Kongres zamierza przyznać Pentagonowi więcej pieniędzy, niż administracja zażądała w projekcie budżetu.

F-35A pobiera paliwo z latającej cysterny KC-135 Stratotanker.
(US Air National Guard / Tech. Sgt. Colton Elliott)

Z podobnymi problemami mierzą się inne amerykańskie koncerny z branży zbrojeniowej. Brian West, szef finansów Boeinga, mówi o stawianiu przez firmę czoła ciągłym poważnym ograniczeniom. Braki lub ich ryzyko są odczuwane w trzech kluczowych z punktu widzenia producenta samolotów sektorach: silnikach lotniczych, półprzewodnikach i surowcach. W celu ustabilizowania produkcji i zabezpieczenia dostaw Boeing zwiększa liczbę przedstawicieli obecnych na miejscu u podwykonawców oraz powołuje zespoły ekspertów do rozwiązywania problemów związanych z niedoborami, wykorzystania własnych zasobów i zdolności do zwiększenia produkcji, a także zarządzania zasobami i tworzenia zapasów.

Z kolei prezes Raytheona Gregory Hayes przyznał podczas prezentacji wyników finansowych firmy za drugi kwartał, że istnieje „kilka poważnych różnic między naszą działalnością handlową a stroną wojskową”. Około 80% poddostawców zaangażowanych w kontrakty komercyjne działa na podstawie umów długoterminowych, co wymaga od nich utrzymywania odpowiednich zapasów. W przypadku kontraktów wojskowych umowy długoterminowe obejmują tylko 10% poddostawców.

Ćwiczenia ogniowe systemu Patriot.
(US Army / Sgt. Kyle Fisch)

Standardowo dostępność elementów i surowców koniecznych do produkcji zbrojeniowej wynosiła u Raytheona 90–95%. W tym roku ze względu na zaburzenia w łańcuchach dostaw spadła do 50%. Do końca tego roku firma chce wrócić do poziomu 80%.



Czym są spowodowane braki? Chociażby ciągłymi lockdownami powodującymi zaburzenia produkcji i dostaw w Chinach. To tam przeniesiono na przykład większość produkcji aluminium. Trwający ponad dwa miesiące lockdown Szanghaju, wielkiego hubu produkcyjnego i przede wszystkim logistycznego, uderzył mocno w chińską gospodarkę, co z kolei odbiło się na reszcie świata.

Odpalenie ppk FGM-148 Javelin.
(Sgt. Henry Villarama)

Jeszcze większym problemem są braki półprzewodników. Pandemia spowodowała wzrost zapotrzebowania na urządzenia elektroniczne, takie jak komputery, laptopy, kamery internetowe. Do tego na Tajwanie, gdzie skupia się przeszło połowa globalnej produkcji półprzewodników, wystąpiła susza, która wymusiła oszczędzanie wody potrzebnej w tym procesie. Żeby uświadomić sobie rolę półprzewodników we współczesnej broni, wystarczy wspomnieć, że pojedynczy Javelin zawiera blisko 150 układów scalonych.

Z tego powodu Stany Zjednoczone, Chiny, Japonia i Unia Europejska zaczęły gorączkowo zwiększać własne możliwości produkcji półprzewodników. Nie jest to jednak zadanie łatwe. Z jednej strony trzeba walczyć o względy tajwańskich i południowokoreańskich producentów, aby inwestowali w budowę nowych linii produkcyjnych za granicą. Z drugiej jest to proces czasochłonny.

Niektóre problemy mają także charakter strukturalny. Spadek zamówień po zakończeniu zimnej wojny spowodował nawet w USA zamykanie zakładów i zwolnienia pracowników. Tą drogą utracono nie tylko zdolności produkcyjne, ale i kompetencje. Proces ten najmocniej widoczny był w Rosji, ale tak naprawdę miał charakter globalny. Jedynym wyjątkiem były Chiny, chociaż i tam przemysł nie spełnia wszytskich oczekiwań wojska. Do tego w przemyśle zbrojeniowym przyjęto znaną z przemysłu motoryzacyjnego zasadę just-in-time. Elementy sprzętu i części zamienne nie są magazynowane, ale produkowane w miarę potrzeb.



Jak już pisaliśmy na przykładzie niemieckich Tigerów, okazało się, że to, co działa w przemyśle motoryzacyjnym, niekoniecznie musi działać w siłach zbrojnych. Punktem kulminacyjnym był wypadek śmigłowca i śmierć dwóch lotników w Mali. Firmy zbrojeniowe muszą więc nie tylko zmienić filozofię działania, ale też wyszkolić nowych pracowników, niezbędnych mimo postępów automatyzacji.

Nie można też zapominać o pandemii. COVID-19 w 2020 roku spowodował przestoje w produkcji i problemy gospodarcze w wielu państwach, co odbijało się na cięciach wydatków na obronę i ograniczaniu zamówień. Był to jednak trend czasowy, sytuacja geopolityczna wręcz zmusza do zbrojeń, a lobbyści korzystają z okazji. Nie można jednak wykluczać kolejnych zawirowań, które spowodują kolejne problemy.

Zobacz też: Ostatni latający Sea Vixen już nie wzniesie się w powietrze

Maj. W. Chris Clyne, 115th Mobile Public Affairs Detachment