Pomimo prośby malijskiego rządu i pozytywnej odpowiedzi ONZ, interwencja w tym zmagającym się z islamistami afrykańskim kraju nie jest pewna. Powód – brak chętnych do przeprowadzenia takiej operacji.

Na czwartkowym posiedzeniu Rada Bezpieczeństwa ONZ opowiedziała się za interwencją w Mali pod „afrykańskim kierownictwem”. Rząd w Bamako zwrócił się także z podobną prośbą do Francji. Jednakże prezydent François Hollande oświadczył, że pomimo “głębokiego zatroskania” Francja nie podejmie się przeprowadzenia interwencji inaczej niż w ramach ONZ. Zaznaczył jednocześnie, że Paryż opracowuje rozwiązanie kryzysu „we współpracy ze swoimi afrykańskimi partnerami” i jest przygotowany „powstrzymać ofensywę terrorystów, jeżeli posuną się dalej.” Także Unia Europejska wykluczyła możliwość przeprowadzenia interwencji własnymi siłami, pozostając przy szkoleniu wojsk rządowych.

Kryzys w Mali rozpoczął się wraz z przewrotem wojskowym w marcu ubiegłego roku. Zamieszanie wykorzystali islamiści, którzy przejęli kontrolę nad walczącą na północy kraju tuareską partyzantką, wzmocnioną weteranami i bronią pozostałymi po wojnie domowej w sąsiedniej Libii. Obecnie Ruch na Rzecz Jedności i Dżihadu w Afryce Zachodniej (MOJWA) kontroluje już 2/3 powierzchni Mali, gdzie przystąpił do wprowadzania szariatu. Analitycy ostrzegają, że istnieje ryzyko przekształcenia terenów kontrolowanych przez MOJWA w „twierdzę islamskiego terroryzmu”.

(welt.de)