Kilka miesięcy temu pisaliśmy o tym, że uzbrojone bezzałogowce rozpoznawcze MQ-9 coraz bardziej przeistaczają się w pełnokrwiste maszyny bojowe. Podobne informacje dochodzą właśnie z Afganistanu, gdzie, wedle informacji bliskowschodniego dowództwa US Air Force 22 lutego Reaper przeprowadził skuteczny nalot na prowadzoną przez talibów wytwórnię narkotyków w prowincji Helmand.
Tym razem uzbrojenia maszyny nie stanowiły pociski Hellfire ani bomby GBU-12 Paveway II. Do ataku użyto natomiast – podobnie jak w ubiegłym roku nad Syrią – naprowadzanych według współrzędnych GPS bomb JDAM. Historycznego zrzutu czterech 500-funtowych GBU-38 dokonała maszyna z 62. Ekspedycyjnej Eskadry Rozpoznawczej startująca z bazy w Kandaharze (na zdjęciu).
Zgodnie z obecnymi oczekiwaniami sił powietrznych MQ-9 mają stać się w pełni wielozadaniowe. Oznacza to, że będą one dokonywać zaplanowanych wcześniej ataków, prowadzić rozpoznanie, patrolować teren z powietrza i udzielać bliskiego wsparcia oddziałom walczącym na ziemi. W razie potrzeby będą robić to wszystko w jednym locie. Z definicji na przykład ta sama maszyna może więc zrzucić bomby na cel, a potem dokonać oceny skutków własnego bombardowania.
Po wycofaniu bezzałogowców MQ-1 ze służby w US Air Force używać tego typu mogą do końca roku tylko pracujący na rzecz Pentagonu podwykonawcy. Docelowo mówi się także o możliwym przejęciu byłych maszyn USAF-u przez US Marine Corps. W tej sytuacji Reapery nie tylko będą miały więcej pracy, ale poszerzeniu ma ulec również formuła ich działania. Pomijając brak załogi na pokładzie, MQ-9 mają stać się w praktyce takimi samymi samolotami uderzeniowymi jak F-16, B-52, czy A-10.
Porównanie statystyk działań dronów MQ-1 i MQ-9 za okres od stycznia 2015 do sierpnia 2017 roku mówi samo za siebie. W tym czasie Predatory użyły uzbrojenia około trzydziestu razy, Reapery przeprowadziły natomiast aż 950 takich misji, zużywając 1500 sztuk środków bojowych.
Zobacz też: USAF chce zmniejszyć liczbę operatorów dronów
(af.mil, military.com)