Trwające właśnie ćwiczenia z cyklu „Flintlock”, podczas których Amerykanie szkolą żołnierzy z państw Afryki Zachodniej, szczególnie żołnierzy wojsk specjalnych, znacznie się różnią od poprzednich edycji. Ostatnie miesiące okazały się wyjątkowo trudne dla Stanów Zjedno­czo­nych, które traciły kolejnych strategicznych sojuszników na konty­nen­cie. Odwrót w Sahelu sprawił, że urosło znaczenie mniejszych krajów nadal gotowych do bliskiej współpracy w Waszyngtonem.

Tegoroczna edycja „Flintlock” odbywa się głównie na terytorium Ghany (po raz drugi z rzędu) i Wybrzeża Kości Słoniowej (po raz trzeci). Powierzenie Ghańczykom i Iworyjczykom organizacji manewrów jest również gestem politycznym. Podkreś­lanie bliskich relacji ma szczególne znaczenie w obliczu ostatnich wydarzeń w Sahelu.



Manewry odbywają się od 13 do 24 maja. Zaproszone zostały oddziały z trzydziestu krajów, liczące łącznie około 1300 osób. Celem, jak co roku, ma być budowa lepszej kooperacji między uczestnikami. Tegoroczną edycję najlepiej podsumo­wuje wypowiedź kontradmirała Ronalda A. Foya, który stwierdził, że ćwiczenia mają pomóc w „stawianiu czoła nowym wyzwaniom”. Jest to dość wprost wyrażona obawa o rosnące wpływy Rosji na kontynencie. Moskwa odniosła pasmo sukcesów w zakresie wiązania ze sobą sahelskich junt, tworząc pas sojuszy obejmujący do tej pory Sudan, Niger, Burkina Faso i Mali.

Niejasna jest również pozycja Amery­kanów w Czadzie. Niedawne wybory prezydenckie pokazały, że wojskowa dyktatura nie zamierza oddać sterów w państwie. W wyniku głosowania – odby­wa­ją­cego się w cieniu oskarżeń o nadużycia i fałszerstwa – władzę utrzymał generał Mahamat Déby Itno. W ostatniej fazie kampanii wyborczej władze wyrzuciły amerykańskich żołnierzy z kraju. Warto wspomnieć, że w przeci­wień­stwie do innych sahelskich junt Czad nie podjął podobnych działań wobec sił francuskich. Jean-Marie Bockel, francuski wysłannik do Afryki, stwierdził, że Paryż ma zamiar nadal utrzymywać obecność wojskową w kraju. Czad bierze też udział w obecnych ćwiczeniach.

„Flintlock 2024” to jednak nie tylko zwiększanie możliwości przeciwdziałania Rosji, ale również walka z ekstremistami. Sytuacja na kontynencie z roku na rok jest coraz gorsza. W 2023 roku liczba zgonów związanych z atakami ze strony bojowników wzrosła o 20% – z 1942 do 23 322 osób. 80% wszystkich ofiar zostało zabitych w Sahelu i Somalii. Pozytywna wiadomość jest taka, że ogromny spadek w tym zakresie odnotowano w Mozam­biku i Afryce Północnej.



Przed wielkimi manewrami odbyły się mniejsze ćwiczenia, w których wzięły udział siły powietrzne Stanów Zjedno­czo­nych i Ghany. Z bazy Morón w Hiszpanii przyleciały dwa bombowce B-1B Lancer i dwie latające cysterny KC-135R Strato­tanker. W trzydniowym szkoleniu uczestniczyli również członkowie brytyj­skiego 1. batalionu Pułku Rangersów.

Skupienie się na współpracy z krajami wybrzeża ma również związek z zagrożeniem ze strony piratów. Stąd też obecność włoskiego patrolowca Coman­dante Bettica (P492) wraz ze śmigłowcem HH-101A Caesar. Zatoka Gwinejska od lat pozostaje szczególnie niebezpiecznym akwenem, na którym bardzo aktywne są grupy przestępcze. Mimo to najważ­niej­szym zagrożeniem dla stabilności regionu nie są morscy bandyci, ale rosyjscy najemnicy.

Rosjanie zdobywają sojuszników

Rosjanie mimo wszystko wygodnym partnerem dla afrykańskich autokratów. Większości z nich zależy na utrzymaniu się przy władzy, dlatego przymykają oko na przestępstwa wobec ludności cywilnej czy niski profesjonalizm wynajętych sił. W walce o pozostanie u władzy posiadanie do dyspozycji relatywnie dobrze wyposa­żonej bandy może ułatwić utrzymanie się na szczycie, nawet jeśli będzie trzeba poświęcić dobro cywilów.



Generał Michael Langley, stojący na czele Dowództwa Afrykańskiego, uważa, że za obecnie problemy Stanów Zjednoczonych w Afryce odpowiadają rosyjskie kampanie dezinformacyjne. Wska­zu­jąc afrykański internet jako kolej­ne pole walki o wpływy z Kremlem, gene­rał potwierdził, że prosił Depar­ta­ment Stanu o przeznaczenie dodat­ko­wych funduszy na odpieranie propagandowej ofensywy Moskwy. Jak widać, Zachód już zaczyna słono płacić za niedocenienie potencjału rosyjskich kampanii medialnych.

Wzmocnienie wpływów Rosji będzie oznaczało zwiększenie zagrożenia dla Europy. Przez zachodni Sahel przebiega wiele szlaków służących przemytnikom ludzi do przerzucania imigrantów na południowe wybrzeża Morza Śród­ziemnego. Potencjał do wywołania kolejnego kryzysu migracyjnego może być wykorzystywany do wywierania presji na Europę. Na razie Kreml koncentruje się na umacnianiu swojej pozycji, wykorzystując społeczno-polityczne fun­da­menty zbudowane latami kampanii dezinformacyjnych.

Rozłam w łonie ECOWAS zapowiada koniec marzeń o budowie organizacji między­na­ro­dowych i realizacji idei panaf­ry­kańskich. Odradzający się klub dyktatorów, jak kiedyś złośliwie określano Organizację Jedności Afrykańskiej, świadczy o tym, że region cofa się politycznie do czasów zimnej wojny. Osłabienie struktur ośmieli orga­ni­zacje pozapaństwowe – sepa­ra­tystów, terro­rys­tów i zor­ga­ni­zowane grupy przestępcze.

25 stycznia malijska junta podjęła decyzję o oficjalnym wypowiedzeniu Porozumień Algierskich, będących formalnym zawie­szeniem broni między władzami a sepa­ra­tys­tami doma­ga­ją­cymi się powo­łania nie­pod­leg­łego Azawadu. Zastą­pienie fran­cus­kich żołnierzy rosyj­skimi najem­ni­kami wysłało jasny sygnał do Tuaregów: rząd jest słaby i można wznowić walkę na Saharze.



Elmaouloud Ramadane, rzecznik jednej z koalicji zbrojnych organizacji Tuaregów, stwierdził że bojownicy spodziewali się jednostronnego wypowiedzenia układu przez rząd. – Oczekiwaliśmy tego od chwili gdy sprowadzili Wagnerowców, przegnali MINUSMA i zaatakowali nasze pozycje w terenie – oświadczył.

Mali, Burkina Faso i Niger ogłosiły 28 stycz­nia opusz­czenie Wspól­noty Gospo­dar­czej Państw Afryki Zachodniej. Powodem ma być utrzymywanie przez organizację „nieludzkich” sankcji gospo­dar­czych. Warto wspomnieć, że w każdym przypadku zostały one wpro­wa­dzone jako reakcja na złamanie procedur i przejęcie władzy w drodze wojskowego zamachu stanu przez rządzące w krajach junty.

Wyjście tych krajów z ECOWAS było kwestią czasu, szczególnie wobec postępującej integracji trzech sahelskich junt. 16 września 2023 roku w stolicy Mali doszło do sformalizowania współpracy wojskowej między krajami. Przymierze nosi nazwę Sojuszu Państw Sahelu (l’Alliance des États du Sahel). Te trzy autokracje więcej łączy niż dzieli. Nie tylko zaliczają się do najbiedniejszych na świecie i najbardziej uzależnionych od pomocy zagranicznej, ale również muszą mierzyć się z podobnymi wyzwaniami.

Rosyjskie zaangażowanie wykracza poza polityczne deklaracje. Nigerska telewizja Télé Sahel opublikowała materiał potwier­­dza­jący przylot do Niamey rosyjskich instruk­torów w dniu 12 kwietnia. Po kryzysie w relacjach z Francją i Stanami Zjedno­czonymi Niger zdecy­do­wanie postawił na współpracę z Rosją.

Zespół rosyjskich wojskowych przyleciał do stolicy Nigru na pokładzie Iła-76 o numerach RF-78795. Wraz z ludźmi dostarczony został ciężki sprzęt. Poja­wiają się pogłoski o komponentach systemu przeciw­lotniczego S-300 lub S-400. Jednym z głównych celów operacji ma być rozbudowa obrony przeciw­lotniczej, która dzięki rosyjskim systemom ma umożliwić rządzącej juncie „całkowite przejęcie kontroli nad przestrzenią powietrzną”.



Korpus Afrykański, spadkobierca wpły­wów Grupy Wagnera znajdujący się pod kontrolą ministerstwa obrony, ma stanowić najnowsze przedłużenie woli Kremla na kontynencie. Wizyta w Nigrze jest pierwszą poważną operacją podjętą przez grupę. Przybyli do Nigru instruktorzy mają szkolić lokalne siły w zakresie obsługi systemów przeciw­lotniczych, jednak mało prawdopodobne, aby w najbliższej przyszłości mieli zostać wycofani. Pojawiły się pogłoski suge­rujące, że Rosjanie mają zająć bazę w Agadezie po spodziewanym wycofaniu się Amerykanów.

Sprowadzenie rosyjskich systemów przeciwlotniczych jest decyzją typowo polityczną. Ani Al-Ka’ida, ani Da’isz, które stanowią w regionie największe zagro­że­nie, nie dysponują siłami powietrz­nymi. Dlatego wzmocnienie tego rodzaju w najmniejszym stopniu nie może być postrzegane jako odpowiedź na realne potrzeby Nigru.

Kreml, dobrze czując się w realiach negocjacji z postawionymi pod ścianą juntami, sprawnie wykorzystuje swoją pozycję do wzmacniania wpływu na państwa Sahelu i szerzej całej Afryki. Wsparcie wojskowe ma przede wszystkim wymiar symboliczny i polityczny. Jest ono elementem globalnej gry, której ofiarą stają się mieszkańcy kontynentu. Wsparcie ze strony Zachodu nie wystarczyło do złamania miejscowych grup terrorystycznych, jednak wymiana Francuzów i Amerykanów na rosyjskich najem­ników z pewnością nie przyczyni się do poprawy sytuacji.

US Air Force / Staff Sgt. Jennifer Healy