Niedawno pisaliśmy o powiązaniach między Hollywoodem a Pentagonem. Chińskie siły zbrojne poszły o krok dalej i same przystąpiły do kręcenia filmowych hitów.
Do tej pory kino wojenne w Chinach kręciło się wokół tematów związanych z wojną domową i drugą wojną światową. Przełomem okazały się filmy akcji Zhàn láng (Wilczy wojownicy) z roku 2015 i 2017. Druga część, której premiera odbyła się 27 lipca, jako pierwszy chiński film zarobiła ponad 600 milionów dolarów.
Zachęcone tym sukcesem siły powietrzne zdecydowały się nakręcić własny film akcji – i uczyniły to z rozmachem. Premierę Kōng tiān liè (Podniebny łowca, za granicą funkcjonuje pod angielskim tytułem Sky Hunter) zapowiedziano na 30 września, a film już wywołuje zainteresowanie miłośników militariów nie tylko w Chinach. W zwiastunie widać bowiem całą plejadę najnowszych samolotów z myśliwcem J-20 na czele. Na tym się nie kończy. W filmie występują jeszcze J-10C, J-11, J-11B, J-16, a nawet olbrzymie transportowe Y-20, którym towarzyszą śmigłowce i sprzęt lądowy.
Producent Podniebnego Łowy, podpułkownik Zhang Li, przyznaje, że wielu obecnych pilotów zdecydowało się wstąpić do lotnictwa po obejrzeniu Top Gun. Zainspirowało to siły powietrzne do stworzenia własnego odpowiednika, jeszcze bardziej przemawiającego do chińskiej publiczności (zobacz też: Reorganizacja poboru w Chinach).
Fabuła filmu wywołuje już mniejszy entuzjazm, a chińscy internauci określają ją nawet jako naciąganą. Chińscy obywatele zostają uprowadzeni w fikcyjnym państwie przez terrorystów. Co gorsze, zostają uwięzieni w opanowanej przez rebeliantów bazie silosów z rakietami z głowicami jądrowymi. Terroryści grożą także atakiem jądrowym na Państwo Środka. Na ratunek wyrusza oddział komandosów wspieranych przez lotnictwo.
(globaltimes.cn)