Meksykański prezydent elekt Andrés Manuel López Obrador, który ma objąć urząd w grudniu, zapowiada, że odwoła kontrakt na dostawę ośmiu śmigłowców MH-60R. Posunięcie to ma być odzwierciedleniem jego polityki oszczędnego państwa i niechęci do zakupu dla rodzimej marynarki wojennej wyrafinowanych amerykańskich maszyn, które byłyby używane głównie przeciwko handlarzom narkotyków.
Kontrowersyjna dla przyszłego prezydenta Meksyku jest zwłaszcza cena wiropłatów, z grubsza biorąc blisko czterokrotnie wyższa od tej, którą płaciła niegdyś amerykańska marynarka wojenna. Wprawdzie cena ta jest odzwierciedleniem pakietów wyposażenia, uzbrojenia i szkolenia oraz liczby zakupionych maszyn, dla Obradora jest jednak ekstrawaganckim wydatkiem, na który jego kraj nie może sobie pozwolić.
Z ustaleniem, co może kupić Meksyk, jeżeli nie Seahawki, raczej nie ma problemu kremlowska agencja informacyjna Sputnik. Wskazuje ona, że alternatywnym wyborem może być dwuwirnikowy śmigłowiec Kamowa Ka-27M… oczywiście pod warunkiem, że Moskwa zgodzi się na jego sprzedaż. Atutem maszyny miałaby być atrakcyjna cena, która może wynosić zaledwie kilkanaście milionów dolarów.
Jak twierdzi Sputnik, Ka-27 są już z powodzeniem używane między innymi przez rosyjską straż graniczną. Śmigłowiec jest solidny, tani w eksploatacji, sprawdzony i uniwersalny oraz ma duże możliwości wykrywania celów we wszystkich kierunkach. Serwis przypomina też, że Meksyk mógłby połączyć tę transakcję z zakupem szturmowych Mi-35 lub Mi-28 i objawiał już kiedyś poważne zainteresowanie Ka-226.
Zobacz też: Afganistan: Black Hawki nie tak dobre jak Mi-17?
(reuters.com, sputniknews.com; na fot. Ka-27 rosyjskiej marynarki wojennej na pokładzie amerykańskiego krążownika USS Vella Gulf podczas ćwiczeń BALTOPS 2003)