Jak wykazuje nowy raport grupy Small Arms Survey poświęcony ręcznej broni przeciwlotniczej wśród wszelkiej maści ugrupowań partyzanckich, rebelianckich i terrorystycznych (zależy, kto je klasyfikuje), rośnie popularność chińskich systemów. Chodzi oczywiście o wyrzutnie i pociski pozyskiwane nielegalnymi kanałami. Jest to część szerszego trendu rosnącej popularności MANPADS-ów wśród ugrupowań nieregularnych i paramilitarnych.
Small Arms Survey to grupa działająca w Szwajcarii na Geneva Graduate Institute, zajmująca się śledzeniem obrotu bronią lekką i związanymi z nią aktami przemocy. Raport The Illicit Possession and Transfer of MANPADS: A Global Assessment obejmuje okres od 2011 roku do połowy roku 2021. W badanym okresie na podstawie materiałów wizualnych w postaci zdjęć i nagrań wideo zidentyfikowano nielegalnie pozyskane ręczne zestawy przeciwlotnicze lub ich elementy w trzydziestu dwóch krajach i terytoriach. Przeszło 80% sprzętu stanowią najstarsze wersje rosyjskich Igieł i Strieł, daje się jednak zauważyć dwa istotne trendy.
Po pierwsze: rośnie dostępność bardziej zaawansowanych systemów, takich jak Igła. Po drugie: coraz częściej można spotkać systemy opracowane w Chinach. Small Arms Survey zidentyfikowało łącznie czterdzieści dziewięć przypadków obecności chińskich zestawów w rękach siedemnastu ugrupowań. Co istotne, najczęściej są to nowe systemy, klasyfikowane jako trzecia generacja, takie jak QW-1 i QW-18, będące wersjami rozwojowymi Igły-1. Zidentyfikowano też kilka przypadków również nowych FN-6, oficjalnie opracowanych samodzielnie w Chinach.
Chińskie przenośne systemy przeciwlotnicze po raz pierwszy zaobserwowano w nielegalnym obrocie już w latach 90., jednak w obliczu dużej dostępności konstrukcji sowieckich nie cieszyły się popularnością. Sytuacja zaczęła się zmieniać w ubiegłej dekadzie. Najgłośniejszy były przypadek zidentyfikowania pojedynczej wyrzutni FN-6 należącej do Armii Wyzwolenia Ta’ang (TNLA), jednego z licznych ugrupowań walczących z rządem Mjanmy. Z kolei QW-18 zauważono w Strefie Gazy na wyposażeniu Hamasu. Chińskie systemy widziano także w Iraku, Syrii, Libanie, Jemenie i Libii. Jedne z najstarszych chińskich MANPADS-ów, HN-5, zaobserwowano w Afganistanie, co nie dziwi, gdy weźmie się pod uwagę wsparcie, jakiego Chiny udzielały mudżahedinom. Zaskoczeniem jest natomiast zauważenie elementów HN-5 w Ekwadorze.
One News 🇲🇲 reporting that the Tatmadaw have captured a large TNLA arms cache in Northern Shan…which included what appears to be a Chinese FN-6 surface-to-air missile.🤨 Won't be a welcome sight for TMD Mi-24 pilots. #nss #myanmar pic.twitter.com/uCV5WKefNg
— Matt W (@mattyrwalsh) November 23, 2019
Skąd to?
Pojawia się oczywiste pytanie, jakimi sposobami chińskie przenośne systemy przeciwlotnicze trafiają w ręce rożnych ugrupowań zbrojnych. W przypadku Mjanmy odpowiedź jest prosta: głównym źródłem jest Armia Państwa Zjednoczonych Wa (USWA), zaopatrywana bezpośrednio z Chin i rozprowadzająca broń pośród innych ugrupowań. USWA wywodzi się z maoistycznej Komunistycznej Partii Birmy i od lat siedemdziesiątych cieszy się stałym poparciem Pekinu. Wsparcie przekłada się na częste dostawy broni, w tym przenośnych zestawów przeciwlotniczych. Początkowo były to HN-5A, a prawdopodobnie od roku 2012 FN-6. Wa przekazują część broni swoim sojusznikom, takim jak Armia Arakanu i TNLA.
Dlaczego Pekin patrzy na ten proceder przez palce, a wielce prawdopodobne że są weń zaangażowane chińskie służby wywiadowcze? Grupa etniczna Wa zamieszkuje pogranicze stanów Szan i Kaczin, chińską prowincję Junan, a także północno-zachodnią Tajlandię. Związki z Chinami wykraczają jednak poza ideologię i kulturę. Samozwańcze Państwo Wa kontroluje część granicy mjanmańsko-chińskiej. W latach 2009-2011 prowadzone w tamtych rejonach przez siły zbrojne Mjanmy operacje przeciw Kaczinom i innym ugrupowaniom doprowadziły do napływu do Chin kilkudziesięciu tysięcy uchodźców. Dozbrajanie Wa gwarantuje więc stabilność na granicy, a jednocześnie jest narzędziem nacisku na rządzącą Mjanmą juntę, co już kilkakrotnie doprowadzało do napięć na linii Pekin–Naypyidaw.
W przypadku terytoriów palestyńskich można brać pod uwagę wieloletnie związki z Chinami. Pekin zaczął wsparcie dla ruchu palestyńskiego już w latach 60, chociaż przez całe dziesięciolecia jego głównym partnerem była OWP. Kiedy jednak władzę przejął Hamas, chińska dyplomacja zdecydowanie odmówiła uznania go za organizację terrorystyczną. Wręcz przeciwnie, Chiny uznały grupę za reprezentanta narodu palestyńskiego.
Nie wyjaśnia to jednak całkowicie rosnącej liczby chińskich MANPADS-ów w rękach różnych ugrupowań walczących na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej. Small Arms Survey jasno zresztą daje do zrozumienia, że nie wszystkie chińskie systemy pochodzą z Chin. Dużą rolę odgrywają Iran i Pakistan. Iran produkuje na licencji udoskonaloną wersję QW-1 oznaczoną Misagh-1. Podobnie czyni Pakistan, gdzie ulepszony QW-1 nosi nazwę Anza-2. Do tego Islamabad kupił dużą liczbę systemów rodziny FN.
Potential correct’n: Jabhat al-Nusra may have fired a Chinese QW1 MANPADS (or Iranian Misagh-1 copy) in #Idlib #Syria pic.twitter.com/BliltqFbOD
— Charles Lister (@Charles_Lister) May 28, 2014
Nie jest to zresztą jedyny taki przypadek. Pakistan wprowadził na rynek dużą liczbę chińskich pocisków przeciwczołgowych HJ-8, będących odpowiednikiem amerykańskiego TOW-a. W obrocie są pociski zarówno chińskiej produkcji, jak i licencyjne z Pakistanu, a odróżnienie jednych od drugich jest trudne. Nie wiadomo, ile z tych kontraktów zawarto za pośrednictwem Islamabadu ani które obejmowały pociski produkcji chińskiej, a które pakistańskiej. HJ-8 są wykorzystywane przez wszystkie strony wojny domowej w Syrii, były także intensywnie używane podczas wojny w byłej Jugosławii.
Nie wyczerpuje to listy potencjalnych reeksporterów chińskiego uzbrojenia. Middle East Institute zauważył skokowy wzrost kupna broni produkowanej w Chinach przez Arabię Saudyjską i Zjednoczone Emiraty Arabskie. W latach 2011–2015 było to odpowiednio 35 milionów i 45 milionów dolarów amerykańskich. Natomiast w latach 2016–2020 nastąpił wzrost do odpowiednio 170 milionów i 121 milionów dolarów. Wiadomo, że oba państwa zapewniają szerokie wsparcie sunnickim ugrupowaniom walczącym w Syrii, Iraku i Libii. Można więc śmiało założyć, że spora cześć dodatkowego uzbrojenia kupionego w Chinach została reeksportowana. Było to tym bardziej prawdopodobne, że chińskie przepisy dotyczące kontroli handlu bronią były bardzo luźne.
Pekin dopiero wprowadza przepisy zaostrzające kontrolę eksportu uzbrojenia. Nie wiadomo, jak wygląda ich egzekwowanie, zwłaszcza gdy ingerują w operacje służb specjalnych lub naruszają interesy grup, stronnictw i familii wewnątrz Komunistycznej Partii Chin. Często też nowe przepisy postrzegane są bardziej jako próba poprawy wizerunku Chin lub jako kroki podejmowane dlatego, że Stany Zjednoczone tak robią. Niewątpliwie Pekin docenia przydatność narzędzia, jakim są embarga oraz kontrola eksportu i reeksportu, jednak dopiero uczy się jak je stosować.
Kolejną drogą, jaką różne ugrupowania mogą wchodzić w posiadanie chińskiego sprzętu, nie tylko tego made in China, są zdobycze. Jako przykład można podać wątek polski. W latach 2014–2015 siły ukraińskie zdobyły w Donbasie kilka elementów systemu Grom. Jak znalazły się one w rosyjskich rękach? Najprawdopodobniej zostały zdobyte w roku 2008 w Gruzji. Serwis The War Zone przypomina przy tej okazji, że w rezultacie Mesko zaprojektowało system zapobiegający nieautoryzowanemu użyciu Gromów. Prawdopodobnie jest to pierwszy potwierdzony przypadek wyposażenia MANPADS-a w system kontroli użycia końcowego, rzecz coraz istotniejsza w obliczu proliferacji ręcznych zestawów przeciwlotniczych.
Zobacz też: Płaszczka i oszczędności, czyli nowe informacje o programie KF-21