Filipińska marynarka wojenna ogłosiła zamiar powołania paramilitarnych milicji morskich złożonych z rybaków. Mają one przeciwdziałać analogicznym chińskim formacjom na Morzu Południowochińskim. Ostateczna decyzja należy jednak do prezydenta Rodriga Duterte, który od początku kadencji dążył wprawdzie do zbliżenia z Pekinem i rozluźnienia więzów z Waszyngtonem, ale w ostatnich miesiącach dokonał wyraźnej rewizji stanowiska.

Ogłoszone w lutym tego roku z wielką pompą wypowiedzenie porozumienia VFA (Visiting Forces Agreement), regulującego zasady przebywania amerykańskich wojsk na terenie Filipin, już w czerwcu zostało zawieszone. We wrześniu podczas Sesji Ogólnej Zgromadzenia ONZ Duterte w mało zawoalowany sposób skrytykował działania Chin na Morzu Południowochińskim.

Również w najbliższym otoczeniu prezydenta są zwolennicy bardziej zdecydowanego przeciwstawienia się chińskiej ekspansji. Senator Imee Marcos, córka dawnego dyktatora Ferdinanda Marcosa, zaproponowała nawet skierowanie w sporne regiony jednostki specjalnej marynarki wojennej NAVSOG.

Podczas wystąpienia przed senatem sekretarz obrony Delfin Lorenzana wskazał zalety milicji morskich i ich spodziewaną skuteczność w kontrowaniu prowadzonych przez Chiny działań w szarej strefie między pokojem a otwartym konfliktem. Podkreślił, że chińskie formacje paramilitarne są de facto częścią sił zbrojnych, a wchodzący w ich skład rybacy „zajmują się także połowami”. Jednocześnie ostudził entuzjazm co do tworzenia milicji. Jasno stwierdził, że wobec napiętego budżetu i licznych programów modernizacyjnych na tworzenie kolejnych formacji zwyczajnie brakuje pieniędzy.

Marynarka wojenna pośrednio zbywa te zarzuty, stwierdzając, że właściwe przygotowanie milicji morskich wymaga czasu. Konieczne jest przede wszystkim odpowiednie przeszkolenie we współpracy z wojskiem i strażą wybrzeża, a także właściwym reagowaniu w przypadku konfrontacji z Chińczykami, tak by osiągać zamierzone cele bez nadmiernej eskalacji.

Do tego przedstawiony plan jest dość skromny. Początkowo przeszkolonych miałoby zostać około 240 rybaków. Milicje morskie dostały roboczą nazwę Cafgu Active Auxiliary Service (CAAS), a ich głównym zadaniem ma być na wodach przyległych i w wyłącznej strefie ekonomicznej. W celu zwiększenia skuteczności oddziały milicji mają być przypisane do konkretnych rejonów i podporządkowane lokalnym dowództwom marynarki wojennej. Wskazano tutaj na dowództwa Północnego Luzonu i Morskich Sił Zachód, najczęściej stykających się z Chińczykami.

Chińskie milicje morskie, zwane „niebieskimi ludzikami”, wykonują cały szereg zadań – od rozpoznania i dozoru po nękanie obcych jednostek cywilnych i wojskowych – na wodach, do których pretensje rości Pekin. Współpracujące z marynarką wojenną i strażą wybrzeża milicje zajmują się także wożeniem materiałów do budowy sztucznych wysp, a nawet wykrywaniem i wyławianiem obcych podwodnych bezzałogowców.

Stykający się z tymi samymi problemami co Filipiny Wietnam zdecydował na początku tego roku o powołaniu własnych milicji morskich.

Zobacz też: Dlaczego misje ONZ tak rzadko kończą się sukcesem

(abs-cbn.com, asiatimes.com)

US Navy / Mass Communication Specialist 2nd Class Mark Logico