8 lutego informowaliśmy o sprzedaży szesnastu śmigłowców Bell 412EPI z Kanady na Filipiny. Po ogłoszeniu tej informacji protestować zaczęły organizacje broniące praw człowieka w Kanadzie, co stawia transakcję pod znakiem zapytania.
Kanadyjski Departament Spraw Zagranicznych informował, że śmigłowce mają być przeznaczone do misji poszukiwawczo-ratunkowych, ale filipiński generał Restituto Padilla w wywiadzie dla Agencji Reutera powiedział, że będą one wykorzystywane w czasie krajowych operacji wojskowych. Kanadyjski minister handlu François-Philippe Champagne potwierdził, że Kanada zgodziła się sprzedać śmigłowce jedynie dlatego, że miały pełnić funkcje ratunkowe.
– Kiedy tylko zobaczyliśmy deklarację generała Padilli, natychmiast uruchomiliśmy procedurę kontrolną – powiedział Champagne. – Jeszcze raz przeanalizujemy fakty i z pewnością podejmiemy odpowiednie decyzje.
Nie wiadomo, ile czasu zajmie ta analiza. Śmigłowce mają być wyprodukowane w zakładach Bella w Mirabel w Quebecu.
Po wybuchu afery filipiński sekretarz obrony Delfin Lorenzana powiedział, że śmigłowce będą wykorzystywane jedynie do transportu żołnierzy i zaopatrzenia, i przyrzekł, że nie będą z nich prowadzone ataki na rebeliantów. Dodał jednocześnie, że jeśli Kanada nie zgodzi się na sprzedaż Belli, jego kraj kupi śmigłowce gdzie indziej.
Zobacz też: Filipiny kupują A-29
(defensenews.com)