Niemieckie ministerstwo obrony oficjalnie potwierdziło wolę nabycia myśliwców wielozadaniowych F-35A Lightning II. Po latach jałowych politycznych dyskusji i przepychanek Berlin podjął wreszcie decyzję o wyborze następcy Tornada. Oficjalny komunikat resortu jest bardzo lakoniczny, wyraźnie jednak widać, że przyjęto rozwiązanie: „wilk syty i owca cała”. Chodzi o jednoczesne usatysfakcjonowanie amerykańskiego i francuskiego sojusznika, a zarazem ochronę interesów krajowego przemysłu zbrojeniowego.
Decyzję o wyborze F-35A ogłosili wspólnie minister obrony Christine Lambrecht i inspektor Luftwaffe generał porucznik Ingo Gerhartz. Lightningi II mają zastąpić Tornada w roli nosicieli broni jądrowej z zasobów NATO do roku 2030. Jest to oficjalne potwierdzenie zapowiedzi kanclerza Olafa Scholza, która padła podczas wystąpienia w Bundestagu 27 lutego. Sama procedura zakupowa ma dopiero zostać zainicjowana. Co ciekawe, według niepotwierdzonych informacji agencji prasowej DPA w grę wchodzi pozyskanie nie trzydziestu maszyn, jak pierwotnie zakładano, ale trzydziestu pięciu. Wiadomość ma pochodzić z kręgów rządowych.
Entscheidung zur Tornado-Nachfolge ist getroffen: Mit dem Flugzeugtyp F-35 wird die Aufgabe zur Nuklearen Teilhabe zukünftig gewährleistet bleiben. Ziel ist es, den Tornado bis 2030 zu ersetzen. pic.twitter.com/ItVxXRfjI9
— Verteidigungsministerium (@BMVg_Bundeswehr) March 14, 2022
– F-35 oferuje wyjątkowy potencjał współpracy z naszymi sojusznikami z NATO i innymi partnerami w Europie – mówiła minister Lambrecht. Faktycznie, liczba użytkowników maszyn tego typu w Europie rośnie. Maszyny w gotowości operacyjnej posiadają już Wielka Brytania, Włochy, Dania, Norwegia i Holandia. Spośród członków paktu na rozpoczęcie dostaw czekają Belgia i Polska. Do grona przyszłych europejskich użytkowników F-35 w ubiegłym roku dołączyły jeszcze Finlandia i Szwajcaria.
Istotnym argumentem za wyborem F-35A jest kwestia przenoszenia broni jądrowej. Stany Zjednoczone od początku widziały Lightninga II w tej roli, proces certyfikacji do przenoszenia bomb atomowych B61-12 już trwa i pierwotnie miał się zakończyć w styczniu roku 2024. Obecnie termin ten przyspieszono do stycznia 2023 roku. W przypadku preferowanego wcześniej przez Niemcy F/A-18E/F Super Horneta procedurę certyfikacji trzeba by dopiero rozpoczynać, a przy ograniczonym zainteresowaniu Waszyngtonu koszty spadłyby na Berlin.
Tym sposobem został usatysfakcjonowany amerykański sojusznik – Niemcy po raz pierwszy od lat kupią myśliwiec opracowany w Stanach Zjednoczonych i zostają w NATO Nuclear Sharing. Przypomnijmy, że w Niemczech przez lata toczyła się dyskusja o sensowności pozostawania w programie. Zwłaszcza lewica była przeciw. Obawy wzrosły wraz z wyborczym zwycięstwem socjaldemokratów i Zielonych jesienią ubiegłego roku. Ostatecznie w trakcie rozmów koalicyjnych uznano jednak, iż Nuclear Sharing to zło konieczne i wszelkie plany wystąpienia z niego odłożono ad acta. Teraz Władimir Putin dał mocne argumenty do ręki zwolennikom pozostania w programie i wywiązywania się ze zobowiązań sojuszniczych.
Ochrona rodzimego przemysłu zbrojeniowego obejmuje decyzję o opracowaniu Eurofightera w wersji walki elektronicznej. Byłą to jedna z wcześniej rozważanych opcji i również jej wybór zapowiedział kanclerz Scholz w swoim bez mała historycznym wystąpieniu. Airbus już wcześniej deklarował gotowość podjęcia się tego zadania i nie należy wątpić w możliwości firmy na tym polu. Taki wybór oszczędziłby też niemieckiemu lotnictwu problemów związanych z wdrożeniem i eksploatacją zupełnie nowych, nieznanych wcześniej maszyn.
Najbardziej palącą kwestią jest jednak czas. Luftwaffe potrzebuje nowych samolotów walki elektronicznej najszybciej, jak się da. Była to niewątpliwa zaleta oferty Boeinga, który proponował zakup Super Hornetów w pakiecie z EA-18G Growlerami. W ramach zastępowania Tornad Luftwaffe miała otrzymać pięćdziesiąt pięć dodatkowych Eurofighterów i trzydzieści F/A-18E/F, które miały wejść do służby w latach 2025-2030. Do tego w ramach projektu Quadriga doszłoby trzydzieści osiem Eurofighterów do zastąpienia maszyn tego typu z pierwszej transzy, z dostawami planowanymi na lata 2023–2025. Wreszcie piętnaście Growlerów miało wejść do służby już w roku 2025.
In original selection announcement in 2019, then German government said 55 Tranche 5 Eurofighters would be bought for the Tornado replacement, so these 15 on top of those (though if 35 F-35As, would suggest 50 T5 Eurofighters now). pic.twitter.com/zu7Gbcxqk4
— Gareth Jennings (@GarethJennings3) March 14, 2022
Nie wiadomo jeszcze, jak decyzja o kupnie F-35A wpłynie na plany Luftwaffe. Jeżeli Lockheed Martin zwiększy produkcję, wprowadzenie do służby trzydziestu, trzydziestu pięciu Lightningów II do roku 2030 jest w zasięgu możliwości. Nie wiadomo jeszcze, jak się to przełoży na liczbę Eurofighterów zamówionych w celu zastąpienia uderzeniowych Tornad. Jeszcze więcej pytań dotyczy samolotów walki elektronicznej. Jak szybko Airbus poradzi sobie z opracowaniem takiej wersji, co przekłada się na termin wprowadzenia do służby, wreszcie ile samolotów zostanie zamówionych. Przy obecnych zapowiedziach hojnego dofinansowania niemieckie siły zbrojne i przemysł mogą być optymistyczne. Należy jednak zastanowić się, na ile starczy samozaparcia politykom i społeczeństwu.
Generał Gerhartz zgrabnie połączył wsparcie dla branży zbrojeniowej z ugłaskiwaniem francuskiego sojusznika. Rozwiązania opracowane podczas prac nad Eurofighterem walki elektronicznej mają zostać wykorzystane w programie lotniczego systemu bojowego nowej generacji FCAS/SCAF. Ma to jednocześnie wzmocnić pozycję Niemiec w całym przedsięwzięciu.
F-35 regularnie pojawiał się w niemieckiej debacie nad wyborem następcy Tornada, co zawsze powodowało gniewne, a nawet histeryczne pomruki ze strony Paryża. W opinii Francji Lightning II może pogrzebać FCAS/SCAF, a nawet „zabić europejski przemysł”. Nie bardzo jednak wiadomo, dlaczego tak miałoby się stać. F-35 i opracowywany w ramach FCAS samolot bojowy to maszyny różnych kategorii i wzajemnie się nie wykluczają. Europejski myśliwiec następnej, w domyśle już szóstej, a nie piątej generacji wejdzie do służby dopiero w drugiej połowie lat 30. Do tego w Luftwaffe Lightningi II nie będą końmi roboczymi, będzie ich zbyt mało w porównaniu z Eurofighterami, które ma zastąpić FCAS/SCAF. Niemieckie F-35A będą bardziej maszynami pełniącymi dyżury w oczekiwaniu na ewentualną konieczność użycia broni jądrowej.
Zważywszy na trudy współpracy zbrojeniowej z Niemcami, frustracja Francji nie powinna jednak dziwić. Po roku 1991 praktycznie każdy program, nawet realizowany przez Niemcy samodzielnie, przeciągał się, a jego koszty rosły w zastraszającym tempie. Było to szczególnie widoczne w programach międzynarodowych, na które Berlin nie chciał łożyć tyle, ile w opinii partnerów trzeba, a do tego dochodziły jeszcze spory kompetencyjne. Oczywiście Paryż – ze swoją gwałtowną potrzebą przewodzenia – też nie jest bez winy.
Obecnie jest szansa na zmianę tego stanu rzeczy i ugłaskanie Francuzów. Kanclerz Scholz zapowiedział zwiększenie finansowania na FCAS/SCAF i czołg następnej generacji MGCS, co ma pozwolić na szybsze wprowadzenie ich do służby. Co z tego wyjdzie zobaczymy.
Zobacz też: Czy Francja zaproponuje Indiom Leclerki XLR?