Ofiarą chińskich działań wymierzonych w Tajwan stało się w ostatnim czasie wyspiarskie państwo Palau. W tym konkretnym wypadku narzędziem Pekinu jest turystyka.
Palau jest jednym z nielicznych państw utrzymujących oficjalne stosunki dyplomatyczne z Republiką Chińską. Jest to solą w oku dla prowadzącej politykę „jednych Chin” Chińskiej Republiki Ludowej. Aby wywrzeć nacisk na położone na Pacyfiku państwo, Pekin wstrzymał ruch turystyczny na wyspy. W efekcie lokalny przewoźnik lotniczy Palau Pacific Airways ogłosił 13 lipca zawieszenie działalności na czas nieokreślony.
Jest to poważny cios dla Palau, gdzie Chińczycy w 2016 roku stanowili aż 47% turystów. Reakcja Tajwanu była jednak szybka. Już 19 lipca tajwański narodowy przewoźnik China Airlines ogłosił dodanie dwóch lotów tygodniowo na Palau. Rozpoczęto też intensywną kampanię promującą walory turystyczne pacyficznego państwa. Ministerstwo spraw zagranicznych Republiki Chińskiej ogłosiło nawet, że „pomaganie naszym dyplomatycznym sojusznikom poprzez rozwój gospodarczy jest jednym z ważnych zadań w promowaniu dwustronnej współpracy”.
Trudno jednak sobie wyobrazić, aby liczący ledwie 23 miliony mieszkańców Tajwan był w stanie zapełnić lukę po Chinach. Z drugiej strony według danych za rok 2016 Tajwańczycy stanowili 10% turystów odwiedzających Palau. Pojawiły się nawet dowcipy, że z powodu zniknięcia Chińczyków Palau stanie się idealnym celem dla osób szukających miejsc wolnych od dużych i hałaśliwych grup turystów.
Nacisk na nieczęsto goszczące na pierwszych stronach gazet państwo jest zapewne związany również z coraz intensywniejszymi chińskimi próbami poszerzenia wpływów na Pacyfiku. Z racji położenia Palau jest obiektem zainteresowania także Stanów Zjednoczonych i Australii, które mogą zdecydować się na podjęcie stosownych kroków.
Zobacz też: Chińska baza na Vanuatu?
(taiwannews.com.tw)