Obyśmy wszyscy cieszyli się tak dobrą formą na emeryturze. „Wycofane” trudno wykrywalne samoloty uderzeniowe F-117 Nighthawk wciąż mają pełne ręce roboty. Dowództwo US Air Force podjęło więc decyzję o przeprowadzeniu ich integracji z najnowszymi latającymi cysternami KC-46A Pegasus.
Certyfikacja umożliwiająca słynnym czarnym odrzutowcom pobieranie paliwa z KC-46 miała nastąpić do końca ubiegłego miesiąca. Nie wiadomo, czy się to udało, ale jeśli nawet nie, doprowadzenie procesu do pomyślnego końca będzie kwestią najwyżej tygodni.
Jest w tym wszystkim coś symbolicznego. Pierwszy samolot zbudowany w koncepcji stealth, opracowany wbrew oporom w strukturach samego Lockheeda, oblatany już ponad czterdzieści lat temu, będzie współpracować z latającą cysterną, która nawet nie osiągnęła jeszcze wstępnej gotowości operacyjnej.
Nighthawk tym samym dołącza do grona amerykańskich samolotów, które swoją długowiecznością daleko przekroczyły wszelkie wstępne założenia. Samolotów takich jak B-52 Stratofortress, C-130 Hercules czy F-16 Fighting Falcon. Istnieje wszakże kluczowa różnica: tamte trzy typy służą bez przerwy i są na bieżąco modernizowane, a dwa z nich nawet produkowane. Tymczasem F-117 formalnie wycofano ze służby liniowej w 2008 roku, po zaledwie ćwierćwieczu służby.
O tym, że F-117A wciąż latają, wiadomo na pewno od ponad ośmiu lat. USAF początkowo utrzymywał jednak, iż są to tylko rutynowe loty mające potwierdzić możliwość przywrócenia samolotów do służby liniowej w razie nagłej potrzeby operacyjnej, a wszystkie F-117 są przechowywane w standardzie konserwacji „Typu 1000” w specjalnych hangarach w Tonopah. Magazynowanie „Typu 1000” oznacza, że samoloty muszą być utrzymywane w stanie pozwalającym na ich sprawne przywrócenie do służby. Nie można z nich usuwać żadnych części, co cztery lata są wyprowadzane ze stanu zakonserwowania w celu sprawdzenia stanu technicznego. Zdolność do lotu musi być przywrócona w ciągu 30–120 dni od wydania rozkazu.
Dopiero we wrześniu 2021 roku USAF potwierdził, że F-117 wykorzystywane są w ćwiczeniach z innymi samolotami bojowymi. Są one, rzecz jasna, wymarzonym „agresorem” do ćwiczeń z myśliwcami przewagi powietrznej ze względu na charakterystyki obniżonej wykrywalności. Z jednej strony czyni go to obiektywnie trudniejszym celem do znalezienia i zniszczenia, z drugiej – pozwala symulować (przynajmniej do pewnego stopnia) rozwiązania stealth wprowadzane w najnowszych samolotach bojowych w Rosji i Chinach.
Pod tym kątem reaktywowano 65. Eskadrę Agresorów, która teraz lata na F-35A w niespotykanym dotąd dwubarwnym kamuflażu. Do roli „agresorów” skierowano F-35A wczesnych serii produkcyjnych, które nigdy nie były przeznaczone do służby liniowej. Jest jednak dziedzina, w której Nighthawk przewyższa Lightninga II: niska sygnatura w podczerwieni. Jak już wielokrotnie pisaliśmy, Amerykanie zaniedbali kwestię zdolności pasywnego śledzenia i namierzania celów w podczerwieni, a teraz starają się nadrobić opóźnienie.
Dla F-117 znalazło się także bardziej przyziemne zastosowanie. Generał broni Michael Loh, dowódca lotniczej Gwardii Narodowej, przyznał w 2021 roku, że samolotów tych używano w roli symulowanych… pocisków manewrujących.
Już w grudniu 2019 roku serwis The War Zone pisał o prawdopodobnym użyciu Nighthawków w roli „agresorów”. Informacje takie dostarczył serwisowi interesujący się operacjami w bazie Nellis w Newadzie Kris Tanjano. Kiedy przebywał w górzystym terenie obok sąsiadującego z bazą poligonu, udało mu się zaobserwować ćwiczebną walkę z udziałem F-117, F-16, F-15, F-22 i niezidentyfikowanej większej maszyny.
Jak pisze Tanjano, obserwując teren wzrokowo i prowadząc nasłuch radiowy, był świadkiem tego, jak dwie pary F-16 i lecący za nimi na małej wysokości pojedynczy F-117, odgrywające rolę „sił czerwonych”, co najmniej dwukrotnie zaatakowały „siły niebieskie”, składające się z F-15 i F-22. Oba symulowane starcia trwały po kilka minut. Radiowy kryptonim wywoławczy jednej z sekcji Fighting Falconów brzmiał „MiG”.
Kilka miesięcy wcześniej nad Doliną Śmierci w Kalifornii sfotografowano nietypowo ubarwiony egzemplarz F-117A, który następnie ponoć obrał kurs na poligon doświadczalny nad Newadą. Na zdjęciu, wykonanym przez fotografa Steve’a Lewisa, uwiecznione zostały lecące na dużej wysokości KC-135R Stratotanker i Nighthawk, w którym zamiast tradycyjnej czarnej barwy na krawędziach natarcia skrzydeł i usterzenia widoczne są elementy w różnych odcieniach szarości. Obu samolotom towarzyszył należący do NASA F-15D, przenoszący niezidentyfikowany zasobnik.
Aggressor F-117? Incredible new images revealed – https://t.co/2VHFyeEFAG pic.twitter.com/UFlfg48CPc
— Combat Aircraft Journal (@Combat_Journal) July 14, 2019
Problem jednak w tym, że Goat Sucker w ogóle nie jest myśliwcem, rozwija prędkość jedynie poddźwiękową, nie używa dopalaczy i nie dysponuje nawet radarem. Namalowane na nim szare prostokąty nie upodobnią go zaś wzrokowo do któregokolwiek z myśliwców piątej generacji latających na przeciwnej półkuli. Spekulowano wówczas, że to nowy rodzaj powłok pochłaniających fale elektromagnetyczne albo tylko uzupełnienie uszczerbków w starym materiale, który, jak wiadomo, jest bardzo wymagający pod względem obsługi technicznej. Notabene F-117A nie zawsze były czarne i choćby w 2003 roku eksperymentalnie nakładano na nie powłoki w jasnym kolorze, testując przydatność Nighthawków do lotów dziennych.
Jak dowiedział się rok temu TWZ, USAF planuje utrzymać F-117A w służbie co najmniej do 2034 roku. Sprawa wyszła na jaw, kiedy Ośrodek Doświadczalny Sił Powietrznych, działający przy słynnej kalifornijskiej bazie Edwards, wystosował zapytanie o informacje w sprawie potencjalnego przyszłego kontraktu na obsługę techniczną i logistyczną tych samolotów. Kontrakt miałby obowiązywać przez dziesięć lat, licząc od 1 stycznia 2024 roku.
Utrzymanie F-117A w stanie gotowości do lotu wymaga wyspecjalizowanych rozwiązań technicznych. Problemy sprawia głównie poszycie płatowca, które wspomaga obniżanie echa radiolokacyjnego maszyny. Jego dokładna struktura wciąż jest ściśle utajniona.
Obecnie w dyspozycji USAF-u pozostaje około czterdziestu pięciu Nighthawków (z pięćdziesięciu dziewięciu zbudowanych), z których wszystkie – niezależnie od tego, czy wciąż latają – stacjonują na poligonie Tonopah Test Range. Kilkanaście egzemplarzy na dobre wycofanych ze służby zdemilitaryzowano i przekazano do muzeów. Kolejne maszyny, w miarę ich skreślania ze stanu, również będą potencjalnie udostępniane placówkom muzealnym, a te, dla których nie znajdzie się miejsce, będą złomowane.
O tym, że F-117 ma być certyfikowany do współpracy z KC-46A, dowiedzieliśmy się może nie przypadkiem, ale zdecydowanie na marginesie innych informacji. Asystent sekretarza sił powietrznych Andrew Hunter, odpowiedzialny za zakupy sprzętu dla US Air Force, zeznał przed Kongresem, że Nighthawk jest – obok między innymi bombowca B-21 – jedną z maszyn czekających na dopuszczenie. Obecnie Pegasus, po wielu bólach i cierpieniach, może przekazywać paliwo już niemal wszystkim samolotom amerykańskich sił zbrojnych.
Wciąż jednak trwają prace nad modyfikacją systemu wizyjnego, który od początku sprawia największe problemy w programie Pegasusa. We wcześniejszych latających cysternach operator obserwuje „klienta” przez okno w ogonie. W Pegasusie zastosowano jednak system kamer i ekranów (Remote Vision System), a operator wysięgnika ma stanowisko za pilotami, w dziobowej części latającej cysterny. Brak bezpośredniego kontaktu wzrokowego utrudnia prawidłową ocenę odległości, a same kamery szybko stały się przestarzałe.
Boeing ma już opracowaną wersję 2.0 systemu wizyjnego, która ma zaradzić wszystkim niedostatkom. Jej certyfikacja opóźni się jednak o co najmniej dwa lata – do pierwszych miesięcy roku 2026. A potem wprowadzenie nowej wersji w miejsce obecnego systemu w maszynach będących już w służbie potrwa około dwóch miesięcy dla każdego samolotu z osobna.