Dwóch lotników – uczeń i instruktor – zginęło dziś w katastrofie samolotu szkolno-bojowego MiG-21UM wykonującego nocny lot ćwiczebny. Do wypadku doszło około godziny 21.00 czasu lokalnego koło wsi Bhimra w dystrykcie Barmer w Radżastanie, opodal granicy z Pakistanem. Na szczęście nikomu na ziemi nic się nie stało.

Nie wiadomo na razie, czy członkowie załogi nie zdołali uruchomić foteli wyrzucanych czy też zginęli już po katapultowaniu, na przykład dlatego, że zabrakło zapasu wysokości. Według lokalnych mediów naoczni świadkowie informowali, że ciało jednego z lotników było całkowicie spalone; niektórzy posunęli się do publikowania w mediach społecznościowych zdjęć zwłok.

—REKLAMA—

Indie niestety słyną z wysokiego poziomu awaryjności samolotów i śmigłowców w siłach zbrojnych, za co na ogół płaci życiem lub zdrowiem personel latający. Oczywiście sytuacja stopniowo się poprawia. W latach siedemdziesiątych notowano dwadzieścia dziewięć wypadków rocznie, tymczasem od lata 2012 roku do lipca 2016 roku rozbiło się łącznie trzydzieści dziewięć statków powietrznych, a życie straciło trzydzieści sześć osób.

W minionych sześciu latach sytuacja wyglądała jeszcze lepiej pod względem liczby wypadków. Niestety był to okres dużo smutniejszy, ponieważ doszło do katastrof z dużą liczbą ofiar. W 2019 roku rozbił się An-32, na którego pokładzie zginęło trzynaście osób, a w ubiegłym roku w wypadku śmigłowca Mi-17W-5 zginęło czternaście osób, w tym generał Bipin Rawat, szef indyjskiego Sztabu Obrony, czyli naczelnego dowództwa sił zbrojnych.

Ale nawet jeśli odłożymy na bok kwestię ludzkiej tragedii i skupimy się wyłącznie na aspekcie technicznym, sytuacji wciąż daleko do miana dobrej. Co gorsza, skuteczność wszystkich reform podkopuje czas. Znaczna część floty jest po prostu stara i coraz bardziej zużyta, a odświeżanie stanu kolejnych eskadr za pomocą francuskich Rafale’i i rodzimych Tejasów idzie zbyt powoli. Następcę MiG-ów-21 z prawdziwego zdarzenia wyłoni dopiero przetarg na 110 samolotów bojowych, będący nowym podejściem do zamkniętego w kompromitujących okolicznościach przetargu MMRCA.



Według raportu World Air Forces 2022 indyjskie siły powietrzne na początku tego roku miały w służbie jeszcze 128 samolotów MiG-21 zmodernizowanych do standardu Bison, w tym około czterdziestu dwusterów. W praktyce lata nie więcej niż połowa z tej liczby. Obecnie tylko cztery eskadry wyposażone są w MiG-i-21 (jeszcze niedawno było ich jedenaście), a każda eskadra ma etatowo do osiemnastu maszyn

Łącznie przez eskadry Bhāratīya Vāyu Senā przewinęło się 874 egzemplarzy różnych wersji. Blisko dwie trzecie zbudowano na licencji w Indiach. Samoloty zaprojektowane przez Mikojana i Guriewicza trafiły do Indii w 1963 roku i miały być wycofane ze służby liniowej trzy dekady później. Indyjskie siły powietrzne nie otrzymywały jednak nowszych maszyn, toteż pozostawała im modernizacja już używanych maszyn radzieckich i przedłużanie ich resursu.

Zgodnie z szacunkami indyjskiego ministerstwa obrony od lat siedemdziesiątych ponad 400 MiG-ów-21 zostało zniszczonych, w tym wiele z nich z przyczyn technicznych. W samym 2021 roku doszło do pięciu wypadków MiG-ów-21 (w tym jednego również w dystrykcie Barmer), zginęło w nich trzech pilotów. Całkowita liczba pilotów, którzy stracili życie za sterami „ołówków”, to około 180. Formalnie wciąż obowiązuje plan ostatecznego wycofania MiG-ów-21 ze służby w 2024 roku. Przyszłość pokaże, czy rzeczywiście tak się stanie.

Za kulisami słychać już szepty, że nie. Indyjskie lotnictwo ma obecnie trzydzieści jeden eskadr bojowych, tymczasem tamtejsza doktryna przewiduje wystawienie czterdziestu dwóch eskadr. Takie jest zakładane minimum na okoliczność wojny na dwa fronty (to jest z Pakistanem i Chinami). Wielu decydentów uważa, że w takiej sytuacji kilka jednostek na przedpotopowych MiG-ach-21 jest lepsze niż zejście poniżej progu trzydziestu eskadr.

Zobacz też: Czy Chiny są zainteresowane małymi i miniaturowymi okrętami podwodnymi?

Jyotirmoy895, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International