Izraelskie lotnictwo zaatakowało dziś rano baterię przeciwlotniczą położoną pięćdziesiąt kilometrów na wschód od Damaszku. Było to uderzenie odwetowe spowodowane ostrzelaniem izraelskich maszyn wykonujących lot na rozpoznanie nad Libanem. Samoloty znajdowały się w rejonie miasta Baalbek w dolinie Bekaa w północno-wschodnim Libanie.

Według podpułkownika Jonathana Conricusa w czasie ataku ze strony baterii przeciwlotniczej żaden izraelski samolot nie został zestrzelony. Żródła syryjskie wręcz przeciwnie twierdzą, że jedna z maszyn otrzymała bezpośrednie trafienie i musiała salwować się ucieczką. Do ostrzelania samolotów doszło kilka minut przed dziesiątą czasu lokalnego.

Atak odwetowy przeprowadzono prawie dwie godziny później. Na baterię spadły cztery bomby, niszcząc radar kontroli ognia (zobacz też: Izrael grozi zniszczeniem syryjskiej obrony przeciwlotniczej). Wszystkie samoloty biorące udział w uderzeniu na baterię powróciły bezpiecznie do bazy. Nie podano ich typu ani liczby, ale prawdopodobnie były to F-16.

– Ktokolwiek nas zaatakuje, musi liczyć się z tym, że uderzymy w niego – powiedział premier Binjamin Netanjahu. – Dziś starali się strącić nasze samoloty, co jest nie do przyjęcia. Lotnictwo działało precyzyjnie i szybko, niszcząc to, co trzeba było zniszczyć. Będziemy nadal robić wszystko, co jest konieczne do zapewnienia bezpieczeństwa Izraela.

Źródła izraelskie przyznają, że bateria systemu przeciwlotniczego S-200 Wega z pewnością pozostawała pod kontrolą sił rządowych. Izraelskie lotnictwo regularnie dokonuje ataków poza granicami Izraela, w tym na konwoje z bronią, która według danych wywiadowczych ma być przeznaczona dla Hezbollahu.

Zobacz też: Atak izraelskich myśliwców w rejonie Damaszku

(ynetnews, nytimes.com)

Major Ofer, Israeli Air Force, Creative Commons Attribution 4.0 International