Trwająca przez trzydzieści lat wojna w Kambodży nie pozwala o sobie zapomnieć. Wszystko za sprawą ogromnej liczby min przeciwpiechotnych nadal znajdujących się pod ziemią. Szacuje się, że walczący mogli wykorzystać nawet 6 milionów min tego rodzaju. Rozminowanie Kambodży jest jednak – i będzie – trudne. Z powodu częstych powodzi i osunięć ziemi miny zmieniają położenie, a szukanie ich jest czasochłonne i wiąże się z ogromnymi kosztami.

Rok 2020 nie był łatwy dla Kambodży. Pandemia COVID-19 uderzyła w turystykę, będącą ważną gałęzią miejscowej gospodarki, a wiele zagranicznych firm odzieżowych przeżywa obecnie kryzys, który bezpośrednio odbija się na kambodżańskich zakładach produkcyjnych. Wobec problemów gospodarczych rząd próbuje rozwijać rolnictwo i produkcję żywności. Szczególnie duże nadzieje wiązane są z uprawą ryżu. Jednak tym co powstrzymuje inwestycje w tym sektorze jest to, że duża część ziemi uprawnej nadal pozostaje zaminowana.

W 2019 roku z powodu wybuchów min zginęło siedemdziesiąt siedem osób. Rekordowy pod tym względem był rok 1996, gdy zabitych i rannych było aż 4320. Mimo dużego spadku zagrożenie jest nadal bardzo poważne.

Szacuje się, że koszt usunięcia wszystkich min to około 377 milionów dolarów. Rząd w Phnom Penh ogłosił program przeszkolenia w Stanach Zjednoczonych 2 tysięcy kambodżańskich saperów. Doradca Programu Narodów Zjednoczonych do spraw Rozwoju Tong Try uważa, że oddelegowanie przez Królewskie Wojska Lądowe Kambodży tych żołnierzy do rozminowywania umożliwiłoby sprawdzenie dodatkowych 85 kilometrów kwadratowych terenu rocznie.

Mimo wielu trudności rząd optymistycznie uważa, że do 2025 roku uda się całkowicie rozminować kraj. Projekt cieszy się dużym wsparciem ze strony zagranicznych partnerów. Największą pomoc przekazały rządy Stanów Zjednoczonych i Australii – w ciągu ostatnich dwudziestu lat odpowiednio 160 milionów i 100 milionów dolarów na projekty związane z usuwaniem min. Pablo Kang, australijski ambasador w Phnom Penh, stwierdził, iż plan całkowitego rozminowania Kambodży do 2025 roku jest bardzo ambitny, ale możliwy do zrealizowania.

Duże nadzieje wiązane są z użyciem wielkoszczurów gambijskich (Cricetomys gambianus, na zdjęciu) wyszkolonych do wykrywania ładunków wybuchowych. Wykorzystanie tych gryzoni w miejsce psów umożliwiło znaczące obniżenie kosztów rozminowywania. W przypadku psa tresura zajmuje więcej czasu i kosztuje łącznie 25 tysięcy dolarów, podczas gdy wytresowanie wielkoszczura będzie kosztowało jedynie 7,5 tysiąca dolarów za jednego osobnika.

Zobacz też: Chiny boją się scenariusza jak z „Terminatora”

(voanews.com)

Mx. Granger