Rosyjska napaść na Ukrainę obnażyła nieudolność rosyjskiego dowództwa i w krótkim czasie doprowadziła do braków sprzętowych. Zmusiło to Rosjan do sięgnięcia po pomoc sojuszników. Znalazła się wśród nich Islamska Republika Iranu, która wspomogła Moskwę dostawami bojowych bezzałogowych statków latających i amunicji krążącej. Stały się one bronią wymierzoną głównie w miasta, w szczególności Kijów, w połowie października.

Przez krótki czas irańskie dostawy stały się czynnikiem, który pomógł Moskwie przetrwać braki w dostawach pocisków, a w szczególności czasowo obniżyły koszty prowadzenia wojny. Teraz przyszedł czas na odwdzięczenie się za wyświadczoną przysługę.

NBC News, powołując się na urzędników administracji prezydenta Joego Bidena, poinformowało o rosnącym w ostatnim czasie poziomie współpracy między Teheranem a Moskwą. Waszyngton określił te działania jako „bezprecedensowy” stopień pomocy wojskowej i innej pomocy technicznej płynącej z Rosji do Iranu. Dotychczasowe stosunki miały przerodzić się w pełnoprawne partnerstwo obronne. Informacje podawane przez amerykańskie media potwierdził sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby.



– To partnerstwo stanowi zagrożenie nie tylko dla Ukrainy, ale także dla sąsiadów Iranu w regionie – powiedział urzędnik cytowany przez NBC News. – Podzieliliśmy się tymi informacjami z partnerami na Bliskim Wschodzie i na całym świecie.

W szczególności nad Zatokę Perską trafiają różnorodne systemy uzbrojenia i inny sprzęt wojskowy, w tym śmigłowce nieokreślonego typu i systemy obrony powietrznej. Częścią wsparcia miały być szkolenia irańskich pilotów, którzy mieliby zasiąść za sterami myśliwców Su-35. Kurs dla Irańczyków odbył się rzekomo już wiosną tego roku, ale szczegóły są nieznane. Niepotwierdzone informacje mówią, że wyszkoliło się około trzydziestu pilotów.

Potwierdzeniem, że coś jest na rzeczy, może być wrześniowe oświadczenie dowódcy irańskich sił powietrznych. Generał brygady Hamid Wahedi publicznie stwierdził, że trwają zaawansowane rozmowy z Rosjanami w sprawie pozyskania nowych myśliwców. Wahedi nie wymienił typu samolotu, ale opisał go jako maszynę „generacji 4++”, a Rosjanie określają w ten sposób właśnie Su-35. Co więcej, niepotwierdzone doniesienia mówią, że Rosjanie byliby gotowi obniżyć wymagania cenowe dla sojusznika, który oddał im przysługę podczas wojny z Ukrainą.

Moskwa ma ponadto możliwość przyspieszenia takiego transferu. Warto wspomnieć, że dysponuje partią dwudziestu czterech Su-35SE pierwotnie zbudowanych dla Egiptu. Umowa z Kairem jest już historią z powodu sankcji ze strony Stanów Zjednoczonych. Wojna Rosji z Ukrainą sprawiła, że prawdopodobieństwo udzielenia przez Waszyngton zgody na dopięcie transakcji zmalała niemal do zera. Dlatego też Moskwa prawdopodobnie zdecydowała się sprzedać samoloty Iranowi. Maszyny nadal znajdują się w fabryce Suchoja w Komsomolsku nad Amurem. Do tej pory istotną przyczyną miał być brak lotników, którzy potrafiliby wzbić się tymi maszynami w powietrze.



W marcu generał Frank McKenzie, ówczesny szef Dowództwa Centralnego (CENTCOM), wskazał, że Waszyngton był przynajmniej gotowy zaoferować Egiptowi sprzedaż myśliwców F-15 Eagle. Miało być to marchewką dla Egiptu, który miałby być gotowy anulować planowany zakup Flankerów-E. Bardzo wątpliwe, czy te samoloty zmieniłyby równowagę w regionie, a przynajmniej czy zachwiałyby nią, jeśli wziąć pod uwagę, że Izrael ma F-35I Adiry, zaś Arabia Saudyjska – F-15SA.

Nie od dzisiaj wiemy, że stan wojsk lotniczych Iranu jest katastrofalny, głównie za sprawą embarga zakazującego sprzedaży broni ofensywnej do Iranu. Ustanowiła je Rada Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych, przyjmując 20 lipca 2015 roku rezolucję numer 2231. Embargo przestało obowiązywać 18 października 2020 roku. Stworzyło to niepowtarzalną szansę na odbudowę nie tylko lotnictwa wojskowego, ale też wojsk pancernych. Do tej pory nic z tego nie wyszło z powodu braku pieniędzy i skomplikowanej sytuacji politycznej.

Irański F-14A podchodzi do lądowania.
(Shahram Sharifi, GNU Free Documentation License, Version 1.2)

Obecnie w siedemnastu niepełnowartościowych eskadrach irańskich wojsk lotniczych służą między innymi myśliwce F-5E i F-4D/E, Chengdu F-7, wyremontowane F-14 Tomcaty, Su-22, MiG-i-29 i szkolno-bojowe Mirage’e F1BQ, a więc samoloty o niskim potencjale jak na lata dwudzieste XXI wieku. Dostępność floty lotnictwa myśliwskiego zmniejszyła się z powodu naturalnych procesów starzenia i braku części zamiennych do maszyn, które do Iranu napływały z Zachodu. Okresowe remonty, a nawet modernizacje nie mogły zmienić całościowego obrazu: irańskie lotnictwo myśliwskie w przypadku konieczności unieszkodliwienia intruzów w walce powietrznej będzie niezdolne do wykonania tego zadania.



Właśnie z tego powodu wojska lotnicze pilnie potrzebują wzmocnienia. Plany sięgają co najmniej 2010 roku, a Teheran jest zainteresowany głównie sprzętem rosyjskim, ale pojawiały się również rozwiązania chińskiej proweniencji. Przez wiele lat torpedowane były przez oenzetowskie embargo. Co jakiś czas pojawiały się mniej lub bardziej wiarygodne informacje na temat irańskiego zainteresowania samolotami bojowymi. Już w 2016 roku szef resortu obrony Hosejn Dehgan zauważył, że ministerstwo skupi się na zakupie myśliwców jako działaniu priorytetowym.

Su-35S.
(Alan Wilson, Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic)

Minister obrony zaznaczył wówczas, że wzmocnieniem będą maszyny rosyjskie, a najlepiej w tej roli sprawdziłyby się samoloty produkowane przez koncern Suchoja, które miały pasować do irańskiego systemu obrony powietrznej. Początkowo irańskie dowództwo sił powietrznych preferowało zakup (nominalnie) wielozadaniowych Su-30SM. W grę wchodziły również bombowce frontowe Su-34 i myśliwce Su-35. Listę sformułowano pod wpływem rosyjskiej obecności w syryjskiej przestrzeni powietrznej. Lotnictwo wojskowe kraju ajatollahów potrzebowało około 200 myśliwców i do tej pory nic się nie zmieniło.

Irański przemysł lotniczy nie był zdolny stanąć na wysokości zadania. Samoloty Kousar nie były w stanie zaspokoić potrzeb z powodu słabej wartości bojowej i małej liczby wyprodukowanych egzemplarzy. Iran deklaruje możliwość sprzedaży tych samolotów – będących niemal wierną kopią amerykańskich dwumiejscowych F-5F – na rynki państw słabiej rozwiniętych. Natomiast myśliwiec Ghaher-313 (Zdobywca) umarł śmiercią naturalną jeszcze przed oblotem, a Teheran zaniechał nawet wzmianek propagandowych na jego temat. Los Ghahera-313 podzieliła inna irańska perełka: HESA Szafagh.

Irański F-4E.
(Shahram Sharifi, GNU Free Documentation License, Version 1.2)



W listopadzie 2018 roku pojawiły się doniesienia, że Teheran może być poważnie zainteresowany kupnem myśliwców wielozadaniowych PAC/CAC JF-17 Thunder. Pasdarani mieli być o krok od podpisania porozumienia z Pakistanem. Do dzisiaj nic nie wskazuje na to, aby sygnowano nawet wstępne porozumienie. W grudniu 2019 roku Iran rozważał nabycie dwudziestu czterech rosyjskich Su-57 za 3 miliardy dolarów. Zakup w części zostałby sfinansowany z rosyjskiego kredytu. Na przeszkodzie stanęły jeszcze wówczas istnienie embarga, pusta kiesa ajatollahów i potencjalna trudność zintegrowania maszyn z irańskim systemem obrony powietrznej.

W czerwcu 2020 sprawa wzmocnienia floty myśliwców znów wypłynęła na powierzchnię. Wówczas sekretarz stanu Mike Pompeo zapewniał, że Stany Zjednoczone nie pozwolą na to, aby na uzbrojenie Iranu trafiły rosyjskie samoloty bojowe Su-30 i chińskie J-10. Wystawił się przy tym na kpiny, sugerując, że maszyny te mogłyby stanowić zagrożenie dla Szwecji. Niemniej potencjalnie chętnych dostawców jest więc wielu, ale wszystko wskazuje, że nowy poziom rosyjsko-irańskich stosunków w zakresie obronności sprawią, iż to maszyny Suchoja będą latać z zielono-biało-czerwonymi kokardami.

Zobacz też: Boeing szykuje latającą cysternę MQ-25 do roli samolotu zwiadowczego

Dmitry Terekhov, Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic