Jak podały kilka dni temu media głównego nurtu, a 2 marca potwierdziła Al-Kaida, zginął jej człowiek numer dwa, zięć samego Osamy ibn Ladina, od ponad osiemnastu lat jeden z najbardziej poszukiwanych terrorystów na świecie: Abu Chajr al-Masri. Poważne wątpliwości mogą jednak wynikać z okoliczności zdarzenia.

Według serwisów prasowych al-Masri zginął 26 lutego, jadąc samochodem w prowincji Idlib w północno-zachodniej części Syrii. Zgodnie z wypowiedziami amerykańskich urzędników jego śmierć miała być wynikiem trafienia pociskiem Hellfire odpalonym z drona sterowanego przez CIA. Także sama Al-Kaida określiła zdarzenie jako „zdradziecki atak drona” koalicji kierowanej przez Amerykanów.

Do powyższych opisów nie pasują jednak zamieszczone na Twitterze zdjęcia samochodu, którym jechał dżihadysta. Pomimo pokaźnej dziury ziejącej z dachu, powstałej w wyniku trafienia, w samochodzie nie wypadła pęknięta przednia szyba, tylna szyba pozostała zaś nieuszkodzona. Pojazd, mimo makabrycznie poskręcanych fragmentów blach, nie nosi także śladów działania fali uderzeniowej, odłamków ani pożaru. Ślady takie powinny być zaś widoczne po użyciu pocisków AGM-114 lub bomb kierowanych GBU-12, stanowiących typowe uzbrojenie dużych bezpilotowców takich jak MQ-9 Reaper.

W związku z tym powstało kilka teorii na temat tego, jak w rzeczywistości mógł wyglądać atak. Jednym z możliwych scenariuszy jest niewybuch bomby lub zastosowanie jako ładunku dla GBU-12 ćwiczebnego korpusu bomby Mk 82, niezawierającego materiałów wybuchowych. Wówczas bomba taka raziłaby cel jedynie energią kinetyczną, o ile oczywiście elektronika statku powietrznego pozwoliłaby na zrzut i naprowadzanie laserem bomby ćwiczebnej, zwykle stosowanej do symulacji bojowego obciążenia samolotów. Przeciwko takiej opcji świadczy jednak brak jakichkolwiek fragmentów bomby na zdjęciu wraku samochodu.

Inna możliwość to użycie małogabarytowych pocisków kierowanych dla dronów, powodujących minimalne zniszczenia uboczne. Chodzi o broń taką jak opracowany przez Lockheeda Shadow Hawk, Pyros Raytheona czy Hatchet firmy ATK. Pociski tej wielkości mogą stanowić uzbrojenie także mniejszych bezpilotowców, jak na przykład RQ-7 Shadow (na zdjęciu). Jeszcze inną opcją jest użycie jednego z typów dronów przeznaczonych do dokonywania ataków samobójczych, takich jak amerykański Switchblade lub izraelski Hero-30. Wówczas jednak, ze względu na mały zasięg maszyny, w pobliżu miejsca akcji musieliby być żołnierze sił specjalnych.

Wedle dziennikarza portalu The Drive Tylera Rogowaya odpowiadać za atak mogą, wbrew oficjalnej wersji, nie CIA, lecz na przykład ugrupowania Daisz lub Hezbollah, oba niechętne Al-Kaidzie. Te zaś mogłyby z powodzeniem użyć do nalotu nawet zwykłego komercyjnego drona dla hobbystów, podwieszając pod niego improwizowane środki bojowe. Cokolwiek było bronią, obiekt ten musiał trafić, nie wywołując zbyt dużych zniszczeń, lecz z bardzo duża celnością w poruszający się samochód.

(thedrive.com, rferl.org)

US Marine Corps