Manohar Parrikar, nowo mianowany indyjski minister obrony, ma przed sobą wyjątkowe zadanie: dobrze wydać 40 miliardów dolarów. Tyle bowiem Nowe Delhi planuje przeznaczyć w najbliższym czasie na zakupy dla swoich sił zbrojnych.

Najważniejsze punkty na liście to:

  1. 19,5 miliarda dolarów na 126 myśliwców wielozadaniowych Rafale; decyzję podjęto już dawno, ale kontraktu wciąż nie podpisano, a zanim do tego dojdzie, może minąć jeszcze blisko pół roku, a w tym czasie na pewno pojawią się kolejne kontrowersje, zwłaszcza ze strony Rosji, którą porażka w przetargu MRCA wyjątkowo przygnębiła (zobacz: Ambasador Rosji o Rafale’ach: Będą padać jak muchy).
  2. 8 miliardów dolarów na sześć okrętów podwodnych, które mają być zbudowane przez krajowe przedsiębiorstwa (zobacz: Kryzys w indyjskiej flocie podwodnej). Przetarg rozstrzygnięto niedawno – po siedmiu latach analiz i negocjacji.
  3. 6,5 miliarda dolarów na 440 śmigłowców dla wszystkich rodzajów sił zbrojnych. Większość maszyn ma powstać w Indiach.
  4. 3,2 miliarda dolarów na 56 samolotów transportowych dla wojsk lotniczych. Za faworyta w tym przetargu uchodzi indyjsko-europejskie konsorcjum Tata–Airbus.
  5. 1,1 miliarda na transportery opancerzone, pociski przeciwpancerne i inny sprzęt, w tym amunicję (zobacz: Indie mają zapas amunicji na dwa tygodnie wojny?).

Do tej pory tekę ministra obrony w rządzie Narendry Modiego piastował Arun Jaitley, będący zarazem ministrem finansów i przedsiębiorczości. Wydzielenie resortu obrony jest uznawane przez komentatorów za jasny sygnał, iż rozpoczyna się kluczowy etap modernizacji sił zbrojnych, zakrojonej na skalę, jakiej Indie nigdy wcześniej nie widziały. Nowy minister będzie odpowiedzialny za sprawne i uczciwe przeprowadzenie przetargów i zakupów.

Pięćdziesięcioośmioletni Parrikar do soboty piastował stanowisko głównego ministra stanu Goa. Jest politykiem popularnym w całym kraju, głównie dzięki prostolinijnym wypowiedziom i stawianiu na niewyszukany ubiór. Uchodzi ponadto za pierwszorzędnego administratora. Często zdarzają mu się jednak wpadki, które budzą kontrowersje zarówno w kraju, jak i za granicą. W sierpniu tego roku nazwał pewnego Afrykańczyka „anonimowym afrykańskim czarnuchem” (unknown African Negro), po czym tłumaczył się, że „Negro to przecież także rzeka w Amazonii”, a w ubiegłym roku oznajmił, że katolicka mniejszość w stanie Goa to „pod względem kulturowym hinduiści”.

(defencenews.in; fot. US Air Force, Tech. Sgt. Jerry Morrison; na zdj. żołnierze pułku piechoty „Assam”, w którego skład wchodzą wyłącznie żołnierze z północno-wschodniej części kraju)