Trapiony licznymi problemami Heckler & Koch planuje wielki powrót. Reorganizacji firmy towarzyszyć będzie udział w przetargu na nowe karabinki dla armii francuskiej.
Oprócz afery wokół G36 zakład z Oberndorfu trapiło także coraz większe zadłużenie, które sięga już 300 milionów euro. Agencje ratingowe przyznają Heckler & Koch ocenę CCC. Ażeby ratować firmę, jej właściciel Andreas Heeschen doinwestował ją kwotą sześćdziesięciu milionów euro z prywatnych środków. Ponad to zatrudnił Keitha Halseya, który w ubiegłym roku uratował holenderską firmę Ignitio Finance BV. Heckler & Koch wszedł także na giełdę, jednak firma jest notowana nie we Frankfurcie nad Menem, ale w Paryżu. Celem Heeschena jest redukcja zadłużenia o jedną trzecią, do 200 milionów euro, uzyskanie ratingu B i zwiększenie obrotów. Pomimo sporów z niemieckim ministerstwem gospodarki obroty firmy powinny w tym roku wzrosnąć ze 150 do 180 milionów euro.
Sam Heeschen głównej szansy upatruje w przetargu na nowe karabinki szturmowe ogłoszonego przez Francję. Paryż chce zakupić 90 tysięcy karabinków, które zastąpią pozostający w służbie od niemal czterdziestu lat FAMAS. Firma z Oberndorfu zamierza wystawić w konkursie HK416A5, broń znaną już francuskim żołnierzom: używają jej spadochroniarze wojsk lądowych i sił powietrznych. Rywalami Heckler & Koch na pewno będą FN i SIG Sauer.
(faz.net, welt.de, fot. PRT Meymaneh na licencji Creative Commons Attribution 2.0 Generic via Wikimedia Commons)