Boris Pistorius dopiero co objął stanowisko ministra obrony, a już musi się zmierzyć z poważnym problemem w modernizacji niemieckich sił zbrojnych. Według doniesień mediów spodziewana cena ciężkich śmigłowców transportowych CH-47F Chinook będzie dwukrotnie wyższa od pierwotnie zakładanej. Przyczyn tego stanu rzeczy jest kilka, na pierwsze czoło wysyła się jednak wniosek, że niemieccy generałowie niczego nie nauczyli się z epopei poszukiwania następcy CH-53G.
O sprawie jako pierwsza poinformowała niemiecka edycja portalu Business Insider, powołując się na źródła w kręgach politycznych i przemysłowych. Początkowo zakup sześćdziesięciu CH-47F z dostawami realizowanymi w latach 2026–2030 miał kosztować 6 miliardów euro. Kupno śmigłowców ma być jednym z kluczowych projektów realizowanych w ramach liczącego 100 miliardów euro Sondervermögen, ogłoszonego po inwazji Rosji na Ukrainę specjalnego funduszu na dozbrojenie Bundeswehry. Według źródeł Business Insidera koszt śmigłowców może osiągnąć 12 miliardów euro.
Skąd ten astronomiczny wzrost ceny? Z jednej strony winna jest inflacja. Już wcześniej zresztą niemieckie media wskazywały, że spadek wartości pieniądza i podatki na pewno doprowadzą, do sytuacji, w której Bundeswehra dostanie zdecydowanie mniej niż obiecane 100 miliardów. Główna przyczyna lezy jednak gdzie indziej i jest przykładem niewyciągania wniosków z bolesnych lekcji z nieodległej przeszłości.
W tym miejscu należy przypomnieć historię poszukiwań następcy CH-53G. Po latach dyskusji i politycznych przepychanek program pozyskania nowego ciężkiego śmigłowca transportowego ruszył pod koniec roku 2017 i szybko napotkał przeszkody. Już we wrześniu 2018 roku przesunięto start procedury przetargowej. Przyczyną była opieszałość parlamentu, który w wyznaczonym terminie nie zaakceptował budżetu programu. Tym samym upadł plan podpisania kontraktu na sześćdziesiąt śmigłowców w roku 2020 i rozpoczęcia dostaw trzy lata później. W rezultacie po raz kolejny musiano wydłużyć czas służby CH-53G: najpierw do roku 2025, a następnie – do 2030. O zamówienie Bundeswehry rywalizowały Sikorsky z CH-53K i Boeing z CH-47.
Na losie programu zaważyła jednak nie opieszałość polityków, ale bardzo wysokie wymagania postawione przez Bundeswehrę. Doprowadziły one do opóźnień po stronie producentów i lawinowego wzrostu kosztów. W efekcie jesienią 2020 roku przetarg anulowano, a wśród polityków zaczęto coraz poważniej mówić o kupnie maszyn z półki. Zainicjowana w nowych warunkach procedura przebiegała sprawniej. Niemieckie ministerstwo obrony ogłosiło 1 czerwca ubiegłego roku, że z rywalizacji zwycięsko wyszedł CH-47F.
O decyzji Berlina zadecydowały, paradoksalnie, pieniądze. Koszt zakupu i eksploatacji Chinooków jest niższy niż King Stallionów. Za istotne uznano również łatwiejszą integrację i interoperacyjność z sojusznikami z NATO. Chinook cieszy się rosnącą popularnością w Europie, maszyny tego typu posiadają już lub wkrótce otrzymają Wielka Brytania, Holandia, Hiszpania i Włochy, a Francja wyraziła zainteresowanie ich kupnem.
Jak jednak dowiedział się Business Insider, Bundeswehra zażądała „ekstrawyposażenia” dla swoich CH-47F. Strona amerykańska oznajmiła, że może spełnić te życzenia, jednak spowoduje to wzrost ceny, a jeśli pierwsze maszyny nadal mają zostać dostarczone w roku 2026, na pewno nie będą w wymarzonej przez Niemców konfiguracji. Dowództwo Luftwaffe miało w tej sprawie zorganizować 18 stycznia spotkanie kryzysowe. Niewątpliwie sprawa śmigłowców będzie istotnym testem dla Pistoriusa, a jej rozwiązanie zademonstruje, czy faktycznie ma odpowiednie kompetencje do kierowania resortem. Niemieckie media zwracają uwagę, że w przeciwieństwie do kanclerza Scholza potrafi działać pod presją czasu.
Wyśrubowane do absurdu wymagania były do tej pory specjalnością wojsk lądowych (Heer), czego sztandarowym przykładem jest bojowy wóz piechoty Puma. Poszukiwania sprzętu najwyżej jakości, jaką może (albo i nie) zaoferować przemysł, sięga jednak dużo niżej. Wystarczy wspomnieć ciągnący się przez lata proces wyboru nowego karabinku automatycznego, który ostatecznie wygrała sprawdzona i bardzo konwencjonalna konstrukcja w postaci HK416, albo wdrażanie uniwersalnego karabinu maszynowego MG5. W tym ostatnim przypadku Bundeswehra postawiła przed przemysłem zadanie skonstruowania czegoś lepszego niż MG42/MG3.
Zobacz też: Zapadł wyrok w procesie o podpalenie USS Bonhomme Richard