Holenderski dziennik De Telegraaf pisze, że tamtejsza scena polityczna jest zgodna jak nigdy co do tego, iż wojska lądowe nie mogą dłużej funkcjonować bez czołgów podstawowych. Partia Ludowa na rzecz Wolności i Demokracji (VVD), Apel Chrześcijańsko-Demokratyczny (CDA) i Unia Chrześcijańska (CU) chcą wspólnie doprowadzić do ponownego wyposażenia holenderskich wojsk lądowych w czołgi.

Zdaniem partii koalicyjnych wojna w Ukrainie dowodzi, że czołgi są kluczowe dla obrony narodowej, zaś apel generałów o ponowne utworzenie batalionów czołgów jest zasadny. Właściwe pytanie ma dotyczyć nie tego, czy pojazdy pancerne są potrzebne, ale tego, kiedy mogą trafić do służby w Koninklijke Landmacht.

– To logiczny rozwój wydarzeń, biorąc pod uwagę doświadczenia w Ukrainie, ale także ze względu na znacznie zwiększony budżet obronny – mówi Peter Valstar, poseł VVD w programie Goedemorgen Nederland w NPO 1. – Na szczęście Holandia nie próżnowała w ostatnich latach.



Valstar – nomen omen liberał – podkreślił, że dodatkowe 5 miliardów euro (budżet wzrósł z 12,4 miliarda do 17,4 miliarda) przeznaczone na obronę jest i tak niewystarczające. Jego zdaniem wojna w Ukrainie pokazuje, że czołgi są „naprawdę niezastąpione”. Jest to zasadnicza wolta, gdyż od 2011 roku Holendrzy nie mają czołgów na własność. Istnieje tylko holendersko-niemiecki 414. Batalion Pancerny 43. Brygady Zmechanizowanej, organizacyjnie połączonej z niemiecką 1. Dywizją Pancerną.

Holendrzy podkreślają, że doświadczenie wyniesione z funkcjonowania tej jednostki to duży kapitał, który będzie wykorzystany w przyszłości. Prawdą jest, że na utworzeniu międzynarodowej jednostki pancernej zależało szczególnie Holendrom, którzy wcześniej byli przekonani, że czołgi w dobie pokoju w Europie i ograniczenia wydatków zbrojeniowych nadają się na pierwsze cięcia. Jak pomyślano, tak zrobiono – i lekką ręką pozbyto się czołgów. Trzy lata później Rosja zaanektowała Krym. Holendrzy jednak bronią swojej decyzji.

Holenderskie Leopardy 1, 1968 rok.
(Eric Koch / Anefo via Nationaal Archief)

Ograniczenie wydatków budżetowych miało być lekiem na bolączki sektora publicznego i całej gospodarki. Na początku 2010 roku kryzys euro i zadłużenie doprowadziły do cięć w sektorach, w których miało okazać się to najmniej dolegliwe. Bezpieczna wówczas Holandia spadek wydatków wojskowych miała przełknąć bezproblemowo. Kuracja oszczędnościowa była dotkliwa dla sił zbrojnych, które musiały zredukować liczebność z 69 tysięcy do 57 tysięcy żołnierzy. Na holenderskich problemach skorzystała Finlandia, która odkupiła 100 czołgów za 200 milionów euro.



Jak się okazało i jak zawsze w takim przypadku bywa, zlikwidować coś jest znacznie łatwiej niż przywrócić do realnego użytku. Sytuacja obronna Holandii nie napawała optymizmem i w 2016 roku zaniepokoiła Sojusz Północnoatlantycki. Rok później Rada Doradcza holenderskiego rządu wydała bardzo surowy raport na temat polityki obronnej kraju.

– Pogorszeniu w ostatnich latach w następstwie zagrożeń płynących ze strony Rosji, Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej uległa sytuacja w zakresie bezpieczeństwa, ale też pod wyraźnym znakiem zapytania stoi gotowość operacyjna holenderskich sił zbrojnych – ubolewał Joris Voorhoeve, jeden z autorów dokumentu.

W styczniu 2014 roku Helsinki zdecydowały się na pozyskanie stu używanych czołgów podstawowych Leopard 2A6NL, które pierwotnie miały trafić do Indonezji i Peru.
(MKFI, domena publiczna)

Częściowo problem braku czołgów rozwiązano w 2018 roku, gdy wydzierżawiono od Niemiec osiemnaście Leopardów 2A6MA2. Założono, że gdy pojawi się konieczność obrony terytorium Holandii, wozy faktycznie i prawnie należące do Bundeswehry zostaną do tego wykorzystane. Przynajmniej teoretycznie, bo 414. Batalion Pancerny stacjonuje w Bergen-Lohheide w Dolnej Saksonii.

Dzierżawę można było wykorzystać propagandowo jako „odrodzenie się” wojsk pancernych. Ale w latach dziewięćdziesiątych tamtejsze siły zbrojne posiadały 445 czołgów, które z czasem modernizowano do wersji A5 i A6.



– Czołgi pozostają niezbędne, nawet podczas misji zamorskich – wyjaśniał generał Mart De Kruif, ówczesny szef sztabu Koninklijke Landmacht. – Potrzeba jego możliwości, siły ognia, mobilności, ochrony, aby zdominować przeciwnika w terenie.

Dopiero wojna w Ukrainie z 2022 roku uzmysłowiła holenderskim politykom, że posiadanie własnych czołgów jest jedynym gwarantem, że będzie można je szybko wykorzystać w przypadku pogwałcenia integralności terytorialnej państwa. Dzisiaj retoryka jest więc zupełnie inna. Na poziomie politycznym wszystko ma iść bezproblemowo.

Wouter de Winther, komentator polityczny De Telegraaf, uważa, że szefowa resortu obrony Kajsa Ollongren jest zwolenniczką idei posiadania przez Holandię własnych czołgów. Zresztą w przeszłości jest partia zawsze opowiadała się za takim rozwiązaniem. Taki stan rzeczy spowoduje uzyskanie większości parlamentarnej, a więc niemal bezproblemowy proces legislacyjny w parlamencie.

Tendencja wydaje się nie do odwrócenia, a przed Koninklijke Landmacht otwierają się nowe perspektywy. Reaktywacja ma początkowo dotyczyć jednego batalionu czołgu, ale w nieodległej perspektywie mają dołączać kolejne. A wszystko przy wsparciu kilku partii.

Oprócz tego, kiedy Holandia otrzyma czołgi, interesujące jest to, który czołg wybierze. Wszystko podpowiada, że będzie to najnowsza wersja Leoparda 2. Biorąc pod uwagę czas procesu legislacyjnego, będzie to prawdopodobnie wersja A8. Berlin planuje złożyć „trzycyfrowe” zamówienie na te czołgi od Krauss-Maffei Wegmann, nie tylko dla Bundeswehry, ale także dla ewentualnych partnerów międzynarodowych.



Leopard 2A8 bazujący na Leopardzie 2A7HU, produkowanym dla Węgier, opracowywany jest na bazie doświadczeń z obserwacji wojny rosyjsko-ukraińskiej. Ma otrzymać nową wersję aktywnego systemu ochrony Trophy. Strop wieży ma być dodatkowo chroniony przed niewielkimi bombami i granatami zrzucanymi z dronów. W miarę odtwarzania batalionów Koninklijke Landmacht będzie prawdopodobnie zainteresowane Leopardem 2AX, który ma pojawić się za kilka lat.

Z kronikarskiego obowiązku przypomnijmy, że rok 2022 diametralnie zmienił postrzeganie przez Holendrów konieczności posiadania artylerii rakietowej dalekiego zasięgu. 16 maja zawarto umowę między ministerstwami obrony Izraela i Holandii w sprawie zestawów PULS. W ramach umowy Elbit dostarczy dwadzieścia PULS-ów zintegrowanych z platformą samochodową wybraną przez dowództwo do spraw wyposażeniowych COMMIT, a także pociski rakietowe różnego zasięgu oraz usługi szkoleniowe i serwisowe. Za całość holenderski podatnik zapłaci 305 milionów dolarów (około 1,28 miliarda złotych).

Zobacz też: Szwedzka marynarka planuje pozyskać duże okręty bojowe

ministerstwo obrony Holandii