Wojna domowa w Syrii stworzyła bardzo dogodną sytuację dla kurdyjskich dążeń niepodległościowych. Sukcesy Kurdów niepokoją jednak Ankarę, która znowu grozi interwencją w syryjskim konflikcie.

Do końca lipca oddziały wierne Assadowi bez walki wycofały się z północnych obszarów kraju, zamieszkanych głównie przez Kurdów. Kontrolę nad tymi terenami przejęła szybko PYD, partia syryjskich Kurdów, która zaczęła tworzyć zręby administracji; otrzymała także wsparcie od działającej w Turcji i Iraku PKK, z irackiego Kurdystanu miało już przejść do Syrii ok. 1,5 tysiąca bojowników. Kurdom udało się nawet opanować pewne obszary w prowincji Aleppo. Co szczególnie interesujące, rząd w Damaszku stara się pozyskać dla siebie PYD i obiecuje Kurdom szeroką autonomie.

Dużo groźniejsza jest sytuacja w Turcji, gdzie według dostępnych relacji PKK miała rozpocząć „zmasowaną ofensywę”. Po raz pierwszy kurdyjscy bojownicy mają prowadzić regularne działania zbrojne, a nie ograniczać się jedynie do akcji partyzanckich i terrorystycznych. Główne walki toczą się już od 3 tygodni w okolicy Semdinli, po stronie tureckiej w walkach mają uczestniczyć “lotnictwo i dziesiątki tysięcy żołnierzy”. Bojownicy mają nawoływać ludność do rozpoczęcia powstania narodowego. Najprawdopodobniej celem PKK jest odciągnięcie i utrudnienie Turcji ewentualnej interwencji w Syrii, a tym samym ułatwienie PYD konsolidacji władzy na opanowanych terenach.

W związku z zaistniałą sytuacją Ankara znowu zaczęła grozić interwencją w Syrii, a przynajmniej wkroczeniem na obszary przygraniczne. Jednakże zdaniem ekspertów samodzielna turecka eskapada jest bardzo mało prawdopodobna, jeżeli Turcy zdecydują się na takie działania to jedynie w ramach międzynarodowej koalicji.

(welt.de)