Dwa lata po zakończeniu rozbrojenia organizacji partyzanckich w wyniku zawartego w 2016 roku traktatu pokojowego sytuacja w Kolumbii ponownie się zaognia. Były dowódca lewicowych Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii (FARC), Luciano Marín Arango, znany powszechnie jako Iván Márquez, wezwał ugrupowanie do ponownej mobilizacji. Swoje obwieszczenie w formie filmu zamieścił w Internecie.
Márquez na tle uzbrojonych partyzantów i wizerunku Simóna Bolívara ogłosił, że zamierza walczyć o „zdradzony pokój”. Zarzuca on rządowi w Bogocie niedopełnienie zawartych porozumień, brak możliwości zmian w drodze demokratycznych działań i śmierć ponad 500 osób związanych z ruchami lewicowymi od momentu podpisania dokumentu.
Materiał był także demonstracją nowego ugrupowania zbrojnego, które przyjęło historyczną nazwę. Oprócz samej wypowiedzi pokazana została także dżungla na granicy z Wenezuelą, gdzie prawdopodobnie ma siedzibę Márquez. Lider frakcji zapowiedział, że nie ma zamiaru napadać na ludzi, a jedynie reagować na ataki rządu i próbować pokojowo przekonywać ludzi do swojej sprawy.
Luciano Marín Arango ukrywa się od lipca 2018 roku, gdy zrezygnował z zasiadania w kolumbijskim senacie na znak protestu przeciwko aresztowaniu innego dowódcy rewolucjonistów, Jesúsa Santricha, oskarżanego o przemyt narkotyków. Santrich po trzynastu miesiącach w areszcie został zwolniony w maju 2019 roku, a następnie zaginął pod koniec czerwca. Podejrzewa się, że mógł dołączyć do Márqueza.
Głównym powodem, dla którego byli przywódcy FARC-u znaleźli się na banicji, jest ryzyko ekstradycji, której mogą domagać się Stany Zjednoczone. Partyzanom zarzuca się, że podczas wojny mieli finansować działania przez sprzedaż dużych ilości kokainy do USA. Amerykański Departament Stanu wystosował za Márquezem list gończy wraz z nagrodą 5 milionów dolarów za informacje, które umożliwią jego schwytanie.
Nowe wcielenie Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii może poważnie zagrozić niepewnemu pokojowi, któremu sprzeciwia się około 2 tysięcy rewolucjonistów FARC. Równie niechętnie odnosił się do niego obecny prezydent Kolumbii, uważając go za zbyt pobłażliwy dla partyzantów. Dodatkowe zagrożenie stwarzają wpływy wenezuelskie. Nicolás Maduro publicznie chwalił się obecnością Márqueza w Wenezueli, co może oznaczać, że sprawa ma charakter międzynarodowy.
Zobacz też: Kolumbia zainteresowana Typhoonami
(economist.com, bbc.com, state.gov)