„Kto nie idzie do przodu, ten się cofa” – wychodząc z tego założenia, Amerykanie nie ustają w poszukiwaniu sposobów usprawnienia swojej i tak imponującej logistyki wojskowej. Agencja Departamentu Obrony do spraw Zaawansowanych Projektów Badawczych DARPA poinformowała o rozpoczęciu projektu Liberty Lifter, mającego doprowadzić do powstania dwukadłubowego wodnosamolotu-ekranoplanu transportowego, który zapoczątkuje rewolucję w dziedzinie ciężkiego (strategicznego i taktycznego) transportu lotniczego w środowisku morskim.

Termin „wodnosamolot-ekranoplan” jest mocno prowizoryczny, ale nie istnieje żaden lepszy. DARPA zapowiada bowiem, że Liberty Lifter będzie zdolny do funkcjonowania w obu tych rolach: jako wodnosamolot zdolny do długotrwałego lotu na średniej wysokości i jako maszyna poruszająca się z wykorzystaniem efektu przypowierzchniowego. Jakby tego było mało, Liberty Lifter ma być rozwiązaniem niskokosztowym i nadającym się do użycia na skalę masową, stawiającym łatwość produkcji i dostępność materiałów ponad wysublimowanie projektu. Stąd zresztą nazwa, mająca nawiązywać do statków typu Liberty z czasów drugiej wojny światowej.



Ekranoplan to pojazd poruszający się nisko nad wodą dzięki wykorzystaniu efektu przypowierzchniowego, który sprawia, że skrzydła przemieszczające się nad powierzchnią w odległości równej około połowy swojej długości wytwarzają dużo większą siłę nośną. Chociaż ekranoplany wyglądem przypominają samolot, pojazdy wykorzystujące do poruszania się efekt przypowierzchniowy są uznawane za morskie środki transportu i rejestrowane przez Międzynarodową Organizację Morską. Już choćby z tego powodu mówienie o Liberty Lifterze tylko „(wodno)samolot” albo tylko „ekranoplan” wydaje się niewłaściwe.

Państwem przodującym w opracowywaniu ekranoplanów od zawsze był Związek Sowiecki. W latach 70. i 80. powstały tam między innymi długi na 74 metry Łuń, uzbrojony w sześć pocisków przeciwokrętowych 3M80 Moskit do zwalczania amerykańskich lotniskowców, i 58‑metrowy desantowy Orlionok. Z lat sześćdziesiątych wywodził się zaś słynny „Kaspijski Potwór” (oficjalna nazwa: Korabl-Makiet, w skrócie KM), długi na 92 metry, ważący 240 ton i mogący się rozpędzić do 500 kilometrów na godzinę. Maszyny powstające na Zachodzie były na tym tle po prostu maleńkie.

Rosyjski ekranoplan Orlionok.
(Alex Beltyukov, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)

Komunikat DARP-y zwraca uwagę, że chociaż transport morski w swojej obecnej postaci jest bardzo efektywny w dziedzinie przemieszczania dużych ładunków, jest też wrażliwy na przeciwdziałanie ze strony nieprzyjaciela, wymaga infrastruktury portowej i jest zasadniczo powolny. Z kolei transport lotniczy jest dużo szybszy, ale ma ograniczone zdolności wspierania operacji w środowisku morskim i również wymaga infrastruktury – długich pasów startowych (choćby polowych czy zaniedbanych). Samolot-ekranoplan wydaje się wobec tego optymalnym rozwiązaniem, pozwalającym zrezygnować z lądowej infrastruktury stałej, a zarazem łączącym szybkość z możliwością zabierania stosunkowo dużych ładunków.



– Pierwsza faza programu Liberty Lifter określi zasięg, ładowność i inne parametry tego wyjątkowego wodnosamolotu – wyjaśnia Alexander Walan z Biura Techniki Taktycznej DARP-y. Agencja podkreśla, że o ile sowieckie ekranoplany były ograniczone do działania w stosunkowo dobrych warunkach pogodowych i miały ograniczoną manewrowość, o tyle Liberty Lifter będzie mógł działać nawet przy silnym wietrze wzburzającym powierzchnię morza. Program zakłada opracowanie projektu zapewniającego odporność na uderzenia fal podczas startu i lądowania (co obejmuje czujniki i mechanizmy sterowania opracowane specjalnie do tego celu) oraz wysoki poziom siły nośnej przy małych prędkościach. Oczywiście to, że Liberty Lifter będzie mógł latać jako klasyczny samolot, jeszcze bardziej uniezależni go od stanu morza.

Pomysł DARP-y jest nieortodoksyjny, ale nie bezprecedensowy. Kilkanaście lat temu rosyjskie TANTK im. G.M. Bierijewa przedstawiło wizję podobnego pod względem koncepcyjnym samolotu-ekranoplanu Neptun o maksymalnej masie startowej 2500 ton. Projekt umarł na etapie modelu i wizji artystycznych.
(Alexxx1979, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)

Materiały opublikowane przez DARP-ę, zarówno ilustracje, jak i animacja, pokazują maszyny dwukadłubowe w układzie z prostymi skrzydłami. Pomijając dwukadłubowość, jest to tak zwany układ Aleksiejewa, nazwany na cześć Rostisława Aleksiejewa, twórcy KM i Orlionoka, dla odróżnienia od układu Lippischa, czyli delty o skosie ujemnym, i układu Jörga, czyli dwóch płatów jeden za drugim. Zasadniczy układ, który pokazuje DARPA, jest stały, ale poszczególne wizje nieznacznie różniące się szczegółami konstrukcyjnymi, takimi jak pomocnicze powierzchnie aerodynamiczne czy rozmieszczenie silników. Nie ma wprawdzie żadnych formalnych informacji o preferowaniu układu dwukadłubowego, ale ma on pewne zalety, takie jak stabilność na powierzchni wody (w praktyce jest to katamaran).

Po co Amerykanom taka maszyna? Oczywiście na wojnę z Chinami. Zagrożenie ze strony chińskich pocisków balistycznych i manewrujących dla stałych baz amerykańskich wymusza ciągle poszukiwanie nowych możliwości działania sił rozproszonych, które będą bardzo mobilne, a jednocześnie trudne do wykrycia i zniszczenia. Każdy rodzaj sił zbrojnych szuka własnego kierunku rozwoju. Koncepcja elastycznego zastosowania bojowego (Agile Combat Employment) zakłada rozproszenie sił i operowanie z chmary wysepek rozrzuconych po całym obszarze największego z oceanów. Często na tych wyspach nie ma żadnych lądowisk, nie mówiąc już o asfaltowych pasach startowych.

Ekranoplan RFB X-113 w układzie Lippischa.
(RuthAS, Creative Commons Attribution 3.0 Unported)



Dwie podstawowe filozofie piechoty morskiej to doktryna działań przybrzeżnych w środowiskach przeciwdziałania (Littoral Operations in Contested Environments) i działania ekspedycyjne w bazach wysuniętych (Expeditionary Advanced Base Operations). Pod ich kątem Korpus Piechoty Morskiej tworzy pułki do działań w strefach przybrzeżnych (Marine Littoral Regiment). Wydaje się, że to właśnie US Marine Corps będzie głównym beneficjentem ewentualnego wprowadzenia Liberty Lifterów do służby.

Radykalna reforma zmusza USMC do zadania sobie podstawowych pytań: w co uzbroić nowe pułki (odpowiedziano między innymi, aby nie uzbrajać ich w czołgi), jak dostarczać je na pole walki i jak zapewnić im zaopatrzenie w bazach wysuniętych znajdujących się na granicy lub we wnętrzu chińskich stref antydostępowych. Amerykanie myślą więc między innymi o nowych szybkich okrętach szpitalnych czy o małych okrętach desantowych. Samolot-ekranoplan jest kolejnym członkiem tego barwnego grona.

Niskokosztowe ekranoplany mogłyby też przejąć niektóre zadania poduszkowców desantowych, na przykład zaopatrywanie przyczółków.
(US Marine Corps / Cpl. Luke Cohen)

Dzięki szybkości i poruszaniu się tuż nad wodą Liberty Lifter będzie dużo trudniejszym celem – będzie niewrażliwy na działanie obrony przeciwlotniczej. Większe ryzyko będą stanowiły przeciwokrętowe pociski manewrujące, ale tu z kolei niewielkie rozmiary, zapowiadana przez DARP-ę wysoka zwrotność i duża prędkość maksymalna (oczywiście jeszcze nieznana, ale Łuń rozpędzał się do 550 kilometrów na godzinę) powinny mu zapewnić dobrą przeżywalność. Co ciekawe, DARPA pisze na przykład, że program zajmie się ryzykiem kolizji przy wysokich prędkościach w warunkach dużego natężenia ruchu morskiego, co również świadczy o tym, gdzie Amerykanie widzą zagrożenie i jaką skalę użycia tych maszyn rozważają.



Jeżeli uda się opracować wodnosamolot-ekranoplan zdolny startować i lądować przy wysokim stanie morza, może się on stać nieocenionym pomocnikiem marines walczących na wysepkach Pacyfiku. W założeniu ma być w stanie działać przez kilka tygodni bez konieczności obsługi technicznej na lądzie. Oznacza to, że formacja tych maszyn będzie mogła (na przykład) dostarczyć pododdziały piechoty morskiej na kilka wysp, a następnie krążyć między nimi, bez powracania do bazy macierzystej, przewożąc ładunki wedle doraźnych potrzeb i ewakuując rannych na czekające w bezpiecznej odległości okręty szpitalne.

Przypomnijmy, że to nie pierwsza koncepcja wodnosamolotu, która pojawiła się w ostatnich latach. Rok (i dzień) temu pisaliśmy o projekcie „MAC” (MC-130J Amphibious Capability), czyli wodnosamolocie na bazie Herculesa, któremu do kadłuba przymocowano parę dużych pływaków.

Zobacz też: Czy egzoszkielety bojowe kiedykolwiek wejdą do służby?

DARPA