Wydawało się, że nadejście monsunu da mjanmańskim silom rządowym chwilę wytchnienia, czas na reorganizację i złapanie oddechu. Ale pora deszczowa nie zatrzymała sił anty­rzą­dowych. Ba, wygląda na to, że nawet ich nie spowolniła. Opozycja i grupy etniczne umacniają swoją pozycję, ale rządząca krajem od trzech lat junta również nie odpuszcza i ucieka się do coraz drastyczniejszych metod znanych chociażby z Syrii.

Wojna domowa w Mjanmie – dawnej Birmie – wkroczyła w nowy etap 27 paź­dzier­nika ubiegłego roku, gdy ruszyła ofensywa Sojuszu Potrójnego Bractwa. W skład tego przymierza wchodzą trzy grupy: Armia Naro­do­wego Sojuszu De­mo­kra­tycz­nego Mjanmy (MNDAA), Naro­dowa Armia Wyzwolenia Ta’ang (TNLA) i Armia Arakanu. Należą one do najlepiej zorga­ni­zo­wa­nych i wypo­sa­żo­nych grup walczących z juntą. Operację przy­go­­to­wano i przepro­wa­dzono z rozmachem, który zaskoczył rządowe siły zbrojne (Tatmadaw).

Oprócz tego junta walczy z Ludowymi Siłami Obrony (PDF), czyli zbrojnym ramieniem Rządu Jedności Narodowej, oraz plejadą sił wystawianych przez rozliczne grupy etniczne, jak chociażby Armia Niepodległości Kaczinów (KIA). Ugrupowania antyrządowe regularnie wspierają się nawzajem, ale zasadniczo działają na własną rękę. Z jednej strony to szansa dla rezydującego w Naypyidaw rządu – opozycja działa w sposób nieskoordynowany. Z drugiej jednak skala, częstotliwości i ciągłość ataków utrudnia Tatmadawowi prowadzenie spójnych akcji.

Bardzo intensywne działania prowadzi w graniczącym z Bangladeszem stanem Rakhine Armia Arakanu, której udało się zepchnąć siły rządowe do miast. Armia Arakanu działa dwutorowo. Działaniami partyzanckimi odcina poszczególne garnizony wojsk rządowych od zaopatrzenia, a gdy uzna, że zdobyła w danym miejscu przewagę, przechodzi do działań konwencjonalnych i wznosi umocnienia. Wobec kurczących się zapasów i braku perspektyw na nadejście odsieczy oblegane oddziały Tatmadawu raczej prędzej niż później się poddają. Część odmawia złożenia broni i próbuje się przedrzeć do Bangladeszu.

W rozmowach z reporterami japońskiego magazynu Nikkei Asia członkowie Armii Arakanu przyznają, że monsun w pewnym stopniu utrudnił im działania. Deszcze ograniczają zastosowanie dronów. Dowództwo jest jednak optymistyczne i stawia sobie za cel całkowite wyparcie wojsk rządowych z Rakhine, historycznie znanego jako Arakan.

Na dobrą sprawę sytuacja jest podobna w całym kraju. Wojsko zamyka się w umocnionych miastach. Tam, gdzie siły rządowe są w stanie utrzymać kontrolę nad szlakami zaopatrzeniowymi, taktyka ta przynosi powodzenie. Ale tam, gdzie Tatmadaw nie jest w stanie zapewnić regularnych dostaw, izolowane garnizony kapitulują.

Tak dzieje się chociażby na północnym-wschodzie. 3 sierpnia MNDAA zdobyła Lashio, siedzibę Dowództwa Północno-Wschodniego Tatmadawu. Więcej: udało się wziąć do niewoli byłego dowódcę wojsk rządowych w regionie, generała brygady Soe Tinta, który przebywa obecnie w areszcie domowym. Generał utracił stanowisko w ubiegłym miesiącu, po tym jak MNDAA rozpoczęła ataki na Lashio. Jego następcą został generał brygady Soe Hlaing, kierujący operacjami z nowego stanowiska dowodzenia w Muse, około 160 kilometrów na północ od Lashio.

Reprezentanci Sojuszu Potrójnego Bractwa przeprowadzili rozmowę telefoniczną z Soe Hlaingiem, wzywając go do kapitulacji aby uniknąć utraty życia i mienia w Muse. W momencie pisania tego artykułu nie była jeszcze znana odpowiedź. Atak na Muse przedstawiałby problemy dla sił antyrządowych. Miasto leży na granicy z Chinami. W celu uniknięcia przypadkowego ostrzału terytorium sąsiada, co zdarza się raz na jakiś czas, trzeba by ograniczyć skalę działań.

Do tego Sojusz Potrójnego Bractwa może uważać, że warto wziąć na wstrzymanie i nie drażnić sąsiada. Pod koniec czerwca ugrupowanie zerwało kolejne osiągnięte za pośrednictwem Pekinu zawieszenie broni. W trakcie rozpoczętej wówczas ofensywy oprócz Lashio zajęto miasta Kyaukme, Hsipaw, Nawnghkio i Mongmit w stanie Szan oraz Madaya i Mogoke i rejonie Mandalay.

Cały czas trzeba jednak pamiętać, że siły antyrządowe przejmują kontrolę nad zalesionymi, górzystymi peryferiami kraju. Tatmadaw trzyma kontrolę nad najgęściej zaludnionymi i najbogatszymi centralnymi równinami. Tam, w otwartym terenie pól ryżowych, lotnictwo, artyleria i broń pancerna dają zdecydowaną przewagę wojskom rządowym. Łatwiej tam też utrzymać kontrolę nad szlakami zaopatrzeniowymi. Jeden z możliwych scenariuszy to impas, który wymusza na walczących wynegocjowanie jakiegoś kompromisu. Pytanie jednak, czy Tatmadaw wytrzyma do tego momentu.

Branka

Juncie cały czas nie udało się rozwiązać problemu braku ludzi. Wprowadzony w lutym pobór do wojska nie przynosi oczekiwanych efektów. Kto może, unika służby wojskowej, a naj­sku­tecz­niej­szym sposobem zdobywania rekrutów staje się branka, co jeszcze bardziej obniża popu­lar­ność junty. Władze domagają się pięciu tysięcy rekrutów miesięcznie. Liczba ta pozostaje jednak marzeniem ściętej głowy.

Działający na terenie Tajlandii opozycyjny serwis The Irrawaddy opisuje przypadek miasta Aunglan w środkowej Mjanmie. W liczącym 72 tysiące mieszkańców mieście w kwietniu władze siłą zdołały wcielić do wojska 140 mężczyzn między 18. a 35. rokiem życia. Z tej grupy sześćdziesięciu zdołało uciec albo uniknąć służby dzięki łapówkom. Koniec końców Tatmadaw dostał tylko osiemdziesięciu rekrutów.

Odpowiedzią władz są zaostrzone kontrole antykorupcyjne. Przynosi to na razie efekty. Oficerowie WKU w Aunglan mieli odmówić dwóch łapówek po 2400 dolarów. Po mieście krążą informacje, że kolejna tura branki obejmie 250 osób. Kolejnym krokiem, jakim podjęła junta w celu ograniczenia odpływu poborowych, są zaostrzone kontrole na lotniskach. Jak widać na przykładzie Mjanmy, z brakiem chętnych do służby borykają się tak państwa autorytarne, jak i demokratyczne, chociaż powody unikania poboru są różne.

Pojawia się tutaj kwestia realnej liczebności Tatmadawu. W teorii wojsko powinno liczyć 400 tysięcy ludzi. Według Military Balance 2024 siły zbrojne Mjanmy liczą 201 tysięcy żołnierzy, z czego 170 tysięcy przypada na wojska lądowe. Do tego należy doliczyć około 107 tysięcy ludzi w żandarmerii i formacjach paramilitarnych. Ale zdaniem niezależnego analityka Anthony’ego Davisa po odliczeniu administracji i służb tyłowych liczebność jednostek bojowych wynosi 70–90 tysięcy. To zbyt mało, aby skutecznie przeciwdziałać operującym niezależnie na wielu frontach siłom antyrządowym.

Ofensywa lotnicza i kwestia paliwa

Jak to aż nazbyt często bywa, siły regularne wyładowują swoją bezsilność na cywilach. Tatmadaw coraz częściej stosuje taktykę spalonej ziemi. Rośnie też liczba ataków powietrznych na cele cywilne, w tym buddyjskie klasztory i świątynie oraz chrześcijańskie kościoły. Podobnie jak w Syrii siły rządowe zaczynają coraz chętniej stosować niesławne bomby beczkowe.

Mjanmańska organizacja pozarządowa dokumentuje naloty na cele cywilne i liczbę ich ofiar. W roku 2021 przeprowadzono 85 ataków, w których 63 osoby zginęły, a 42 odniosły rany. W roku 2022 nalotów było już 339 z 260 ofiarami śmiertelnymi i 85 rannymi. Rekordowy do tej pory był rok 2023. Zarejestrowano wówczas 1228 ataków, 613 zabitych i 751 rannych. Przypomnijmy, że w ubiegłym roku podczas ataku na bazę partyzantów dwie bomby spadły po indyjskiej stronie granicy.

Bieżący rok ma niestety wszelkie szanse, aby pobić rekordy. Tylko w ciągu czterech pierwszych miesięcy Nyan Lynn Thit Analytica zanotowała 819 uderzeń lotniczych. Częstotliwość nalotów wzrosła z około trzech do siedmiu dziennie. Między styczniem a kwietniem odnotowano wśród cywilów 359 ofiar śmiertelnych i 756 rannych.

W celu ograniczenia aktywności sił powietrznych Tatmadawu Stany Zjednoczone, Unia Europejska, Wielka Brytania, Kanada i Australia wprowadziły sankcje na sprzedaż paliwa lotniczego do Mjanmy. Obostrzenia dotyczą także banków finansujących takie transakcje. Działania państwa Zachodu są jednak nieskoordynowane. Umożliwiło to Naypyidaw szybko reorganizację dostaw. Według raportu Amnesty International „Deadly Cargo” głównym źródłem dostaw są Chiny i Malezja, a w proceder zaangażowane mają być też firmy z Wietnamu i Singapuru. Do podobnych wniosków doszli śledczy ONZ, którzy do tej listy dodali Tajlandię. Swan Energy, firma z siedzibą w Yangonie (Rangun), otwarcie przyznaje się do sprowadzania do Mjanmy 10 tysięcy ton paliwa lotniczego miesięcznie.

Wszystko ma jednak swoją cenę. Sankcje, chociaż chaotyczne, przynoszą pewien efekt. Singapurskie banki mniej chętnie finansują transakcje paliwowe dla Mjanmy. W ich miejsce wchodzą instytucje finansowe z Tajlandii, nie mają one jednak tak szerokich kontaktów i „zaplecza”. Do tego, jak wykazuje Nikkei Asia, junta przyznała priorytet lotnictwu, co oznacza ograniczenie dostaw paliwa dla wojsk lądowych.

Jeszcze gorzej wyglądają dostawy benzyny na rynek cywilny. Od przejęcia władzy przez wojsko na początku 2021 roku ceny wzrosły czterokrotnie. Wysokie ceny paliwa w połączeniu z wysoką inflacją, która w ubiegłym roku przekroczyła 25%, a także niskim kursem kiata, to czynniki osłabiające gospodarkę, a tym samym zdolność junty do finansowania swoich działań.

Co dalej

Fatalna sytuacja gospodarcza nie oznacza oczywiście automatycznej klęski i upadku rządu, wystarczy spojrzeć na Rosję, Iran, Wenezuelę, Syrię i Koreę Północną. Jest jednak kilka zasadniczych różnic. Mjanmańska junta nie może pochwalić się konsekwentnie chroniącym ją patronem w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Wręcz przeciwnie. Chiny mimo pewnego wsparcia dla Tatmadawu są gotowe dogadać się z każdym rządem, który zapewni względną stabilność w kraju i poprawne relacje.

Obie strony mają swoje atuty i braki. Pytaniem pozostaje, kto będzie w stanie lepiej je wykorzystać. Po stronie sił antyrządowych widać działania w kierunku wypracowania akceptowalnego dla wszystkich politycznego kompromisu. W maju do Tokio udali się przedstawiciele Rządu Jedności Narodowej i grup etnicznych. Rozmowy zorganizowały japońskie organizacje pozarządowe, doszło jednak również do spotkania mjanmańskiej opozycji z wiceministrem spraw zagranicznych Masahiro Komurą.

Część wypracowanych wspólnie postulatów przedstawiono na konferencji prasowej 15 maja. Uczestniczyli w niej Zaw Wai Soe, minister edukacji i zdrowia w Rządzie Jedności Narodowej, Salai Thla Hei, sekretarz generalny Narodowego Frontu Chin, Saw Nimrod, sekretarz departamentu spraw zagranicznych Narodowej Unii Karenów (KNU), i Luiz, sekretarz komitetu do spraw stosunków międzynarodowych i sojuszy Narodowej Partii Postępowej Karenni (KNPP). Opozycja chce nowej konstytucji, a także osądzenia zbrodniarzy wojennych. Jest pewna zachęta dla Tatmadawu: nikt nie mówi o zniesieniu wojska, będącego od dekad największym spoiwem państwa, warunkiem jest jednak kompletne wyłączenie sił zbrojnych z polityki.

Natomiast pod adresem Tokio pojawiły się prośby o wprowadzenie nowych kanałów dostaw pomocy humanitarnej omijających administrację rządową i przekonanie Indii, aby nie dostarczały juncie broni. Pojawiło się też wezwanie, by Japonia dołączyła do państw starających się ograniczyć dostawy paliwa lotniczego do Mjanmy.

M Radzi Desa, GNU Free Documentation License Version 1.2