Konflikt na Morzu Czerwonym trwa, a ostatnie dni przyniosły kolejną wymianę ciosów między siłami zachodnimi i Ruchem Huti. Wczoraj przedstawiciel sił zbrojnych ruchu, generał Jahja Sari, ogłosił trafienie kontenerowca Contship Ono (IMO: 9324978). Oprócz cywilnej jednostki Huti mieli również zaatakować niszczyciele USS Laboon (DDG 58) i USS Cole (DDG 67), z czego ten drugi rzekomo został trafiony.
Odważne deklaracje przedstawicieli ruchu nie są niczym nowym. Najbardziej jaskrawym tego przypadkiem jest sytuacja z maja tego roku. Huti mieli wtedy trafić amerykański lotniskowiec USS Dwight D. Eisenhower (CVN 69). W sieci pojawiły się nawet wątpliwej jakości fotomontaże przedstawiające skutki trafienia. Trudno ocenić, czy były one dziełem osób powiązanych z ruchem czy jedynie wesołą twórczością sympatyków jemeńskich terrorystów.
#ايزنهاور مخزوقة..#Eisenhower
هو الله pic.twitter.com/0n4WMQWXhP— ع الـ(ع) (@Alhussaini21S) June 2, 2024
Jaka jest więc prawda dotycząca? Analizując komunikaty amerykańskiego Dowództwa Centralnego, można zauważyć, że aktywność Ansar Allah w ciągu ostatnich dni wzrosła. Od soboty niemal codziennie Amerykanie informują o zniszczonych celach należących do Hutich. Oczywiście o trafieniu amerykańskich okrętów nie wspomniano.
Obecnie nawet gdyby doszło jakimś cudem do trafienia zachodniego okrętu, wiarygodność Hutich jest na tyle niska, że mało kto z zachodniej infosfery wziąłby takie deklaracje poważnie. Co ciekawe, również trafienie Contship Ono jest najprawdopodobniej wymysłem Hutich. O takiej sytuacji nie wspomina ani CENTCOM, ani UKMTO. Również właściciel statku, mająca siedzibę w Atenach firma Contship Management, zdementowała trafienie jednostki.
Ostatnim statkiem trafionym przez Hutich jest kontenerowiec M/V Groton (IMO: 9246310), porażony 3 sierpnia. Na pokładzie miał wybuchnąć niewielki pożar, który został ugaszony przez załogę. Był to pierwszy udany atak od dwóch tygodni. Trafienie zmusiło idącą z Dubaju do Dżuddy jednostkę do zmiany kursu. Następnego dnia Groton zawinął do portu w Dżibuti. Właściciel statku, Conbulk Shipmanagement Corporation zapewnił, że atak nie przyniósł ofiar w ludziach ani nie spowodował zanieczyszczeń. Władze portu w Dżibuti udostępniły zdjęcia trafionego statku, na których widać miejsce trafienia na burcie startu. Uszkodzenia nie wydają się jednak duże.
On the 3rd of August, the container ship MV/GROTON was attacked while crossing the Gulf of Aden.
Following the incident, the MV/GROTON arrived at the anchorage in Djibouti on August 4, at 4:00 PM.
DPFZA immediately set up a crisis unit to assess the damage and took measures to… pic.twitter.com/ORDFaAnQaM
— Djibouti Ports & Free Zones Authority (@dpfza) August 6, 2024
W niedzielę 4 sierpnia Ruch Huti najprawdopodobniej odniósł kolejny sukces: zestrzelenie amerykańskiego samolotu bezzałogowego MQ-9 Reaper. Według Hutich byłaby to już siódma maszyna tego typu strącona od początku walk na Morzu Czerwonym. W internecie opublikowano filmy ukazujące zniszczonego drona.
Yemen's Houthis shot down another American MQ-9 Reaper UAV over Saada province.
This is the seventh confirmed American MQ-9 Reaper UAV shot down over Yemen. pic.twitter.com/DY7mNY4yms
— Clash Report (@clashreport) August 4, 2024
W ciągu ostatnich dni pojawiły się kolejne doniesienia o współpracy Ruchu Huti z Federacją Rosyjską. Według Middle East Eye, powołującego się na przedstawiciela władz amerykańskich powiązanego z wywiadem, oficerowie rosyjskiego GRU stacjonują na terytoriach Hutich. Rosjanie mają pełnić funkcje doradcze i wspierać jemeńskich bojowników w atakach na żeglugę handlową. Rzekoma współpraca ma trwać od kilku miesięcy.
Nie pierwszy raz kiedy źródła amerykańskie wypuszczają informacje o powiązaniach Hutich z Rosjanami. W lipcu opisywaliśmy doniesienia mające pochodzić z amerykańskich służb specjalnych na temat planów wspierania ruchu przez Moskwę. Podobnie jak w tamtym przypadku, i tu możemy się ograniczyć jedynie do pewnych domysłów.
Amerykanom w ciągu ostatnich tygodni najwidoczniej zależy na powiązaniu wydarzeń na Morzu Czerwonym z Federacją Rosyjską, co byłoby korzystne z perspektywy politycznej. Dla Moskwy związanie sił amerykańskich na Morzu Czerwonym, a co za tym idzie – amerykańskiego budżetu obronnego, jest również opłacalne. Rosyjskie specsłużby mają długą tradycję działania na obszarze Bliskiego Wschodu, w tym Jemenu, chociaż historycznie to Jemen Południowy był bliżej związany z Rosją.
Można jednak doszukać się kilku argumentów, które podają w wątpliwość te doniesienia. Wydaje się, że Rosjanie mogą w tym scenariuszu o wiele więcej stracić niż zyskać. Relacje Rosji z państwami bliskowschodnimi są co do zasady poprawne, a Arabia Saudyjska odgrywa niekiedy rolę pośrednika między Kijowem i Moskwą. Jednocześnie nie wydaje się, by Rosja mogła zaoferować ruchowi coś więcej niż Iran. Hutim zdarzało się również atakować statki powiązane z Federacją Rosyjską. Czy w takim razie doniesienia o oficerach GRU w szeregach Hutich są prawdą? Nie jest to wykluczone, jednak wątpliwe, aby była to współpraca na dużą skalę.