Rząd Malezji podpisał czterdzieści trzy kontrakty na zakup uzbrojenia i wyposażenia dla sił zbrojnych o łącznej wartości około 10,1 miliarda ringgitów (około 9,3 miliarda złotych). Trzy najważniejsze (i największe pod względem wartości) umowy dotyczą lekkich samolotów bojowych FA-50, morskich samolotów patrolowych ATR 72 MPA i śmigłowców UH-60. Podpisy złożono podczas targów zbrojeniowych Langkawi International Maritime and Aerospace (LIMA).

Malezja musi ochraniać blisko 4700 kilometrów wybrzeża i 334 tysiące kilometrów kwadratowych wyłącznej strefy ekonomicznej (to więcej niż powierzchnia polski). Pozyskanie morskich samolotów patrolowych ma więc dla tego kraju kluczowe znaczenie, ale procedura wyboru nowych maszyn trwała blisko dziesięć lat. Dopiero pod koniec 2017 roku wskazano cztery typy mające przystąpić do ostatecznego etapu przetargu: CN-235, CN-295, ATR 72 MPA i P-8A Poseidon.



Początkowo faworytem były CN-235, które w wersji transportowej są produkowane na licencji w Malezji przez PT Dirgantara Indonesia. Pozycja tej maszyny wzmocniła się jeszcze, kiedy w 2020 roku ogłoszono rozwiązanie pomostowe: konwersję trzech z siedmiu transportowych CN-235 na morskie samoloty rozpoznawcze.

Prace nad każdym egzemplarzem trwały od sześciu do ośmiu miesięcy. Samoloty nie przenoszą uzbrojenia, a wyposażenie specjalistyczne zamontowano w formie spaletyzowanej, dzięki czemu w razie potrzeby samolotom można przywrócić funkcję transportową. W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych Malezja wykorzystywała do rozpoznania morskiego C-130 Herculesy, które również miały wyposażenie specjalistyczne umieszczone na paletach.

Wydawało się, że w obliczu nabierającej rozpędu pandemii – i powiązanego z nią obciążenia budżetu – Kuala Lumpur odłoży zakup wyspecjalizowanych samolotów ad kalendas Græcas. Postępowanie jednak trwało i w październiku ubiegłego roku ogłoszono, że zwycięstwo odniósł koncern Leonardo ze swoim ATR 72 MPA. Po sfinalizowaniu negocjacji co do szczegółów kontraktu Malezja zamówiła dwa egzemplarze.



Przetarg na lekkie samoloty szkolno-bojowe również zaliczał wzloty i upadki. Początkowo, czyli do roku 2017, Kuala Lumpur miało ambicje zrealizować dwa programy pozyskania nowych samolotów bojowych. Pierwszym były poszukiwania następcy MiG-ów-29, drugim – następcy szkolnych Hawków 108 i bojowych Hawków 208. Wszystkie trzy typy samolotów mają już swoje lata i sprawiają coraz większe problemy z utrzymaniem i obsługą. W roku 2019 minister obrony Mohamad Sabu poinformował parlament, że Królewskie Malezyjskie Siły Powietrzne posiadają tylko dziesięć MiG-ów-29, z których żaden nie nadaje się do lotu. Jako przyczynę takiego stanu rzeczy minister wskazał niewłaściwe utrzymanie maszyn.

Program powędrował do kosza w lipcu 2017 roku. Jedną z przyczyn był brak pieniędzy, drugą – przewartościowanie zadań i potrzeb malezyjskich sił zbrojnych. Atak islamistów na filipińskie miasto Marawi w maju 2017 roku i ciągnące się przez pięć miesięcy walki uliczne sprawiły, że rząd Malezji uznał za konieczne przeznaczyć więcej środków na walkę z terrorystami. W przypadku lotnictwa oznaczało to przesunięcie priorytetów modernizacji w stronę morskich samolotów patrolowych, bezzałogowców i myśliwców lekkich, bardziej ekonomicznych w przypadku walki z przeciwnikiem asymetrycznym.

Jednocześnie LCA przestał być zastępcą Hawków, stał się za to maszyną mającą wypełnić lukę między nimi a Su-30MKM i F/A-18D (eklektyczna flota bojowa to od lat wyróżnik malezyjskiego lotnictwa). Malezja stawiała przez lata na zakup myśliwców dwusilnikowych, uważanych za lepsze z racji konieczności patrolowania rozległych obszarów morskich pomiędzy półwyspem Malajskim a położonymi na Borneo stanami Sabah i Sarawak.

Malezyjski F/A-18D.
(M Radzi Desa, GNU Free Documentation License, Version 1.2)



Pod koniec 2021 roku pojawiła się inna opcja: Malezja była zainteresowana odkupieniem wszystkich trzydziestu trzech myśliwców F/A-18C/D Hornet służących obecnie w wojskach lotniczych Kuwejtu. Wydaje się, że była to odruchowa reakcja na rozstrzygnięcia w innych krajach regionu. Bliskie, jak się wówczas wydawało, przyjęcie do służby Su-35 w Indonezji, a także F-35 w Singapurze zmieniło równowagę sił w regionie na niekorzyść Malezji. Ostatnią kroplę do czary dolała zaś Chińska Republika Ludowa.

31 maja 2021 roku malezyjskie centrum obrony powietrznej w Sarawaku na Borneo wykryło dużą formację zbliżającą się od Morza Południowochińskiego. Maszyny leciały na wysokości 7–8 tysięcy metrów z prędkością około 540 kilometrów na godzinę w bardzo rozciągniętym szyku – odległość między samolotami w kolumnie wynosiła około 110 kilometrów. Kontrola lotów kilkakrotnie usiłowała nawiązać kontakt z samolotami, wezwania jednak zignorowano. Położoną na Borneo bazę sił powietrznych Labuan postawiono w stan gotowości i poderwano dyżurujące Hawki 208. Chiński zespół znalazł się w odległości mniejszej niż 110 kilometrów od wybrzeży Sarawaku, a po dotarciu w rejon zespołu raf Luconia zawrócił na północ.

Malezyjski Hawk 208.
(M Radzi Desa, GNU Free Documentation License, Version 1.2)

Ze względów oszczędnościowych przetarg LCA wrócił ostatecznie do filozofii lekkiego samolotu szkolno-bojowego i w lipcu 2021 roku siły powietrzne rozesłały zapytanie ofertowe. Do przetargu dopuszczono cztery oferty, ale dwie – rosyjski MiG-35 i chińsko-pakistański JF-17 – odpadły na wstępnym etapie. Po drodze w stawce pojawiły się też turecki Hürjet i chiński L-15. Turecka oferta mogła okazać się czarnym koniem: Turcy oferowali możliwość wyprodukowania lokalnie w Malezji piętnastu z osiemnastu samolotów (a potencjalnie także całej drugiej partii).



Do finału obok FA-50 przeszedł jednak indyjski HAL Tejas, dla którego zwycięstwo oznaczałoby pierwszy kontrakt eksportowy w historii tej konstrukcji. Podobno właśnie ten fakt okazał się kluczowym argumentem przeciwko indyjskiej ofercie. KAI z powodzeniem sprzedaje swoją maszynę na trzech kontynentach (a gdyby nie brytyjskie embargo nałożone na Argentynę, byłby i czwarty). KAI już dawno przekroczyło próg 100 samolotów rodziny T-50 sprzedanych na rynku międzynarodowym: 48 w Polsce, 24 w Iraku, 22 w Indonezji, 12 w Filipinach i tyleż w Tajlandii. 140 egzemplarzy w różnych wersjach trafiło do wojsk lotniczych Republiki Korei. Na tym tle wieloletnie perypetie Tejasa we własnym kraju musiały działać zniechęcająco.

Maszyny pozyskane przez Malezję będą reprezentowały standard Block 20, ale ich dokładna konfiguracja i wyposażenie na razie nie są znane. KAI podaje, że będą dysponowały odbierakiem paliwa do tankowania w powietrzu. Samoloty w tej wersji mają być również przystosowane do przenoszenia bogatszego pakietu uzbrojenia, w tym bomb kierowanych laserowo GBU-12 Paveway II (dzięki użyciu zasobnika Sniper) i pocisków powietrze–powietrze średniego zasięgu AIM-120 AMRAAM.

Malezyjczycy zamówili osiemnaście FA-50 (z opcją na drugie tyle) prawdopodobnie za kwotę około 3,84 miliarda ringgitów (3,53 miliarda złotych). Dostawa pierwszego egzemplarza ma nastąpić w roku 2026. Z okazji podpisania kontraktu na targach LIMA 2023 wystąpił południowokoreański zespół akrobacyjny Black Eagles na samolotach T-50B.



Wreszcie kontrakt śmigłowcowy to efekt kilkuletnich poszukiwań następców dla S-61 Sea Kingów, uziemionych w 2020 roku. Brak tych maszyn, noszących lokalną nazwę Nuri, stworzył bolesną lukę w zdolnościach wojsk lądowych, toteż Kuala Lumpur zaczęło poszukiwać śmigłowców na zasadzie pilnej potrzeby operacyjnej. Tu za faworyta uchodził H22M Caracal, Malezja używa bowiem dwunastu maszyn tego typu w siłach powietrznych. Ale jak już widzieliśmy, przetargi w Malezji lubią trwać długo, a śmigłowce były potrzebne „na wczoraj”.

W związku z tym podpisano kontrakt z przedsiębiorstwem Aerotree Defence & Services zakładający dzierżawę czterech UH-60A+ skonfigurowanych do wykonywania zadań transportowych i szkolnych. Pierwsze dwa egzemplarze mają być przekazane w tym roku, kolejne dwa – w przyszłym. ⬢

Zobacz też: Jordania zamówiła F-16 Block 70

Luca La Cavera / Leonardo