Według dziennika Yomiuri Shimbun japoński rząd poważnie rozważa rozpoczęcie prac nad rodzimym pociskiem manewrującym. W ministerstwie obrony broń ma być już roboczo określana jako „japoński Tomahawk”.

Prace nad pociskiem miałyby ruszyć już w przyszłym roku budżetowym. Nie wiadomo, czy i jak „japoński Tomahawk” będzie związany z pociskiem przeciwokrętowym XASM-3. Pierwszy japoński pocisk manewrujący ma zwalczać cele lądowe i nawodne; ma wejść na wyposażenie sił lądowych, morskich i powietrznych.

Opracowanie rodzimego odpowiednika Tomahawka byłoby przełomem w japońskiej polityce obronnej. Wprowadzenie takiego uzbrojenia do arsenału Sił Samoobrony będzie miało poważne konsekwencje prawne. Zgodnie z wymogami pacyfistycznej konstytucji Japonia zrezygnowała z posiadania uzbrojenia ofensywnego, takiego jak pociski manewrujące i bombowce.

Premier Shinzō Abe już od pięciu lat intensywnie pracuje nad zmianą ustawy zasadniczej. W kwietniu tego roku rządząca Partia Liberalno-Demokratyczna (LDP) zwróciła się do premiera z prośbą o rozważenie pozyskania przez Siły Samoobrony zdolności ofensywnych. Wśród przedstawionych wówczas postulatów znalazł się między innymi zakup pocisków manewrujących, umożliwiających atak na cele lądowe na terenie Korei Północnej i odbijanie „odizolowanych wysp”, czyli spornego z Chinami archipelagu Senkaku.

Zobacz też: Niepewna przyszłość nowego japońskiego myśliwca

(yomiuri.co.jp)

US Navy