W nocy z 31 sierpnia na 1 września 1939 roku, na terenie Poczty Polskiej znajdowało się 56 osób, w tym jedna kobieta – Małgorzata Pipkowa – żona dozorcy pocztowego oraz 11 – letnia dziewczynka – Erwina Barzychowska – wychowanica małżeństwa Pipków. Zgodnie z planem z 3 VII 1939, oddziały szturmowe Policji Gdańskiej usadowiły gniazdo karabinów maszynowych w budynku przy ulicy Sierocej nr 6, które miało atakować fronton gmachu Poczty od strony północnej. Od strony zachodniej, budynek poczty flankowały karabiny maszynowe umieszczone na II i III piętrze przy ulicy Tartacznej 6 i 12. Od strony południowej budynek Poczty miał być ostrzeliwany z okien przy Sukienniczej 4.

W celu ostrzału budynku od strony południowej i dziedzińca pocztowego, umieszczono karabiny maszynowe na I i II piętrze, przylegającego do Poczty Krajowego Urzędu Pracy i II Rewiru Policji. Wszystkie gniazda karabinów maszynowych i broni ręcznej miały prowadzić zmasowany ostrzał, jednocześnie ubezpieczając szturmujące oddziały. Główne uderzenie miała wykonać grupa szturmowa umieszczona w piwnicach II Rewiru policji; druga grupa miała poprowadzić zmasowany atak ze strony wschodniej. Poza tym, do akcji przewidziano oddział rezerwowy, którego zadaniem było przejmowanie wziętych do niewoli polskich pocztowców. Ulice wokół gmachu pocztowego zamknęły silne kordony policji około północy radiostacje niemieckie nadały ultymatywne żądania przyłączenia Wolnego Miasta Gdańska do Niemiec oraz wyznaczenia „korytarza pomorskiego”, w którym Polska miała oddać eksterytorialne drogi komunikacyjne. Termin zrealizowania tych żądań upływał o godzinie 4. Wybuch kolejnej wojny był już tylko kwestią kilku godzin. W tym czasie, dyżurujący w centrali telefonicznej st. asystent Bernard Binnebesel powiadomił Konrada Guderskiego (oficer Wojska Polskiego II Oddziału Sztabu Głównego) o braku łączności telefonicznej i telegraficznej z miastem i Polską.
[podpis]Otwarcie 5 I 1925 r. Polskiego Urzędu Pocztowo-Telegraficznego Nr 3. Budynku bronionego 1 września 1939 r.[/podpis]

Bezpośrednie zagrożenie walką zmusiło „Konrada” do dekonspiracji. Złożył on oświadczenie, w którym wyjaśnił, że został wyznaczony na komendanta Obrony Poczty Polskiej; jego zastępcą był Alfons Flisykowski. Dyrektor Okręgu Poczt i Telegrafów w Gdańsku, dr Jan Michoń, przekazał treść tajnej instrukcji – rozkaz obrony Poczty Polskiej przez 6 godzin. Załoga Poczty posiadała wysokie kwalifikacje wojskowe. Wśród niej byli oficerowie rezerwy: Konrad Guderski, Józef Wąsik, Leon Fuz, Władysław Koprowiak oraz kilkunastu podoficerów rezerwy, którzy w przeszłości byli żołnierzami Legionów Polskich, bojownikami w Powstaniach Śląskich i Wielkopolskich, brali udział w wojnie polsko – rosyjskiej w 1920 r.

Pomiędzy dyżurujących tamtej nocy rozdano broń i amunicję. Na każdym piętrze i w piwnicy ustawiono karabiny maszynowe. Pocztowcy zajęli wyznaczone stanowiska obronne. Fakt doskonałego obsadzenia stanowisk obronnych relacjonuje uczestnik Obrony Poczty Polskiej Władysław Mielewczyk: „Obrońcy, którzy byli na najwyższym piętrze, mieli za zadanie granatami ręcznymi bronić ewentualnego dotarcia pod Urząd Pocztowy, aby nie dopuścić do wysadzenia budynku dynamitem. Obrońcy w piwnicach mieli za zadanie ostrzeliwać samochód pancerny, który usiłował rzucać granaty. To było bardzo dobre rozstawienie, bo nie było nas dużo, ale każdy na swoim stanowisku wypełniał swoje zadanie należycie.”

1 września 1939 o godz. 4:45, wystrzał z działa armatniego szkolnego krążownika „Schleswig-Holstein” rozpoczął II wojnę światową. Strzały te jednocześnie były sygnałem do rozpoczęcia ataku na Pocztę Polską w Gdańsku.

Zgrupowane nocą wokół Poczty Polskiej oddziały policji gdańskiej i SS-Heimwehr „Danzig” zaatakowały teraz ze wszystkich stron. Rozpoczął się huraganowy ostrzał Poczty. Jednak zdecydowany opór pocztowców spowodował załamanie ataku niemieckiego. Pierwsza próba zdobycia gmachu przez zaskoczenie-zakończyła się fiaskiem. W czasie tego szturmu kilku SS-manów zabito, kilku poraniono, a niemiecki dowódca Alfred Heimlich, ciężko ranny, wkrótce zmarł w szpitalu. Niemcy ponieśli duże i niespodziewane straty. Zostali zmuszeni do zmiany wcześniej ustalonego planu. Najpierw zażądali od Polaków poddania się. Bezskutecznie. Wówczas mieszkańcy pobliskich domów opuścili na rozkaz budynki. Nastąpił kolejny atak. Tym razem próbowano sforsować obronę od strony Placu Heweliusza. Po raz kolejny zakończyło się to klęską, po której Niemcy ponownie musieli przegrupować swoje oddziały.

Zostały sprowadzone samochody pancerne SS-Sudetenland i SS-Ostmark, które przystąpiły do ostrzału dziedzińca pocztowego od strony II Rewiru Policji. Obrońcy wspominają, że ogień z tych samochodów był mało skuteczny i raczej straszył niż raził przeciwnika. O wiele skuteczniejszy ogień pocztowych karabinów maszynowych i granatów zmusił hitlerowców do odstąpienia.
[podpis]Pomnik Obrońców Poczty Polskiej[/podpis]

Około godziny 12.00 wzmocnione działami niemieckie oddziały zaatakowały budynek od frontu, z ulicy Sierocej. Zniszczono wówczas ogrodzenie Poczty i jej górne kondygnacje, co zmusiło obrońców do ciągłej zmiany pozycji ogniowej, co stwarzało wrażenie większej- niż faktyczna- siły ognia. Mimo wsparcia ogniem artyleryjskim Niemcom po raz kolejny nie udało się zdobyć budynku Poczty. „Znaleźli się w sytuacji kompromitującej”. Wtedy dowództwo sił niemieckich objął szef gdańskiej policji płk. Willi Bethke. Kolejna przerwa w ataku, kolejne wezwania do poddania się, dały obrońcom chwilę wytchnienia. Około godziny 14.00 Niemcy zamknęli dopływ wody do budynku. Rozpoczął się kolejny zmasowany atak. Zacięty opór załogi Poczty Polskiej, zmusiła dowodzącego siłami niemieckimi Bethke, do zwrócenia się o pomoc gen. Eberhardta.

„Z uwagi na to, że Poczta stawiła zacięty opór, atak policji gdańskiej wraz z policja pomocniczą został wsparty przeze nie haubicą oraz kilkoma oddziałami pionierów.”

Haubicę kaliber 105 mm ustawiono u wylotu Placu Heweliusza przy ulicy Krosna, w odległości 150 m od budynku Poczty. Natomiast saperzy rozpoczęli drążenie podkopu pod murem poczty od strony budynku II Rewiru Policji. Założyli duży ładunek dynamitu. Bardzo silny ostrzał artyleryjski, wspierany przez karabiny maszynowe, zburzył front budynku. W przerwach między ostrzałem, Niemcy pod osłoną wozów pancernych dokonali kolejnego natarcia na Pocztę Polską. Broniącym Polakom udało się unieruchomić jeden wóz pancerny oraz zniszczyć gniazdo karabinów maszynowych. Około godziny 17.00 saperzy wysadzili mur w piwnicach, jednak nie umożliwiło im to dostępu na teren walczącej Poczty.

Zmasowanie ostrzału zmusiło obrońców do skoncentrowania obrony na parterze i w piwnicach. Stanowiska parterowe zasypane huraganowym ogniem artyleryjskim, nie były w stanie bronią ręczną utrzymać swoich pozycji. Wtedy obrońcy już całkowicie wycofali się do piwnic i tam podjęli ostatnią walkę. Tymczasem Niemcy doprowadzili pod budynek samochód strażacki wypełniony mieszanina benzyny i benzolu. Oblali gmach i podpalili miotaczami ognia. Płonąca Poczta, gesty gryzący dym, zabici i ranni, to wszystko uniemożliwiło dalszą walkę. Między godziną 18 a 19 podjęto decyzję o kapitulacji.

Jako pierwszy, z białą flagą, wyszedł ostatni dyrektor Okręgu Poczt i Telegrafów w Gdańsku dr Jan Michoń, do którego Niemcy strzelili z karabinu maszynowego. Zginął na miejscu, otrzymując śmiertelna ranę postrzałową w brzuch. Za nim wyszedł ostatni naczelnik Poczty Polskiej, Józef Wąsik, którego Niemcy podpalili miotaczem ognia. Ta bezsensowna śmierć dwóch kapitulujących pocztowców spowodowała, że część pocztowców cofnęła się w głąb budynku i przez teren paczkarni przedostała się na dziedziniec pocztowy, gdzie kładł się gęsty, gryzący dym, pod osłoną którego udało im się dostać na dach garażu pocztowego, przeskoczyć wysoki mur i schronić się w domach przy ulicy Sukienniczej. W opuszczonych na czas walki mieszkaniach, umyli się i przebrali w cywilne ubrania.