Jak się okazuje, zjawisko odpadania fragmentów płatowca podczas lotu nie jest wyłącznym przywilejem wysłużonych konstrukcji. Dowodzi tego wypadek, który zdarzył się jednemu z amerykańskich F-35A z Hill AFB czasowo przydzielonych do bazy Kadena w Japonii.

30 listopada podczas, jak to określono, „rutynowej misji szkoleniowej” około 100 kilometrów od Okinawy od F-35A oddzielił się jeden z paneli obsługowych kadłuba. Element o wymiarach mniej więcej piętnaście na sześćdziesiąt centymetrów (na zdjęciu tytułowym) miał być obecny na samolocie w chwili rozpoczęcia lotu. Jego ewentualny brak powinna była wychwycić standardowa kontrola przedstartowa.

W oficjalnym oświadczeniu dowództwo 18. Skrzydła USAF-u w Kadenie podało, że brak pokrywy zauważył skrzydłowy pilota uszkodzonej maszyny w fazie zbliżania się do lotniska. Po lądowaniu okazało się, że faktycznie musiała ona odpaść w locie. Zdjęciem niekompletnego myśliwca natychmiast podzieliła się telewizja Nippon News Network, a entuzjaści lotnictwa rozpowszechnili je na Twitterze.

Zagubiony panel obsługowy miał nieregularny kształt, typowy dla elementów konstrukcji o zmniejszonej wykrywalności radarowej, i na pewno pokryty był odpowiednimi powłokami. Nie ujawniono jednak, czy z uwagi na tajność rozwiązań technicznych podjęto jakiekolwiek próby odnalezienia utraconej części ani też czy opisany przypadek może negatywnie wpłynąć na bezpieczeństwo lotów na tym typie.

Zdarzenie dołącza do serii wpadek amerykańskich myśliwców 5. generacji w Azji. Według agencji Kyodo News na początku listopada jeden z lecących do Japonii F-35A musiał profilaktycznie lądować, po czym był uważnie oglądany przez strażaków. Według Stars and Stripes zaś 4 grudnia jeden z przybyłych do Korei Południowej F-22A z powodu awarii nie był w stanie o własnych siłach odkołować na miejsce postojowe.

Wydawać by się mogło, że to tylko kolejny w litanii problemów związanych z rozwojem F-35. Zjawisko odrywania się różnych rzeczy od maszyn przelatujących nad Japonią ma jednak fascynująco bogatą tradycję. Przykładowo w maju ze startującego alarmowo F-15 Japońskich Powietrznych Sił Samoobrony odpadł 4,5-kilogramowy fragment powierzchni nośnych pocisku powietrze–powietrze.

W lutym 2012 roku aż sześć elementów w jednym locie pogubił EA-6B US Navy z bazy NAF Atsugi. Największych z nich miał wymiary 1 na 2,2 metra. Rok wcześniej śmigłowiec SH-60F zgubił boję akustyczną. W styczniu 2014 roku, w okolicach tej samej bazy, od podwozia amerykańskiego F/A-18E odpadł niewielki kawałek metalu, który wybił pięciocentymetrową dziurę w szybie stojącego na parkingu minivana.

Kolejne przykłady takich incydentów nad Japonią wskazują, że zjawisko nie faworyzuje żadnego typu. W październiku 2014 roku F-15 USAF-u zgubił 30-centymetrowej średnicy element instalacji silnika. W marcu 2015 odpadł kilogramowy panel obsługowy z RC-135V z Kadeny i bliżej nieokreślony fragment MV-22B USMC z bazy Futenma. Dwa lata później UH-1Y z US Marine Corps upuścił przenoszoną oponę.

Problem częściowej dezintegracji konstrukcji w locie dotyka także samolotów cywilnych. We wrześniu czterokilogramowy kompozytowy fragment poszycia pasażerskiego Boeinga 777 linii KLM, lecącego z Osaki do Amsterdamu, uderzył w jadący ulicą samochód. Upadek nastąpił z wysokości co najmniej 2400 metrów. W takich warunkach zaiste trudno dziwić się, że Japończycy spoglądają w niebo z niepokojem.

Zobacz też: Izraelski F-35I zderzył się z bocianami

(defensenews.com, ryukyushimpo.jp, stripes.com)

US Air Force / Naoto Anazawa