Kiedy w pierwszych miesiącach 2022 roku Rosja czyniła ostatnie przygotowania do zbrodniczej napaści na Ukrainę, amerykańskie Dowództwo Operacji Specjalnych (SOCOM) zawiesiło dwa realizowane tam ściśle tajne programy. Jak informuje Washington Post, wysłannicy amerykańskiego Departamentu Obrony lobbują w Kongresie na rzecz przydzielenia funduszy, które pozwoliłyby na wznowienie obu przedsięwzięć w roku 2024.
Amerykanie nazywają ten program surogacją. Metoda jest prosta: SOCOM płaci zagranicznym jednostkom wojskowym i formacjom paramilitarnym za udział w walce w zastępstwie Amerykanów. Pieniądze mogą iść na wyposażenie takich żołnierzy lub trafiać bezpośrednio do ich kieszeni jako żołd. Programy opracowano (i dopracowano) w toku zwalczania islamistów z Al‑Ka’idy i samozwańczego Państwa Islamskiego, łatwo więc zgadnąć, że najczęściej realizowano je w Azji i Afryce z myślą o działaniach kontrterrorystycznych.
Z czasem taktyka wyewoluowała tak, aby można ją było stosować przeciwko nowym głównym przeciwnikom Stanów Zjednoczonych: Chinom i Rosji. Wtedy właśnie zyskała nową twarz – bez działań „kinetycznych” wymierzonych bezpośrednio w przeciwnika, za to skupioną na wywiadzie, rozpoznaniu i działaniach nieregularnych poza polem walki.
W Ukrainie surogaci działający w ramach jednego programu odpowiadali za wojnę informacyjną – prowadzili blogi mające rozmontowywać rosyjską propagandę, stanowili swoiste anty-Ołgino. Drugi program polegał na bezpośrednim zbieraniu informacji wywiadowczych. Jego kontrolerzy – komandosi SOCOM-u – szkolili Ukraińców w zakresie wywiadu elektronicznego, a następnie wysyłali ich na wschód kraju, w pobliże ówczesnej linii frontu, aby zbierali tam na przykład informacje o działaniu rosyjskich stacji radiolokacyjnych.
As part of our mission to strengthen our partnerships with NATO allies, USSOCOM Commander U.S. Army Gen. Richard D. Clarke met with the Commander-in-Chief of the Armed Forces of Ukraine recently. pic.twitter.com/ZQQcXvMp0D
— USSOCOM (@USSOCOM) September 18, 2019
Program surogacji jest realizowany za zgodą kraju goszczącego i pod nadzorem miejscowej amerykańskiej ambasady. Amerykanie wydają rozkazy obywatelom danego kraju bezpośrednio, bez konsultacji z gospodarzami. Brak tego stopnia pośredniego zapewnia większą elastyczność i efektywność.
Decyzja o ewentualnym wznowieniu surogacji w Ukrainie zapadnie prawdopodobnie jesienią lub zimą tego roku, tak aby można było ją wprowadzić w życie w ramach budżetu Pentagonu na kolejny rok fiskalny (w ubiegłym roku ustawę budżetową przegłosowano tuż przed Bożym Narodzeniem; można się spodziewać, że podobnie będzie i tym roku). Potem konieczna będzie jeszcze zgoda Białego Domu. Przed wojną Amerykanie działali bezpośrednio w Ukrainie, ale Joe Biden odwołał stamtąd niemal wszystkich członków amerykańskich sił zbrojnych. Wyjątek stanowią marines ochraniający ambasadę w Kijowie i attaché wojskowy Garrick Harmon.
Program surogacji realizowany jest na podstawie artykułu 1202 ustawy o obronie narodowej z 2018 roku. To nie przypadek, że podejście do surogacji zmieniło się właśnie wtedy. W październiku 2017 roku w bitwie pod Tongo Tongo w Nigrze zginęło czterech żołnierzy amerykańskich Zielonych Beretów, a dwóch zostało ciężko rannych. Pojawiły się wówczas podejrzenia, że „specjalsi” wykorzystywali program surogacji do realizowania zadań bojowych bez autoryzacji. Europa, gdzie realia sprawiają, że samowola tego typu zostałaby szybko zauważona, stała się poligonem doświadczalnym nowego, niebojowego podejścia do surogacji. Sukcesy programów ukraińskich dawały solidne powody do optymizmu.
Artykuł 1202 stanowi, że program nie może być realizowany podczas tradycyjnego konfliktu zbrojnego, ale jest przeznaczony jedynie na potrzeby rywalizacji (competition) między podmiotami/aktorami państwowymi i niepaństwowymi (state and non-state actors). Stąd właśnie zawieszenie przedsięwzięcia w Ukrainie. Jeśli Pentagon dostanie zielone światło i od Kongresu, i od prezydenta, Dowództwo Operacji Specjalnych będzie mogło ponownie zatrudniać Ukraińców w celu obserwowania rosyjskich posunięć i przeciwdziałania dezinformacji. Istotne jest podkreślenie, że USA nie będą płacić Ukraińcom za zabijanie Rosjan.
A jeśli nawet Biden nie wyda zgody na działanie bezpośrednio w Ukrainie, i tak będzie można wznowić działanie programu. Jego kontrolerzy będą mogli wypełniać zadania z terytorium państw NATO-wskich, co w tym wypadku oznaczałoby Polskę lub Rumunię. Program wojny informacyjnej można by zresztą prowadzić nawet z Waszyngtonu. Problemem jest ten drugi – wywiadowczy.
Wojskowym zależy na wznowieniu programów w Ukrainie. Przez trzy lata – programy zainaugurowano w roku 2018 – SOCOM nawiązał w Ukrainie bezcenne kontakty, które teraz podlegają nieubłaganej erozji. Z jednej strony upływ czasu, zwłaszcza w skrajnie stresującej atmosferze wojennej, sprawia, że więzi międzyludzkie się zacierają. Z drugiej ludzie po prostu giną na wojnie. Wreszcie wielu Ukraińców, którzy wcześniej chętnie współpracowali, może teraz uznać, że zostali porzuceni na pastwę losu, i stracić zaufanie do Amerykanów. Nie byłaby to pierwsza taka sytuacja; niedawno doświadczyli tego Kurdowie w Syrii (również uczestniczący w programach surogacyjnych), kiedy Donald Trump zarządził wstrzymanie współpracy.
– Mamy taki zwyczaj – przyznaje generał broni Kenneth Tovo, były szef dowództwa operacji specjalnych wojsk lądowych. – Reagując krótkofalowo na zmianę w warunkach konfliktu, gasimy światła i odwołujemy ludzi po wieloletnich inwestycjach, a potem jesteśmy zdziwieni, że mamy mniej informacji i mniej rozumiemy z tego, co się dzieje.
Z kolei generał broni Mark Schwartz, który w 2018 roku był szefem Special Operations Command Europe i pod którego kuratelą wszczęto oba programy w Ukrainie, podkreślał w rozmowie z WaPo, że kiedy zawiesza się takie przedsięwzięcia, traci się dostęp do danych wywiadowczych, które w tym wypadku pozwoliłyby Waszyngtonowi uzyskać lepszy obraz sytuacji na wojnie.
Pentagonowi zależy na tym, aby nowelizacja artykułu 1202 stanowiła, że działania surogacyjne trzeba wstrzymać, jeśli Stany Zjednoczone znajdą się w stanie wojny, ale nie, jeśli w stanie wojny znajdzie się kraj goszczący. Tym sposobem można by nie tylko wznowić działania w Ukrainie, ale także zagwarantować, iż nie trzeba będzie nagle wszystkiego wyrzucać do kosza, jeśli analogiczna sytuacja powtórzy się gdzieś indziej.
Czy należy się spodziewać wznowienia programu? Źródła, na które powołuje się WaPo, zachowują w tej kwestii ostrożność. Przede wszystkim trzeba mieć na uwadze, że republikanie są podzieleni w kwestii wsparcia dla Ukrainy i ogromnych kwot przeznaczanych na ten cel. Dla przykładu: ogłoszony 19 stycznia trzynasty pakiet pomocowy z nadwyżek sprzętowych w ramach tak zwanej Presidential Drawdown Authority miał wartość 2,5 miliarda dolarów.
Republikanie z radykalnie prawicowego i de facto proputinowskiego skrzydła partii – tacy jak Matt Gaetz, Marjorie Taylor Greene czy Anna Paulina Luna – mogą dla zasady sprzeciwić się każdemu, nawet minimalnemu dalszemu zwiększaniu pomocy dla Ukrainy. Z drugiej strony koszt programów, o których mówimy w tym wypadku, to grosze w skali budżetu Pentagonu: 5 milionów dolarów rocznie w skali globalnej.
No more tanks for Ukraine.
— Anna Paulina Luna (@VoteAPL) February 1, 2023
Krytyka programu nadchodzi także z innej strony. Eskalacja spowodowana dostawami czołgów czy samolotów to obawa raczej iluzoryczna (chociaż oczywiście nie wiemy wszystkiego, co wiedzą zachodnie służby wywiadowcze). Ale niektórzy członkowie Kongresu, kojarzący surogację jedynie z działaniami kinetycznymi z czasów wojny z terroryzmem, najwyraźniej są przekonani, że opłacanie ludzi mających bezpośrednio przeciwdziałać Rosji (nawet w sposób bezkrwawy) mogłoby wciągnąć Stany Zjednoczone do wojny.
Przedstawiciele Pentagonu ripostują, że skoro nie doprowadził do tego wielomiliardowy program pomocowy, tym bardziej nie uczyni tego prowadzony na niewielką skalę i w atmosferze tajności program surogacji, który w ogóle nie będzie mieć przełożenia na to, co ukraińskie siły zbrojne robią na polu walki. Niemniej jeśli miałoby dojść do wznowienia surogacji, trzeba będzie ustalić, co pocznie Waszyngton, jeśli jego surogaci mimo wszystko znajdą się pod ostrzałem.
Jedno jest pewne: wznowiony program wciąż nie będzie obejmował działań kinetycznych. Surogatów zgodnie z prawem będzie można kierować jedynie do takich zadań, do których przeprowadzenia byliby uprawnieni żołnierze SOCOM-u. To także pokłosie tragicznej wpadki w Nigrze.
Schwartz podkreślił, że surogaci z programu zwiadowczego nie otrzymywali wyposażenia, które mogłoby potem „sprawić problemy”, jeśliby zostało użyte niewłaściwie. Dlatego też nie przygotowywano ich do skomplikowanych działań sabotażowych. Jak przyznaje generał, gdyby Ukraińcy przekradli się do Rosji i zniszczyli coś amerykańskimi ładunkami wybuchowymi, to już na pewno byłaby eskalacja.
O tym, z jak tajną sprawą mamy do czynienia, najlepiej świadczą źródła, na które powołuje się Wesley Morgan, autor linkowanego wyżej artykułu w WaPo. Mimo że rozmawiał z piętnastoma różnymi osobami, niemal wszystkie zgodziły się na to pod warunkiem zachowania anonimowości. Rzecznicy zarówno obu komisji do spraw sił zbrojnych (w Senacie i Izbie Reprezentantów) odmówili wszelkiego komentarza, podobnie jak Biały Dom i Pentagon. Program surogacji jest bowiem ściśle tajny.
Zobacz też: „Luftwaffe Eins”: A350 Konrad Adenauer przekazany niemieckim siłom powietrznym