Wiadomości o nowych okrętach podwodnych budowanych w Chinach regularnie pojawiają się w mediach, aczkolwiek informacje o nich pozostają bardzo ogólnikowe, a wszelkie charakterystyki są szacunkowe. Nie inaczej jest w przypadku jednostki, której zdjęcia pojawiły się w sieci 8 lutego. Tym razem mamy jednak do czynienia z oryginalną konstrukcją należącą do gatunku dawno wymarłego w wielkich flotach – małego okrętu podwodnego do działań przybrzeżnych. Nie wiadomo, czy okręt został zbudowany na eksport, czy też dowództwo chińskiej marynarki wojennej ma wobec niego jakieś plany.

Nagranie, na którym widoczny jest okręt, pojawiło się najpierw w chińskich mediach społecznościowych, a następnie przedostało się do globalnej sieci. Co istotne, materiał szybko usunięto z chińskiego Internetu. W takiej sytuacji można spekulować, że mamy do czynienia z nagraniem zrobionym przez przypadkowego człowieka albo z kolejnym kontrolowanym przeciekiem.



Na podstawie danych geolokacyjnych serwis Naval News ustalił, że widoczna na filmie jednostka płynęła rzeką Jangcy w kierunku morza. Pozwala to założyć, że okręt powstał w śródlądowym Wuhanie, gdzie znajdują się dwie stocznie, obie mające doświadczenie w budowie okrętów podwodnych. Tradycyjnie po wodowaniu jednostki kierują się do Szanghaju na roboty wykończeniowe.

Długość okrętu oszacowano na 50 metrów, co jest zaskoczeniem, gdyż konwencjonalne jednostki budowane na potrzeby Marynarki Wojennej Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej są zdecydowanie większe – zwykle mają około 75 metrów długości. Do tego na podstawie dostępnych materiałów uznano, że jest to okręt jednokadłubowy, podczas gdy te budowane na potrzeby chińskiej marynarki wojennej są dwukadłubowe. Doprowadziło to do spekulacji o przeznaczeniu jednostki na eksport. Wśród potencjalnych odbiorców wskazywano Pakistan, Tajlandię i Mjanmę, które już kiedyś wykazywały zainteresowanie małymi i miniaturowymi okrętami podwodnymi.

W tym rozumowaniu pojawia się jednak pewien szkopuł. Na kiosku okrętu widoczne są białe pasy. Jak wynika z dotychczasowych obserwacji, takie oznaczenie noszą w trakcie prób wyłącznie jednostki przeznaczone dla chińskiej marynarki wojennej.



H.I. Sutton, jeden z czołowych światowych autorytetów w dziedzinie okrętów podwodnych, zwrócił uwagę, że podobny okręt podwodny pojawił się już kilka lat temu. W roku 2018 szanghajska stocznia Jiangan zwodowała miniaturowy okręt podwodny nieznanego wcześniej typu. Na podstawie zdjęć rozmiary okrętu oszacowano na około 50 metrów długości i 5–6 metrów szerokości. Uznano również, że jednostka ma układ jednokadłubowy. Niemniej cechami charakterystycznymi były bardzo mały kiosk i wysoki górny ster kierunku o znacznie większej powierzchni niż dolny. Stąd też do jednostki przylgnęło szybko określenie „bezkioskowy”.

Jednostka sfilmowana na Jangcy jest bardzo podobna do dzieła stoczni Jiangan, ale różni się na pewno normalnym kioskiem. Czy górny ster kierunku jest większy od dolnego – na podstawie dostępnych materiałów nie można ustalić. Sutton zwraca również uwagę, że ogólnym wyglądem jednostka przypomina pomniejszoną wersję okrętów typu 212 i pochodnych. Nie jest to pierwszy w ostatnim czasie przykład możliwej inspiracji chińskich okrętów podwodnych europejskimi jednostkami. W maju i czerwcu ubiegłego roku w sieci pojawiły się zdjęcia i filmy prawdopodobnie zmodyfikowanego okrętu typu 039 z kioskiem bardzo przypominający kiosk szwedzkiego typu A26 Blekinge. Co istotne, również tę jednostkę zaobserwowano w rejonie Wuhanu.

Dłuższa historia

Sprawa chińskich małych okrętów podwodnych sięga jednak nieco dalej w głąb ubiegłej dekady. W roku 2017 koncern stoczniowy CSIC przedstawił na targach D&S w Bangkoku całą rodzinę małych okrętów podwodnych. Jej przedstawiciele mieli odpowiednio 1100, 600 i 200 ton wyporności. Według przedstawionych danych dwa pierwsze miały osiągać w zanurzeniu prędkość 15 węzłów oraz być wyposażone w napęd AIP i cztery wyrzutnie torped.

Z kolei miniaturowy MS200 został zaprojektowany z myślą o operacjach specjalnych. Jednostka miała mieć sześcioosobową załogę i zabierać na pokład dodatkowo ośmiu komandosów. Prędkość w zanurzeniu miała wynosić 8 węzłów, a zasięg maksymalny – 120 mil morskich. Uzbrojenie MS200 składało się z dwóch wyrzutni torped. W ogólnym zarysie najnowsza jednostka przypomina dość mocno 600-tonowy projekt CSIC, nazwany S600.



Powrót liliputów

Po okresie świetności w latach drugiej wojny światowej miniaturowe okręty podwodne odeszły do lamusa. Obecnie kojarzone są głownie z Iranem i Koreą Północną, a w arsenałach mocarstw znalazły swoją niszę w operacjach specjalnych. Poza tym segmentem uznano je za broń ubogich, przeznaczoną do działań asymetrycznych. Podobnie wygląda sytuacja małych jednostek do działań na wodach przybrzeżnych. Przyczyna tego stanu rzeczy jest prosta: duży może więcej.

Wraz z postępem technicznym sytuacja zaczęła jednak ulegać zmianie. Już od kilku lat mówi się o możliwości radykalnego zwiększenia możliwości bojowych miniaturowych i małych okrętów podwodnych. Jednym z perspektywicznych rozwiązań jest budowa kadłubów z kompozytów. Eliminuje to konieczność demagnetyzacji, ale niesie też inne zalety. W zależności od budowy kompozyty mogą pochłaniać dźwięk, dodatkowo utrudniając wykrycie jednostki, są także bardziej odporne na korozję. Nowe możliwości otwierają również akumulatory litowo-jonowe. Co istotne, w przypadku małych jednostek można wykorzystać rozwiązania opracowane na potrzeby cywilnego rynku samochodów elektrycznych, co znacząco obniża koszty.

Duże marynarki wojenne zwróciły baczniejszą uwagę na miniaturowe okręty podwodne w roku 2010, po tym jak północnokoreańska jednostka zatopiła południowokoreańską korwetę Cheonan. Jak wykazało późniejsze śledztwo, napastnik mógł odpalić torpedę z dystansu poniżej 3 kilometrów na głębokości około 30 metrów i przez cały ten czas pozostać niewykryty. Uświadomiło to admiralicjom na całym świecie, że pod względem ograniczonego wykrywania miniaturowe okręty podwodne mają jeszcze lepsze właściwości niż pełnowymiarowe jednostki konwencjonalne, które są uważane za trudne do wykrycia.



Jeżeli chińska marynarka wojenna zdecydowała się na eksperymentalną jednostkę oznacza to, że poświęca ona zagadnieniu więcej uwagi niż inne floty, które stawiają raczej na pojazdy bezzałogowe współdziałające z klasycznymi okrętami konwencjonalnymi i załogowymi. Zdaniem Suttona małe okręty podwodne mogą się okazać bardzo przydatne dla Chin do prowadzenia działań na Morzu Południowochińskim, na wodach Cieśniny Tajwańskiej i w pobliżu Japonii.

O ile te dwa ostatnie nie budzą większych zastrzeżeń, o tyle w przypadku Morza Południowochińskiego pojawiają się zastrzeżenia. Akwen ten okazuje się zdradliwy dla okrętów podwodnych ze względu na niedokładne mapy dna i występowanie podwodnych wirów. Wystarczy przypomnieć ubiegłoroczną kolizję USS Connecticut z nieujawnionym obiektem podwodnym. W roku 2015 również chińska marynarka wojenna o mało nie utraciła w tym regionie atomowego okrętu podwodnego.

Niezależnie od rezultatu chińskich prób małe i miniaturowe okręty podwodne powoli stają się coraz bardziej atrakcyjną opcją, zwłaszcza dla mnie zasobnych państw. Wprawdzie nadal pełnowymiarowe jednostki będą miały większe zdolności bojowe, jednak jak zauważa Sutton, małe okręty podwodne stają się coraz bardziej użyteczne.

Zobacz też: Rywale geopolityczni Stanów Zjednoczonych tracą udziały w globalnym rynku uzbrojenia

Tiger@西北, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported