Ukraińskie siły powietrzne pochwaliły się dziś zestrzeleniem nie jednego, nie dwóch, ale aż trzech bombowców frontowych Su-34. Z dostępnych – nieoficjalnych jeszcze – informacji wynika, że rosyjskie maszyny padły ofiarą systemu przeciwlotniczego Patriot. Zestrzelenia dokonano na kierunku południowym, co może oznaczać dowolny odcinek frontu od Dniepru prawie że aż po Bachmut, ale późniejsze doniesienia wskazały teren obwodu chersońskiego, stosunkowo blisko Przesmyku Perekopskiego, przy wsiach Kałanczak i Czaplinka.

Jeżeli informacja o zestrzeleniu trzech Su-34 się potwierdzi, będzie to rekordowy w skali pojedynczego dnia wynik ukraińskiej obrony przeciwlotniczej w tym roku. Owszem, Rosjanie tracili już więcej maszyn w jeden dzień, dość wspomnieć rzeź śmigłowców w Berdiańsku, ale za każdym razem było to dzieło dronów lub artylerii rakietowej.

Jedyny podobnie udany dzień w wykonaniu opl odnotowano w maju (jeden Su-35, jeden Su-34, trzy śmigłowce), ale ponad wszelką wątpliwość potwierdzono wówczas jedynie zestrzelenie pary śmigłowców. Notabene również krążyły informacje, że było to dzieło Patriota.



Oczywiście nie pojawiło się żadne oficjalne potwierdzenie ze strony Moskali, ale nieoficjalnie wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że coś jest na rzeczy. Kanał telegramowy Fighterbomber, którego autor ma wtyki w dowództwie rosyjskich sił powietrznych, przyznał, że odnotowano stratę bojową, a wkrótce potem dodał, że zginął co najmniej jeden człowiek i że system Patriot „przeszedł wstępną próbę”.

Także inny zazwyczaj świetnie poinformowany kanał – Grey Zone – potwierdza, że rosyjskie lotnictwo poniosło straty dodaje, że mogliśmy mieć do czynienia z friendly fire. W tym samym czasie po stronie rosyjskiej pojawiły się bowiem informacje, że obrona przeciwlotnicza strąciła ukraińskiego MiG-a-29. Moskale byli ponoć bardzo pewni swego. Przywodzi to na myśl tragedię lotu MH17, wówczas ludzie Striełkowa-Girkina również byli święcie przekonani, że coś zestrzelili i że tym czymś był ukraiński An-26. Wkrótce wyszło na jaw, że owszem, zestrzelili, ale Boeinga 777.

Wkrótce w internecie pojawiły się także zdjęcia spadochronów leżących na ziemi, a wraz z nimi informacja, że Ukraińcy strącili jeden ze śmigłowców CSAR, które przyleciały po strąconych lotników (żywych lub martwych). Na poniższych zdjęciach uwagę zwracają ślady krwi na masce tlenowej.

Trzeba również odnotować, że w pierwszym tygodniu grudnia Ukraińcy informowali o zestrzeleniu bombowca frontowego Su-24M lecącego nad Morzem Czarnym w pobliżu słynnej Wyspy Węży. Tu również zasługę przypisano Patriotowi. Wszystkie te doniesienia sugerują, że Ukraińcy postanowili skoncentrować więcej nowoczesnych środków obrony przeciwlotniczej na froncie zaporoskim. Chciałoby się dodać: rychło w czas. Nie jest tajemnicą, że udział rosyjskiego lotnictwa miał duży wpływ na zatrzymanie kontrofensywy zaporoskiej. Nie tak duży, oczywiście, jak dobrze przygotowane linie obrony wzmocnione polami minowymi – ale miał. Niemniej na tej osi wciąż jest czego bronić, choćby przyczółku wokół wsi Krynki na wschodnim brzegu Dniepru czy portu w Odessie.



F-16

Premier Holandii Mark Rutte w rozmowie telefonicznej poinformował Wołodymyra Zełenskiego o postępach w kwestii przekazania Ukrainie Fighting Falconów. Holenderski rząd podjął decyzję o rozpoczęciu prac nad przygotowaniem pierwszej partii – liczącej osiemnaście maszyn – do eksportu nad Dniepr. Rutte zaznaczył, że przed dostawą samolotów konieczne jest spełnienie szeregu warunków poza formalnością w postaci zezwolenia na (re)eksport, przede wszystkim Ukraina musi dysponować odpowiednią infrastrukturą i wyszkolonym personelem.

Dalsze wsparcie Holandii dla Ukrainy stanęło pod znakiem zapytania wraz z porażką ugrupowania Ruttego – Partii Ludowej na rzecz Wolności i Demokracji – w listopadowych wyborach. Najwięcej miejsc w Drugiej Izbie zdobyła Partia Wolności prowadzona przez Geerta Wildersa. Ten zaś ma podejrzane powiązania z Rosją i jest przeciwnikiem przekazywania Ukrainie broni – zwłaszcza myśliwców – z holenderskich zapasów. Rutte pełnić będzie funkcję premiera jedynie do sformowania nowego rządu.

Przypomnijmy: Holandia zobowiązała się przekazać Ukrainie czterdzieści dwa F-16, z czego część będzie przekazana w charakterze rezerwuaru części zamiennych. Holandia niegdyś posiadała ponad 200 maszyn, z czego 138 przeszło modernizację MLU. Radykalne cięcia po zakończeniu zimnej wojny sprawiły, że w połowie ubiegłej dekady Holendrom pozostały w czynnej służbie już tylko siedemdziesiąt cztery egzemplarze.

Kolejny moskalski milbloger – Rybar (chyba najsłynniejszy z całej tej hałastry) – posunął się wręcz do stwierdzenia, że w Ukrainie już znajduje się pełna eskadra F-16, a wiosną pojawi się druga. Myśliwce stacjonują rzekomo w Iwano-Frankiwsku i Krzywym Rogu. Nic nie wskazuje, aby mogła to być prawda.



UJ-25

W internecie pojawiły się także zdjęcia nowego ukraińskiego drona UJ-25, określanego też nazwą Skyline. Uwieczniono go wbitego w dach budynku w okupowanym Berdiańsku. Nie wiadomo, czy było to jego pierwsze zastosowanie bojowe, ale z pewnością mamy tu pierwszy niezbity dowód na jego użycie na polu walki.

O UJ-25 wiadomo stosunkowo niewiele. Sylwetka ze spłaszczonym kadłubem, usterzeniem motylkowym i płatem o skosie ujemnym wskazuje, że jest to wersja rozwojowa znanego już wcześniej celu latającego UJ-23 Topaz. Prawdopodobnie może służyć zarówno jako dron rozpoznawczy, jak i w roli amunicji krążącej. Można też założyć – choćby ze względu na jego „starszego brata” – że nadaje się do wykorzystania jako wabik, odciągający uwagę obrony przeciwlotniczej od samolotu załogowego wykonującego właściwe zadanie. Jego producent, spółka Ukrjet, nie podaje żadnych informacji na temat UJ-25, ale pisze co nieco o Topazie.

I tak – Topaz może wykonywać lot pod kontrolą operatora w promieniu 100 kilometrów, porusza się z prędkością przelotową 600 kilometrów na godzinę (i maksymalną 800 km/h) na wysokości do 6 tysięcy metrów. Może utrzymywać się w powietrzu przez 90 minut. Rozstawienie stanowiska przez dwuosobowy zespół operatorski ma zajmować do 10 minut, a odtworzenie gotowości do lotu na działającym stanowisku – zaledwie 3 minuty. Dron nie ma podwozia, startuje z wyrzutni, natomiast ląduje ze spadochronem.

Zobacz też: MSPO: SKYctrl z pierwszym zestawem kinetycznym i radarem Ultra

Airwolfhound, Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic