Kampanie mające na celu dehumanizację przeciwników, obawa przed potencjalnym odwetem, a czasem zwykła żądza krwi sprawiają, że wojny domowe niemal zawsze naznaczone są zbrodniami wobec cywilów i jeńców. Większość tego rodzaju działań jest skrzętnie ukrywana i ich skala wychodzi na jaw dopiero długo po zakończeniu walk. Nie inaczej jest w przypadku wojny domowej w Etiopii, gdzie do opinii publicznej docierają informacje o ubiegłorocznych masakrach Tigrajczyków przetrzymywanych w obozach koncentracyjnych.

Wybuch wojny domowej w Etiopii zaskoczył większość obserwatorów. Mało kto spodziewał się, że napięcia na linii Tigraj–rząd centralny przerodzą się w otwarty konflikt zbrojny. Dążenia centralizacyjne Addis Abeby spotkały się jednak z gwałtownym oporem Mekelie. Przez dwa lata walk północne prowincje zostały spustoszone, a sytuacja ludności cywilnej określana jest jako katastrofa humanitarna.

Wprowadzenie zawieszenia broni i rozpoczęcie procesu pokojowego przyjęto z ulgą. Na jaw zaczęły jednak wychodzić zbrodnie wojenne. Oburzenie wzbudziła zwłaszcza masakra w obozie pod Mirab Abaya na południu Etiopii.



W obozie przebywało około 2500 mężczyzn i kobiet, obok żołnierzy znajdowali się tam się między innymi pracownicy Ministerstwa Obrony. Część zatrzymanych brała wcześniej udział w operacjach pokojowych jako członkowie etiopskich kontyngentów wysyłanych między innymi do Sudanu. Rząd uznał ich za szczególne zagrożenie dla państwa, ponieważ byli Tigrajczykami.

Wszyscy zostali zatrzymani z powodu podejrzeń o sympatyzowanie z Tigrajskim Ludowym Frontem Wyzwolenia. W apogeum wojny represje dotknęły wielu etnicznych Tigrajczyków mieszkających w innych częściach Etiopii. Ci powiązani z administracją czy siłami zbrojnymi zostali aresztowani, a pozostali nie opuszczali domów w obawie przed prześladowaniami. Skala terroru była skrzętnie ukrywana przez władze, które przez wiele miesięcy skutecznie kontrolowały przepływ informacji dotyczących wojny.

Dziennikarze The Washington Post dotarli do świadków masakry w Mirab Abaya. Według ich relacji 21 listopada strażnicy zebrali 83 osadzonych i przygotowali się do egzekucji. Zbrodni dokonało około osiemnastu osób, w tym co najmniej jedna kobieta.

Część więźniów rozstrzelano, a tych, którzy próbowali uciec, zamordowali miejscowi cywile uzbrojeni w maczety. Według informacji WaPo władze użyły samochodów z głośnikami, aby namawiać ludność do mordowania zbiegów, którzy rzekomo byli jeńcami wziętymi do niewoli na polu walki i odpowiedzialnymi za śmierć żołnierzy sił rządowych. Wiele ciał znaleziono potem w pobliżu kościoła pod wezwaniem świętego Gabriela, gdzie uciekinierzy zapewne mieli nadzieję znaleźć schronienie.



Szeregowi żołnierze sił rządowych w ogóle nie reagowali. Masakrę powstrzymał dwie godziny później przyjazd do obozu pułkownika Girmy Ayele. Ten element odróżnia zbrodnię pod Mirab Abaya od innych, które wyszły na światło dzienne. W pozostałych masakry miały trwać znaczne dłużej.

Ciała ofiar ułożono w stos i przygotowano do ukrycia. Wykorzystując sprzęt budowlany, wykopano dół, do którego zrzucono zabitych. Mogiła znajduje się około 200 metrów od jednej z dróg prowadzących do obozu. Żołnierze pilnują, aby nikt nie fotografował tego miejsca. Niektóre rodziny poinformowano, że ich krewni polegli z bronią w ręku na froncie, ale bez żadnych szczegółów. Pułkownik Girma oświadczył później, że morderców aresztowano, ale nie wiadomo, czy mówił prawdę czy jedynie starał się uspokoić więźniów.

Żołnierze w obozach

O tym zbrodni pod Mirab Abaya opowiedzieli ocalali, którym udało się zbiec. Dziennikarze dotarli do osób, według których doszło do masakr w przynajmniej sześciu innych obozach. Wszystkie zbrodnie łączyła przynależność etniczna ofiar, ale nic nie wskazuje, żeby zbrodnie były częścią zorganizowanej czystki etnicznej. Sprawcy motywowani byli prawdopodobnie obawą przed odwetem ze strony więźniów; spodziewano się, że będą prędzej czy później uwolnieni w ramach układu pokojowego między Mekelie a Addis Abebą.

W przypadku zbrodni pod Mirab Abaya warto podkreślić, że więźniowie i strażnicy, którzy ich mordowali, dobrze się znali. Wielu w przeszłości służyło wspólnie w dywizji stacjonującej w Addis Abebie. Jednym z zabitych był major Meles Belay Gidey, inżynier, wykładowca i weteran misji pokojowej w Sudanie. Nieujawnioną z nazwiska kobietę, również w stopniu majora i również weterankę misji w Sudanie, zastrzelono w toalecie.



Wśród ofiar znajduje się cały przekrój specjalistów służących wcześniej w etiopskich siłach zbrojnych. W obozie Wondotika w pobliżu Auasy na południu kraju również doszło do zbrodni na Tigrajczykach – wartownicy zamordowali pięciu osadzonych. Znajdujący się tam żołnierze to w większości byli członkowie jednostek specjalnych. Wśród ofiar znalazł się Gebremariam Estifanos, weteran operacji AMISOM w Somalii i misji pokojowej w Sudanie. Wieloletnia służba i doskonały przebieg kariery w siłach zbrojnych nie uchroniły go przed pobiciem na śmierć. Z kolei w obozie Bilate jedną z ofiar masakry w lipcu 2021 roku był żołnierz służący niegdyś w gwardii prezydenckiej.

Etiopskie wojsko straciło wielu doskonale wyszkolonych i doświadczonych żołnierzy. Nie polegli jednak w bitwie, ale znaleźli się w obozach, w których spotkało ich poniżenie, a czasem również śmierć. Ich „wina” ograniczała się do tego, że byli etnicznymi Tigrajczykami. Wojna domowa jeszcze przez dekady będzie się kładła cieniem na Etiopię, a rany w społeczeństwie pozostaną niezabliźnione.

Tymczasem wielu więźniów wciąż nie opuściło obozu pod Mirab Abaya. Nie wiedzą, kiedy wrócą do domów ani nawet, czy będą mieli taką możliwość – żyją w ciągłym strachu przed kolejną masakrą.

Zobacz też: Teheran likwiduje siatkę Mosadu, Izrael – irańskich naukowców

Chief Mass Communication Specialist Eric A. Clement, US Navy