Napięcia w Rogu Afryki narastają. Przylot egipskich samolotów do Mogadiszu wysłał jasny sygnał do wszystkich państw regionu: Kair stawia na sojusz z Somalią, co należy interpretować przez pryzmat dwóch konfliktów toczących się w regionie. Pierwszym są napięcia między rządem centralnym a nieuznawaną republiką Somalilandu wspieraną przez Etiopię, dążącą do uzyskania dostępu do morza, a drugim – konflikt etiopsko-egipski wokół tamy na Nilu. W tej wschodnioafrykańskiej układance nie można również pominąć stanowiska Dżibuti, starającego się utrzymać dominującą pozycję strategicznego portu, przez który Addis Abeba kieruje znaczną część swojego eksportu.

Przylot dwóch egipskich samolotów C-130H Hercules do Mogadiszu spotkał się z nerwowymi reakcjami ze strony nie­uzna­wa­nej republiki Somalilandu. Wsparcie Kairu dla rządu central­nego odczytano jako wrogi gest i próbę zastraszenia. Dla Mogadiszu strategiczny sojusz z Egiptem związany jest nie tylko z obecnymi napięciami, ale również trwającą od dekad walką przeciwko Asz-Szabab. O ile afrykańskie wsparcie w walce z terrorystami nie budziło więk­szych emocji, o tyle w obecnym kontekście politycznymi zostało odczytane jako deklaracja poparcia i stanięcie Kairu po stronie Somalii przeciwko Somalilandowi.

Egipt zadeklarował gotowość przysłania do końca roku kontyngentu składającego się z 5 tysięcy żołnierzy. Drugie tyle miałoby przybyć w najbliższej przyszłości. Całość operacji ma odbywać się w ramach działań Unii Afrykańskiej i nieoficjalnie zastąpić Etiopczyków, którzy z powodów politycznych stali się niewygodni dla Mogadiszu.

Dwa egipskie C-130 nie przywiozły jednak żołnierzy, ale broń. Według dziennikarzy Horn Observer trafiła ona nie do somalijskich żołnierzy, lecz w ręce etnicznej milicji powiązanej z klanem, do którego należy prezydent. Nieoficjalnie pogłoski mówią, że Hassan Sheikh Mohamud od dawna dąży do rozbudowy potencjału bojowego lojalnej bojówki.

W czerwcu 2024 roku regionalne siły Galmudugu przechwyciły, osłaniany przez somalijski wywiad (NISA), transport broni przeznaczony dla klanów w centralnej Somalii. Na zatrzy­ma­nych ciężarówkach przewożono znaczne ilości broni i amunicji, a całość transakcji miał nadzorować bliski współ­pra­cow­nik prezydenta, Abdinasir Ali Adoon. Somalijska polityka oparta jest na sieci zależności między klanami, jednak wobec napięć na linii Addis Abeba–Mogadiszu trudno zignorować tak duży strumień broni docierający do Rogu Afryki.

Wzmocnienie bojówek klanowych i wsparcie, jakiego udzieliły Stany Zjednoczone koman­do­som z brygady „Danab”, mogą również świadczyć, że rząd przygotowuje się na trudne czasy. Pogorszenie sytuacji jest bardzo realną perspektywą, ponieważ Etiopia z końcem roku może wycofać się z operacji wojskowych w Somalii.

Somalia kontra Etiopia

Mogadiszu ogłosiło, że nie życzy sobie uczestnictwa Etiopczyków w kolejnej misji stabi­li­za­cyj­nej Unii Afrykańskiej. Doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego Hussein Sheikh Ali oświadczył, że wraz z wygaśnięciem dotychczasowego mandatu etiopscy żołnierze będą musieli opuścić Somalię. Z decyzją nie zgadzają się jednak najbardziej zainteresowani – władze krajów związkowych na południu Somalii.

Wraz z wygaśnięciem mandatu do końca grudnia 2024 roku Etiopczycy mają wyjechać i zostać zastąpieni przez kontyngent z innego kraju. Egipt wydaje się najbardziej prawdopodobnym kandydatem w tym zakresie. Hussein podkreślił też, że powodem podjęcia takiej decyzji jest podważanie przez Etiopię integ­ral­ności terytorialnej Somalii. Mogadiszu uznało, że nie jest możliwe goszczenie żołnierzy kraju prowadzącego otwar­cie wrogą politykę.

Etiopski kontyngent liczący tysiąc żołnierzy stacjonuje w południowej części Somalii. Nie ma bezpośredniego połączenia czy fizycznego kontaktu z Somalilandem. Jego działania skon­cen­tro­wane są na walce z Asz‑Szabab, a nie realizowaniu celów politycznych Addis Abeby. Współ­praca z lokalnymi elitami pozostaje bardzo dobra. Kraje związkowe Południowo-zachodni, Dżu­ba­land i Hirshabelle uzależnione są od Etiopczyków, którzy wzięli na siebie większość ciężaru zapewniania bezpieczeństwa cywilom.

Podłożem tak poważnego zaognienia sytuacji w regionie była ambicja etiopskiego premiera Abiya Ahmeda Alego, który postanowił, że jego kraj, pozbawiony dostępu do morza, potrze­buje marynarki wojennej. Poro­zu­mienie z Somalilandem zakłada wydzier­ża­wie­nie ziemi pod budowę portu wojskowo-cywilnego w nie­uz­na­wanej republice w zamian za oficjalne uznanie niepodległości. Układ wywołał wrzenie w Somalii, uznającej Somaliland za jedną ze swoich prowincji.

Od lat Etiopia postrzegana jest jako jedno z najsilniejszych państw Afryki Wschodniej. Pozycja ta została mocno nadszarpnięta podczas niedawnej wojny domowej, jednak Addis Abeba nadal jawi się jako polityczny gracz wagi ciężkiej. Ustabilizowanie sytuacji wewnętrznej poprzez brutalne zła­manie oporu separatystów z Tigraju umożliwiło rządowi podjęcie pracy nad wielkim projektem odzyskania dostępu do morza. Obok unifikacji jest to jeden z naj­waż­niej­szych elementów planu budowy Etiopii zgodniej z wizją polityczną Abiya.

Ogłoszone na początku stycznia 2024 porozumienie zakładało dokładnie to: dostęp do portu w zamian za uznanie niepodległości. Od początku było jasne, że w przypadku tego układu naj­waż­niej­szy jest aspekt militarny. Port ma stać się bazą etiopskiej marynarki wojennej. Zgodnie ze szcze­gółami umowy Etiopia ma wydzier­żawić pas wybrzeża o dłu­gości 20 kilometrów na okres mini­mum 50 lat.

Etiopia kontra Egipt

Konflikt między Etiopią a Egiptem dotyczy ogromnej Tamy Wielkiego Odrodzenia (GERD) – projektu infrastrukturalnego mającego być jednym z najważniejszych dla rozwoju kraju. Ale to, co dla jednych jest szansą, okazuje się zagrożeniem dla drugich. Dla Kairu jakiekolwiek ingerencje w bieg Nilu stanowią biologiczne zagrożenie dla ludności uzależnionej od wody pitnej pozyskiwanej z rzeki.

Addis Abeba uważa, że budowa tamy jest wewnętrzną, suwerenną decyzją Etiopii, która w ten sposób korzysta ze swoich bogactw naturalnych. Dlatego przenoszenie tej sprawy na grunt międzynarodowy nie ma jej zdaniem uzasadnienia. Egipt uznaje sprawę Nilu za problem związany z bezpieczeństwem narodowym. Atmosfera wokół tamy zaogniła się w lipcu 2020 roku, gdy, mimo protestów Kairu i Chartumu, Etiopia częściowo wypełniła ukończoną część tamy.

Według Etiopii to stanowisko Egiptu uniemożliwia osiągnięcie porozumienia. Addis Abeba oskarża Kair o wycofywanie się z dotychczasowych ustaleń dotyczących ochrony środowiska i wpływu inwestycji na społeczności zamieszkujące obszary nad Nilem.

Szacuje się, że Nil Błękitny zaopatruje w wodę 85% ludności Egiptu. Dla Kairu polityka wodna ma szczególne znaczenie, dlatego z takimi obawami spogląda on na wszelkie próby wpływania na przepustowość rzeki. Dla Sudanu budowa tamy nie niesie aż tak dużego zagrożenia. Addis Abeba stoi na stanowisku, że projekt doprowadzi do ożywienia gospodarczego całej Afryki Wschodniej. Po uruchomieniu energia elektryczna pozyskiwana z GERD ma pokryć 60% potrzeb Etiopii. Ale według władz Egiptu zmniejszenie o 2% ilości wody w Nilu będzie skutkowało utratą 80 tysięcy hektarów ziemi uprawnej.

Dżibuti walczy o wpływy

W cieniu politycznych przepychanek Dżibuti prowadzi swoją cichą walkę o utrzymanie pozycji najważniejszego elementu regionalnego łańcucha dostaw. Jako kraj uzależniony od dochodów z portu stanowiącego okno na świat dla etiopskich towarów z niepokojem spoglądało na układ Somaliland–Etiopia. Mimo obaw rząd musiał zachować dyplomatyczne milczenie w imię utrzymania dobrych relacji z sąsiadem. Minister spraw zagranicznych Mahmud Ali Jusuf zabrał jednak głos w sprawie, oferując Addis Abebie swobodny dostęp do portu w Tadżurze. Propozycja nie spotkała się z odpowiedzią.

Władze Dżibuti muszą wykazywać się ogromną zręcznością polityczną. Z jednej strony dążą do utrzymania wpływów jako kluczowy kraj tranzytowy dla etiopskiego eksportu, z drugiej nie mogą otwarcie stanąć po żadnej ze stron. Warto również wspomnieć, że polityczny pat, w jakim znajduje się obecnie Róg Afryki, również jest korzystny dla Dżibuti, będącego jednym z najważniejszych centrów przemytu broni. Ma to ogromne znaczenie w kontekście poszu­ki­wania uzbrojenia, które ostatecznie miałoby trafić w ręce żołnierzy somalijskich klanów.

AMISOM Public Information / Stuart Price