Tapir Gao, przewodniczący Indyjskiej Partii Ludowej (BJP) w stanie Arunachal Pradesh, kolejny raz oskarżył Chińczyków o wtargnięcie na terytorium Indii. Tym razem chińskie wojsko ma okupować około pięćdziesięciu kilometrów kwadratowych obszar, co może doprowadzić do napięć porównywalnych z kryzysem na płaskowyżu Doklam.

We wrześniu tego roku Tapir Gao również oskarżył Chińczyków o naruszenie granicy. Wówczas chodziło o dystrykt Anjaw, gdzie Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza miała wtargnąć na głębokość stu kilometrów. Oświadczenie zostało jednak szybko zdementowane przez indyjskie wojsko, które stwierdziło, iż konstrukcie uznane przez Gao za ślady obecności Chińczyków były typowymi tymczasowymi mostami budowanymi przez lokalne społeczności podczas pory deszczowej.

Tym razem Gao nie przedstawił żadnych, nawet pozornych, dowodów na obecność obcych żołnierzy na terenie Arunachal Pradesh. Trudności w demarkacji granicy sprawiają, że często dochodzi do incydentów granicznych, a kilka miesięcy temu doszło nawet do rękoczynów. Jedną z propozycji mających doprowadzić do normalizacji stosunków jest koordynowanie przez Chiny i Indie patroli na spornych obszarach.

Zobacz też: Kolejne chińskie korwety dla Bangladeszu

(newindianexpress.com, timesofindia.indiatimes.com)

Cpl. Hilda Becerra, USMC