Hamasowskie służby rządzące w Strefie Gazy poinformowały, że seria izraelskich nalotów w nocy z 28 na 29 października oraz dziś rano – trwająca łącznie około dwunastu godzin – zabiła co najmniej 104 osoby, w tym 46 dzieci. Liczba ofiar została potwierdzona agencję AFP, która uzyskała dostęp do dokumentów z pięciu szpitali w Strefie Gazy. Izrael twierdzi, że zaatakował kilkadziesiąt celów w ramach infrastruktury terrorystycznej i zlikwidował pewną liczbę terrorystów, w tym dwóch dowódców batalionów i aż szesnastu dowódców kompanii, ale po zakończeniu nalotów rozejm ponownie wszedł w życie.

Niemniej jeszcze tego samego dnia, około 17.00 czasu polskiego, lotnictwo Cahalu przeprowadziło kolejne uderzenie na cel w Strefie Gazy: skład broni zidentyfikowany jako źródło nadchodzącego ataku na terytorium Izraela. Cel znajdował się w pobliżu miasta Bajt Lahija, na północnym pograniczu Strefy Gazy. Tu zginęły dwie osoby.

Iskrą, która spowodowała tę gwałtowną i krwawą eskalację, była potyczka między hamasowcami a żołnierzami Cahalu w Rafah w południowej części Strefy Gazy. Zginął tam starszy sierżant rezerwy Jona Efraim Feldbaum, lat 37, pochodzący z nielegalnego osiedla Nerija na Zachodnim Brzegu. Feldbaum służył jako operator maszyn ciężkich.

Według udostępnionych informacji we wtorek 28 października około godziny 15.45 w dzielnicy Dżenina hamasowscy strzelcy wyborowi ostrzelali budynek używany przez izraelskich żołnierzy i koparkę obsługiwaną przez Feldbauma, który zginął od kuli. Wkrótce potem hamasowcy ostrzelali Izraelczyków z granatników przeciwpancernych i uszkodzili pojazd opancerzony, nie powodując jednak dalszych strat w ludziach.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 2000 złotych miesięcznie.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.

GRUDZIEŃ BEZ REKLAM GOOGLE 89%

Wypowiedzi przedstawicieli amerykańskiej administracji sugerują, że Waszyngton zgadza się z izraelskim stanowiskiem, iż uderzenia odwetowe były uzasadnione, a po ich zakończeniu rozejm może trwać dalej jakby nigdy nic. Porozumienie, które doprowadziło do (niedoskonałego, jak widać) wstrzymania wojny w Strefie Gazy jest największym osiągnięciem dyplomatycznym Donalda Trumpa, a ten oczywiście nie lubi się przyznawać do porażki. Amerykanie będą więc kombinować, aby tylko nie musieć powiedzieć, że się nie udało. Sprzyja im to, że kierownictwo Hamasu najwyraźniej także chce utrzymania rozejmu.

Rzecz jasna, podobny cel przyświeca Binjaminowi Netanjahu. Z jednej strony utrzymywanie stanu kryzysu pomaga mu utrzymać się przy władzy i uniknąć wyroku więzienia za malwersacje finansowe, ale z drugiej – naród izraelski ma już dość wojny i w swej ogromnej większości chce tylko odzyskać zwłoki ostatnich zakładników i wrócić do normalnego życia. Rozpalenie wojny na nowo (czy też pozwolenie, aby rozpalił ją Hamas, co w tym wypadku na jedno wychodzi) może skończyć się wyłącznie kolejną falą ogromnych manifestacji.

Namiastką powrotu do normalności jest zniesienie stanu wyjątkowego w południowym Izraelu, obowiązującego od 7 października 2023 roku. Tylko oczywiście pozostaje jeszcze „drobna” kwestia normalności dla zwykłych Gazańczyków i Gazanek. Minione trzy tygodnie dały nadzieję na utrwalenie się pewnej małej stabilizacji. Teraz ta nadzieja z hukiem już po raz kolejny wyleciała w powietrze. Od wejścia w życie rozejmu w Strefie Gazy zginęło 211 osób, z czego połowa we wczorajszej serii nalotów. Liczba ofiar śmiertelnych całej wojny po stronie gazańskiej to blisko 69 tysięcy.

Rozbrajanie Hamasu

Niemniej wszystkie zainteresowane strony (poza samym Hamasem) zgadzają się, że w tej konkretnej sytuacji to hamasowcy oddali pierwsze strzały. Premier Kataru Muhammad Abd ar‑Rahman as‑Sani przyznał, że palestyńska organizacja złamała warunki rozejmu i że było to bardzo frustrujące dla Katarczyków i, szerzej, wszystkich podmiotów zaangażowanych w mediacje między walczącymi stronami.

Szefostwo Hamasu stoi na stanowisku, iż nie miało kontaktu z bojownikami, którzy dopuścili się ataku w Rafah. Jest to prawdopodobna hipoteza, jeśli wziąć pod uwagę warunki panujące w Gazie, a także sam sposób działania Hamasu na polu walki, oparty na działaniu małych, półautonomicznych komórek. As-Sani podkreślił, że w tym momencie nie ma już sensu roztrząsać, kto zawinił, a ważniejsze jest działanie na rzecz utrzymania rozejmu.

Oprócz tego premier Kataru odniósł się do kwestii rozbrojenia Hamasu, stanowiącego jedno z głównych żądań Izraela. As-Sani przyznał, że będzie to skomplikowany proces, ale nie ma wyjścia – plan Trumpa zakłada, że organizacja musi się rozbroić – toteż przede wszystkim trzeba będzie uświadomić tę konieczność samemu Hamasowi.

Izraelska prawica domaga się jednak nie rozbrojenia Hamasu, ale całkowitego rozwiązania. Minister bezpieczeństwa państwowego Itamar Ben Gwir z kahanistycznej partii Żydowska Siła oświadczył, że jeśli Netanjahu zrezygnuje z dążenia do likwidacji Hamasu, jego rząd straci prawo do istnienia. Minister wykpił też odwet Cahalu za śmierć sierżanta Feldbauma. Jego zdaniem Cahal powinien był wznowić pełnoskalową wojnę.

x.com/idfonline