Dyrektor generalny koncernu Dassault Aviation Éric Trappier jest przekonany, że produkcja myśliwca wielozadaniowego Rafale potrwa co najmniej do roku 2030. Będzie to wymagało zdobycia kolejnych zamówień, ale Trappier jest w tej kwestii spokojny.

– Nikt się nie spodziewał, że sprzedamy myśliwce Egiptowi – mówi dyrektor. – A umowę dopięto w dwa miesiące. Myślę, że w najbliższych latach kolejne państwa sięgną po Rafale’a.

Obecnie Dassault ma portfel zamówień liczący 101 egzemplarzy. W 2018 roku Francuzi powiększyli go o dwanaście sztuk dzięki wykorzystaniu przez Katar opcji na dodatkowe maszyny. W ubiegłym miesiącu wojska lotnicze emiratu otrzymały pierwszego Rafale’a z łącznie trzydziestu sześciu zamówionych. Z kolei francuska Armée de l’air ma w planach zamówienie dalszych trzydziestu maszyn. Plany na rok 2019 zakładają dostarczenie odbiorcom dwudziestu sześciu myśliwców.

Rafale walczy o zamówienia w Finlandii, Indiach i Szwajcarii. Trappier nie ukrywa jednak, iż wciąż jest rozgoryczony po przetargu na myśliwce dla Belgii, w którym nietypową ofertę Dassaulta odrzucono. Ostatecznie Belgowie, zgodnie z przewidywaniami, wybrali F-35 Lightninga II.

– Każdy kraj, który nie kupuje w Europie, nie wnosi wkładu w rozwój Europy – zaznacza dyrektor generalny.

Trappier podkreśla też, że nie obawia się ewentualnego zamarcia produkcji w zakładach Dassaulta między zamknięciem linii Rafale’a i otwarciem linii nowego europejskiego myśliwca FCAS. Przerwa w produkcji może trwać nawet dziesięć lat. Koncern ma jednak „plan B” na tę okoliczność. Jaki? Tego Trappier nie zdradził.

Zobacz też: Armée de l’air ćwiczy uderzenia jądrowe z użyciem pocisków ASMP-A

(flightglobal.com)

US Navy / Petty Officer 3rd Class Nathan T. Beard