We wtorek Iran przeprowadził test swojej rakiety balistycznej średniego zasięgu Shahab-3 zdolnej do ataku na terytorium Izraela. Stanowi to część gier wojennych mających na celu wykazać swoją zdolność do odwetu w przypadku ataku, jaki mógłby być dokonany przez Izrael w związku z irańskim programem nuklearnym.

Obawy te nie są bezpodstawne ze względu na podobne operacje wykonywane przez izraelskie lotnictwo. Mam tutaj na myśli dwie operacje. Pierwszą z nich była „Opera” przeprowadzona w 1981 roku, a polegająca na zniszczeniu irackiego reaktora w Osirak. Drugą był niedawny, bo wykonany pięć lat temu, atak na syryjski reaktor, wypełniony paliwem nuklearnym (Operacja „Orchard”).

Przetestowana rakieta Shahab-3 ma zasięg do 2000 kilometrów (1200 mil), co oznacza, że teoretycznie jest w stanie osiągnąć terytorium Izraela, znajdujące się w odległości 1000 kilometrów. Równocześnie odpalone zostały dwa pociski krótkiego zasięgu i Shahab-1 i Shahab-2, o zasięgu od 300 do 500 kilometrów.

Jako podają irańskie media, „dziesiątki” różnych rodzajów pocisków zostały wystrzelone z różnych części Iranu w kierunku celu położonego na Pustyni Kavir. Celem tym była replika bazy wojskowej założonej w pustyni i wykonane w taki sposób, aby wyglądać jak obiektu, podobny do tych, jakie Stany Zjednoczone mają w krajach sąsiednich, takich jak Afganistan.

Dokonane próby mają na celu wywołanie efektu psychologicznego u Izraela i Stanów Zjednoczonych, aby te zastanowiły się nad opłacalnością potencjalnego ataku na irańskie reaktory jądrowe.

(defencetalk.com)