W Paryżu rozpoczął się proces, podczas którego na ławie oskarżonych zasiadł niesławny Kunti Kamara – jeden z dowódców oskarżanych o zbrodnie przeciwko ludności cywilnej podczas wojny domowej w Liberii, jednej z najkrwawszych wojen domowych końca XX wieku. Były oficer Zjednoczonego Ruchu Wyzwolenia Liberii (ULIMO) ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości w Europie.

Kunti Kamara jako wiedział, że po zakończeniu walk prawdopodobnie będzie musiał odpowiedzieć za swoje zbrodnie. Początkowo zdawało się, że całkowicie zapadł się pod ziemię. Po ucieczce z Afryki trafił w 1997 roku do Holandii gdzie przez wiele lat pozostawał niezauważony. Pracował jako elektryk i wiódł spokojne życie. W trakcie dwunastu lat zdobył również holenderskie obywatelstwo.

Na przełomie 2016 i 2017 roku wszystko się zmieniło. Wśród liberyjskiej społeczności zamieszkującej Holandię zaczęły krążyć pogłoski, że władza zamierza szukać osób związanych z tragicznymi wydarzeniami w Liberii. Kunti Kamara zrozumiał wówczas, że ponownie musi uciekać. W 2016 roku wyjechał do Francji i zamieszkał pod Paryżem.



Rok później doszło do aresztowania holenderskiego handlarza bronią Guusa Kouwenhovena. Biznesmen pod przykrywką handlu drewnem poprzez Oriental Timber Corporation sprowadzał do Liberii broń z Serbii, Chin i państw byłego ZSRR. Prawdopodobnie tylko dzięki szybkiej reakcji Kunti Kamara uniknął wykrycia i zatrzymania. Jego szczęście skończyło się we wrześniu 2018 roku. Funkcjonariusze francuskiego GIGN wkroczyli do mieszkania w Bobigny na północnych przedmieściach Paryża, gdzie zatrzymano ukrywającego się zbrodniarza.

Tego samego roku musiał zostać zwolniony z aresztu z powodu błędu proceduralnego. Wszyscy doskonale jednak zdawali sobie sprawę, kogo udało się wytropić, dlatego, mimo wypuszczenia na wolność, podejrzany otrzymał zakaz opuszczania kraju. Kunti Kamara wiedział, że tym razem nie uda mu się przeczekać i musi podjąć działania. Dwa lata później, gdy jego sprawa nieco przycichła, podjął próbę opuszczenia Francji. Nie dość, że było to naruszenie zasad zwolnienia, zbrodniarz próbował skorzystać z fałszywego paszportu. Spowodowało to, że 10 stycznia 2020 roku wrócił do więzienia, gdzie oczekiwał na proces.

W fazie przedprocesowej wybrano ławników. Z puli nazwisk wylosowano siedem kobiet i trzech mężczyzn, dziewięć osób pochodzenia europejskiego i jedną azjatyckiego. Jako ciekawostkę warto wspomnieć, że wśród potencjalnych ławników znajdowała się osoba pochodzenia afrykańskiego, która została wykluczona przez obronę. Przeprowadzenie uczciwych procesów w Liberii byłoby niezwykle trudne. Wiele osób wskazanych przez powołaną w 2009 roku komisję pojednania jako prawdopodobni zbrodniarze wojenni pełni wysokie funkcje państwowe w Monrovii. Wielu z nich cieszy się również ogromnym szacunkiem swoich społeczności. Korzystają ze sławy bohaterów wojennych i obrońców „swoich” ludzi. W takich warunkach społeczno-politycznych procesy muszą odbywać się poza granicami Liberii.



Bojownik? Tak. Zbrodniarz? Nie.

Oskarżonemu stawia się zarzuty dotyczące zbrodni wojennych, stosowania tortur, gwałtów i wcielania do oddziałów osób nieletnich. Do przestępstw miało dojść w hrabstwie Lofa między rokiem 1993 a 1994, gdy Kunti Kamara pełnił funkcję dowódcy jednego z oddziałów ULIMO. Przykładem okrucieństwa, jakiego miał dopuszczać się oskarżony, była pokazowa egzekucja osoby podejrzewanej o szpiegostwo. Kamara miał zabić jeńca ciosem siekierą w klatkę piersiową, a następnie zjeść serce ofiary na oczach swoich podwładnych.

Reprezentująca oskarżonego Marlyne Secci przyjęła linię obrony, zgodnie z którą jej klient, owszem, dowodził grupą osiemdziesięciu bojowników, lecz nie dopuścił się żadnych zbrodni wojennych. Kamara miał dołączyć do partyzantów ze strachu przed barbarzyństwem członków Narodowego Frontu Patriotycznego będącego zbrojnym ramieniem Charlesa Taylora.

Oskarżony, wchodząc na salę sądową, był w dobrym nastroju. Uśmiechał się i pozdrawiał obecnych dziennikarzy. W jednym z pierwszych oświadczeń stwierdził, że nie rozumie, dlaczego ma być sądzony, skoro, w swoim odczuciu, nie zrobił niczego złego. Dodał również, że jego podwładni nigdy nie popełnili zbrodni, które się im zarzuca. Obrońca stwierdziła, że jej klient jest skołowany, ponieważ ma być sądzony w obcym kraju, w języku, którego nie rozumie, za przestępstwa, których nie popełnił.

Proces jest ważny, gdyż pierwszy raz na francuskiej ławie oskarżonych zasiada potencjalny zbrodniarz wojenny niezwiązany z wojną domową w Rwandzie. Tego rodzaju procesy są istotne, ponieważ skazanie byłych bojowników może umocnić wiarę w możliwość pociągnięcia do odpowiedzialności uczestników wojen domowych nawet wiele lat po ich zakończeniu. W tym zakresie zwyczaje prawa międzynarodowego nadal się kształtują, dlatego warto śledzić wydarzenia związane z postaciami takimi jak Kunti Kamara. Zakończenie pierwszej fazy procesu planowane jest na 4 listopada 2022 roku.



Wojna domowa w Liberii

Konflikt, podczas którego Kunti Kamara pełnił funkcję oficera ULIMO, był jedną z najkrwawszych i najbardziej intensywnych wojen domowych w Afryce Zachodniej. Walki między siłami skorumpowanego prezydenta Samuela Doe a bojownikami Charlesa Taylora doprowadziły do śmieci około 200 tysięcy cywilów (około 10% ludności kraju według danych na rok 1997) oraz upadku kraju. Symbolem konfliktu stał się powszechny kanibalizm i masowe wykorzystywanie dzieci w charakterze żołnierzy.

Za koniec wojny przyjmuje się przeprowadzone w czerwcu 1997 roku wybory wygrane przez Charlesa Taylora i jego stronników. Nie był to jednak koniec niepokojów, lecz chwila wytchnienia przed kolejną fazą walk rozpoczętą w 1999 roku.

Zobacz też: „Strażnik Murów” lekcją dla USA, jak prowadzić konflikt zbrojny

United States Marine Corps