Niemieckie ministerstwo obrony poinformowało o wyborze następcy ciężkich śmigłowców transportowych CH-53G. Zwycięstwo przypadło Boeingowi, oferującemu CH-47F. Berlin planuje zamówić sześćdziesiąt maszyn, a dostawy mają ruszyć w ciągu czterech lat. Z racji wieloletnich opóźnień i zaniedbań Niemcom będzie zależeć na jak najszybszym rozpoczęciu i finalizacji rozmów z USA w sprawie kontraktu.

Wybór Chinooka jest jednak pewnym zaskoczeniem. Niemcy są wieloletnim użytkownikiem CH-53G, co promowało CH-53K King Stalliona. Sam Lockheed Martin przypominał, że istnieje odpowiednia infrastruktura, piloci i obsługa naziemna są zapoznane z maszynami tej rodziny (wybór King Stalliona miał jakoby pozwolić zaoszczędzić nawet 250 milionów euro na infrastrukturze), a do tego obiecywał rozpoczęcie dostaw już w roku 2025.

Z drugiej strony grono użytkowników CH-53K jest bardzo ograniczone. Oprócz US Marine Corps na najnowszego Stalliona zdecydował się tylko Izrael. Tymczasem CH-47F cieszy się rosnąca popularnością w Europie, maszyny tego typu posiadają już Wielka Brytania i Holandia, a Francja wyraziła zainteresowanie ich kupnem. Wybór Chinooka ułatwia więc integrację i interoperacyjność z sojusznikami z NATO, a także na poziomie europejskim, co zresztą podkreśla komunikat resortu. W przywiązujących dużą wagę do oszczędności Niemczech nie bez znaczenia są też niższe koszty zakupu i eksploatacji Chinooków.



Tym sposobem dobiega końca długa historia pełna wzlotów, upadków i nagłych zwrotów akcji. Wieloletnia niezdolność do wyboru nowego ciężkiego śmigłowca była jednym z symboli fatalnej sytuacji, w jakiej znalazły się niemieckie siły zbrojne. Wybór CH-47F to druga decyzja w dziedzinie zakupu nowych systemów uzbrojenia przyspieszona przez rosyjską inwazję na Ukrainę. Pierwszą było wskazanie F-35A Lightninga II jako następcy Tornada w roli nosicieli bomb jądrowych B61 w ramach NATO Nuclear Sharing.

Kupno Chinooków ma być sfinansowane z wartego 100 miliardów euro pakietu na dozbrojenie Bundeswehry zapowiedzianego przez kanclerza Olafa Scholza 27 lutego. Według informacji Frankfurter Allgemeine Zeitung zaczyna się powoli krystalizować podział funduszy. Już w ubiegłym tygodniu Berlin ogłosił, że wbrew wcześniejszym sugestiom napływającym głownie ze strony Zielonych całość kwoty zostanie przeznaczona na potrzeby wojska, a nie szeroko rozumiane bezpieczeństwo. W związku z tym rząd musi szukać dodatkowych funduszy na cyberbezpieczeństwo, programy rozwojowe i pomoc międzynarodową gdzie indziej.

Niemiecki CH-53G.
(Tim Felce, Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0)

Największym beneficjentem programu dozbrajania ma być Luftwaffe. Siły powietrzne mają otrzymać aż 40,9 miliarda euro. Pieniądze te posłużą przede wszystkim do zakupu F-35 i finansowania rozwoju Eurofightera w wersji ECR/SEAD. Kolejnych 20,7 miliarda euro ma zostać przeznaczonych na modernizację i cyfryzację systemów dowodzenia i kontroli. Inspektor wojsk lądowych, Generalleutnant Alfons Mais, wskazał to jako swój najważniejszy priorytet, a właściwie jako trzy najważniejsze priorytety. Brak nowoczesnych szyfrowanych systemów łączności stał się dla niemieckiego wojska strukturalnym problemem, utrudniającym współpracę z sojusznikami. Generał Mais zasłyną na początku wojny stwierdzeniem, że Bundeswehra jest „mniej więcej goła” (mehr oder weniger blank).



Rozdysponowanie pozostałych blisko 40 miliardów euro jest zaskoczeniem. Marynarka wojenna ma otrzymać 19,3 miliarda euro, podczas gdy wojska lądowe zaledwie 16,6 miliarda euro. To kolejny przykład zaniedbywania Heer – sprawy, którą niemieckie media nagłośniły rok temu. Jest to tym bardziej zaskakujące, że podobnie jak w czasach zimnej wojny to wojska lądowe są głównym wkładem Niemiec do NATO, a jednocześnie odgrywają najważniejszą rolę w obronie kraju. W linii ma znajdować się jedynie 284 Leopardów 2 różnych wersji, obrona przeciwlotnicza jest zbyt słaba, a zapasy amunicji wystarczą tylko na kilka dni walki.

Co z pozostałymi 3–4 miliardami euro? Posłużą do rozwiązani kolejnego wstydliwego problemu Bundeswehry, czyli kupna nowoczesnych mundurów, bielizny i wyposażenia osobistego.

Zobacz też: Nie japońskie, nie duńskie, ale włoskie – Indonezja zamówiła sześć FREMM-ów

US Army / Elena Baladelli