Jesteśmy w okresie licznych końców pewnych er – sprzęt opracowany jeszcze podczas zimnej wojny wreszcie odchodzi do lamusa, niezależnie od tego, jak bardzo jest kultowy. Pod koniec października do tego grona dołączył samolot rozpoznania elektronicznego EP-3E ARIES II. W służbie już od kilku lat zastępuje je mieszanina bezzałogowych MQ-4C Tritonów i przystosowanych do działań zwiadowczych morskich samolotów patrolowych P-8A Poseidon.
Ostatnią misję zrealizował 29 października należący do 1. Eskadry Rozpoznawczej VQ-1 „World Watchers” US Navy samolot o numerze 159893, działający na rzecz 5. Floty. To dość znamienne, obszar odpowiedzialności 5. Floty to Zatoka Perska, Morze Arabskie i Czerwone oraz zachodnia część Oceanu Indyjskiego. Krótko mówiąc, jest to region, w którym dzięki aktywności Iranu, jemeńskiego Ruchu Hutich, a także Izraela maszyny rozpoznawcze mają co robić.
Samoloty EP-3E ARIES II (Airborne Reconnaissance Integrated Electronic System) miały pierwotnie zakończyć działania operacyjne wraz z końcem września tego roku, zaś eskadra VQ-1 miała zostać rozwiązana w marcu 2025 roku. Ze względu na „wymagania operacyjne” oba te terminy jednak przesunięto. Początkowo Pentagon nie deklarował o ile, ale jak się okazało, jedynie o miesiąc. Służba prasowa VQ-1 poinformowała o zakończeniu ostatniej misji 6 listopada.
Jak by nie patrzeć, moment ten zbliżał się nieubłaganie. EP-3 powstał na bazie morskiego samolotu patrolowego P-3C Orion na przełomie lat 60. i 70. ARIES II to najbardziej zaawansowany członek tej rodziny, konwersji do tego standardu poddano łącznie dwanaście maszyn. Ostatnią z nich dostarczono w roku 1997. EP-3 to kawał historii, nie dziwi więc, że US Navy przygotowała księgę pamiątkową ze wspomnieniami załóg.
Najbardziej znanym wypadkiem z udziałam ARIES‑a II był tak zwany incydent hajnański z roku 2001. Pilota chińskiego myśliwca J-8II podczas przechwycenia amerykańskiej maszyny w międzynarodowej przestrzeni powietrznej nad Morzem Południowochińskim poniosła ułańska fantazja, co skończyło się kolizją. Lotnik zginął, a uszkodzony EP-3E lądował na Hajnanie. Chińskie władze internowały załogę, a samolot poddały dokładnym oględzinom, rozbierając go na części. Po blisko dwóch tygodniach kryzysu dyplomatycznego na linii Pekin–Waszyngton załogę uwolniono, ale na zwrot samolotu trzeba było czekać jeszcze trzy miesiące.
Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1600 złotych miesięcznie.
Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.
Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.
Nie był to koniec historii tego konkretnego egzemplarza EP-3E. Rozebraną na części maszynę załadowano na pokład dwóch Anów-124, które przewiozły ją do zakładów Lockheeda Martina w Marietcie w Georgii. Tam samolot został ponownie złożony, brakujące części pobrano z testowego NP-3D, zaś skrzydła zabrano z wycofanego ze służby P-3B. ARIES II wzbił się ponownie w powietrze 15 listopada 2002 roku. Po serii testów wrócił do służby w Azji Wschodniej i ponownie latał wzdłuż wybrzeży Chin.
Po raz ostatni w służbie czynnej widziano go w kwietniu tego roku. Następnie znalazł się na cmentarzysku AMARG w bazie Davis–Monthan w Arizonie. Nie zagrzał tam jednak długo miejsca. Już 22 października zaobserwowano go w Pima Air & Space Museum w Tucson, dokąd został przeholowany z odległego o kilka kilometrów cmentarzyska.
EP-3E były bardzo cennym elementem aktywów amerykańskiej marynarki wojennej. Samolot został zoptymalizowany pod kątem operacji w obszarze morskim i lądowym. Był wyposażony w sprzęt do zbierania taktycznych informacji wywiadowczych w czasie rzeczywistym, w tym przechwytywania komunikacji oraz lokalizowania i klasyfikowania nadajników, zwłaszcza tych związanych z wrogimi systemami obrony powietrznej.
Zebrane dane były poddawane obróbce i analizowane na bieżąco przez załogę, liczącą sześciu lotników i aż osiemnastu techników rozpoznania. Załogi rekrutowano nie tylko z szeregów US Navy, ale także Korpusu Piechoty Morskiej i Sił Powietrznych. Co więcej, obrobione i wstępnie przeanalizowane dane mogły być w czasie zbliżonym do rzeczywistego przekazywane dowództwom flot i teatrów operacyjnych.
Nie dziwi więc, że każdorazowe pojawienie się EP-3E wywoływało nerwowość Chińczyków i Rosjan. O ile jednak po incydencie hajnańskim chińscy piloci zaczęli działać z większą rozwagą, o tyle Rosjanie reagowali w ostatnich latach coraz bardziej impulsywnie, zwłaszcza nad Morzem Czarnym. Ostatecznie nad tym akwenem misje rozpoznawcze przejęły w dużej części bezzałogowce, co nie wpłynęło oczywiście na spadek liczby incydentów.
Zakończenie wykorzystania operacyjnego EP-3E nie oznacza końca służby wszystkich Orionów i ich wersji pochodnych w amerykańskich siłach zbrojnych. Pewna liczba P-3C, NP-3C i NP-3D jest jeszcze cały czas wykorzystywana przez 30. Eskadrę Doświadczalną (VX-30) z Naval Air Station Point Mugu w Kalifornii oraz przez 1. Eskadrę Rozwoju Naukowego (VXS-1) z bazy Patuxent River w stanie Maryland. Pięć EP-3C pozostaje w służbie w japońskich Morskich Siłach Samoobrony, chociaż ich dni także wydają się policzone.
Następcy
Zastępowanie tak wyspecjalizowanych maszyn jak EP-3E nigdy nie jest łatwe, rozwiązania oferowane przez przemysł nie zawsze spełniają wymagania sił zbrojnych. Ciekawy jest tutaj przypadek bezzałogowych MQ-4C Tritonów. Początkowo US Navy chciała zamówić 70 maszyn tego typu, ostatecznie jednak skończyło się na 27. Najprawdopodobniej był to efekt zestrzelenia jednego Tritona przez Iran w roku 2019. Dodajmy, że była to maszyna w wersji przejściowej, a nie docelowej.
Podstawowymi zdolnościami z zakresu rozpoznania elektronicznego dysponują morskie samoloty patrolowe P-8A Poseidon. Są one zdolne do wykrywania, geolokalizowania i klasyfikacji sygnałów elektronicznych i elektromagnetycznych, emitowanych na przykład przez radary. Zdolności w zakresie SIGINT i ELINT zwiększa zasobnik rozpoznawczy AN/APS-154 Advanced Airborne Sensor podwieszany pod kadłubem. Widząc otwierającą się niszę na rynku, Boeing samodzielnie sfinansował prace nad wielozadaniowym zasobnikiem MMP (Multi-Mission Pod). Ma on formę długiej gondoli pod kadłubem, a zaletą opracowanego rozwiązania jest możliwość konfiguracji wyposażenia pod kątem konkretnych misji.