Wczorajsza śmierć trzech izraelskich zakładników od kul izraelskich żołnierzy błyskawicznie okazała się brzemienna w skutki. Ujawnione dziś przez służbę prasową Cahalu dodatkowe informacje mogą wywrzeć jeszcze mocniejszy wpływ na postrzeganie wojny w Strefie Gazy przez izraelskie społeczeństwo. A to w dalszej perspektywie czasowej może doprowadzić do skutku, którego nie jest w stanie wywrzeć presja międzynarodowa – do zawieszenia broni.

Jak pisaliśmy wczoraj, zakładnicy – zapewne korzystając z zamieszania bitewnego – zdołali się uwolnić i rzucili się do ucieczki. Kiedy zbliżyli się do żołnierzy, ci uznali ich za terrorystów i otworzyli ogień. Ofiary to Jotam Chaim (lat 28) i Alon Szamriz (26) z kibucu Kefar Aza oraz Samar Talalka (22) z kibucu Nir Am.

Ujawnione dziś fakty wskazują na daleko dramatyczniejszy przebieg wydarzeń. Okazuje się, że zakładnicy znajdowali się w budynku, z którego wybiegli na spotkanie żołnierzom, trzymając prowizoryczną białą flagę – kawałek płótna na kiju. Co więcej, cała trójka była naga od pasa w górę, co dowodzi zapobiegliwości i przytomności umysłu w stresującej sytuacji. Chodziło o to, aby na pierwszy rzut oka było widać, że nie mają przy sobie improwizowanych ładunków wybuchowych, które najczęściej są przytraczane do piersi.



Jeden żołnierz, gdy ujrzał wybiegających zakładników, z nieznanego powodu uznał ich za terrorystów i otworzył ogień. Nie wiadomo, czy już w tym momencie w jego ślad poszli koledzy z pododdziału. Dwaj mężczyźni zginęli na miejscu, trzeci został ranny i wbiegł z powrotem do budynku. Z ukrycia wołał o pomoc po hebrajsku. Dowódca batalionu wydał rozkaz wstrzymania ognia, ale ten albo został zignorowany, albo też nadszedł zbyt późno, gdyż trzeciego zakładnika również zastrzelono. Wiadomo, że śmiertelne strzały oddało co najmniej dwóch różnych żołnierzy.

Służba prasowa Cahalu przyznaje, że śmierć Chaima, Szamriza i Talalki była skutkiem rażącego naruszenia zasad otwarcia ognia. Podano również, że na odległym o kilkaset metrów budynku znaleziono napis „SOS”. Nie wiadomo, czy miał on jakikolwiek związek z zakładnikami.

Rzecznik kontradmirał Daniel Hagari podkreślił, że izraelscy żołnierze muszą walczyć w środowisku, z jakim jeszcze nigdy wcześniej nie mieli do czynienia. Powiedział również, że nie istniały żadne wcześniejsze dane wywiadowcze wskazujące, iż jacyś zakładnicy wydostali się spod „opieki” Hamasu. Dochodzenie w sprawie tego zdarzenia ma trwać do czasu wyjaśnienia wszystkich okoliczności.

Nie po raz pierwszy w ostatnich tygodniach izraelscy cywile stracili życie przez to, że żołnierze mają ciężkie palce na spuście. Ostatniego dnia listopada dwaj terroryści dokonali zamachu na obrzeżach Jerozolimy i zamordowali trzy osoby. Czwarty zabity, Juwal Doron Castleman, został zastrzelony przez izraelskich żołnierzy. Castleman, były pracownik służb bezpieczeństwa, jako pierwszy ruszył do walki z zamachowcami. Chwilę potem do akcji wkroczyli także dwaj żołnierze będący na przepustce. Uznali oni Castlemana za trzeciego terrorystę i – pomimo że ten upadł na kolana z rękoma w górze i głośno oznajmił, iż się poddaje – zabili także jego.



Śmierć zakładników z ręki żołnierzy sprowokowała manifestacje w Tel Awiwie. Pierwsza odbyła się już wczoraj wieczorem, obecnie trwa druga, dużo większa. Manifestanci żądają, aby władze doprowadziły do uwolnienia zakładników, i domagają się wprowadzenia w tym celu zawieszenia broni (a także ustąpienia Bibiego). Krewni zakładników mają też żal do rządu o brak komunikacji. Wydaje się, że jeszcze nigdy od 7 października głos żądający wstrzymania walki dochodzący z samego Izraela nie był aż tak głośny.

Opublikowane przez: @gtconway3dg
Wyświetl w Threads

W Strefie Gazy wciąż przebywa ponad 100 żywych zakładników. Ich rodziny mają świadomość, że niektórzy mogą zginąć pod izraelskimi bombami i że trzeba by traktować taką sytuację jako, toutes proportions gardées, wypadek przy pracy. Ale wiedzieć, że brat, syn czy ojciec może wyrwać się ze szponów Hamasu i, zachowując najwyższe środki ostrożności, zbliżyć się do izraelskich żołnierzy tylko po to, by zginąć z ich ręki – to już jest wizja nie do zniesienia.

Śledztwo w sprawie zakładników nie będzie jedynym, które spadnie na barki Cahalu. Organizacja działająca na rzecz praw człowieka Be-Celem („na obraz”, w domyśle: Boży) ujawniła nagranie z obozu dla uchodźców Baraa na Zachodnim Brzegu. Film pokazuje, jak izraelscy żołnierze w samochodach opancerzonych otwierają ogień do grupy uciekających Palestyńczyków. Jeden z nich – 25-letni Rami Żundob – zostaje trafiony i pada na ziemię. Samochód podjeżdża, kierowca otwiera drzwi i kilkukrotnie strzela do rannego.



Chwilę później ci sami żołnierze strzelają jeszcze do drugiego Palestyńczyka, 36-letniego Saara Szahina, ukrywającego się za samochodem. Obaj zmarli po przewiezieniu do szpitala. Do zdarzenia doszło 8 grudnia. Ze względu na brutalność nagrania nie zamieszczamy go w artykule, ale chętni mogą je obejrzeć pod tym linkiem. Policja wojskowa wszczęła dochodzenie w sprawie tego wydarzenia.

Również wczoraj świat obiegło nagranie ze Wschodniej Jerozolimy pokazujące, jak funkcjonariusze straży granicznej (Magaw) biją i kopią dziennikarza tureckiej agencji Anadolu Mustafę Harufa. Dwaj sprawcy zostali już zawieszeni w obowiązkach. Haruf obecnie przebywa w szpitalu.

Aktualizacja (23.45): Jerusalem Post informuje, powołując się na źródła w egipskich służbach bezpieczeństwa, że Izrael patrzy przychylniejszym okiem na możliwość wznowienia negocjacji i wymianę ostatnich zakładników za kolejną grupę więźniów osadzonych w izraelskich zakładach karnych. Wiadomo również że szef Mosadu Dawid Barnea spotkał się w Oslo z premierem Kataru Muhammadem ibn Abd ar-Rahmanem as-Sanim – i w tym wypadku chodziło o wznowienie negocjacji. Tymczasem minister bezpieczeństwa Itamar Ben Gwir, szef partii prawicowych turboradykałów Żydowska Siła, wyraził poparcie dla funkcjonariusza Magawu, który jako pierwszy zaatakował dziennikarza Mustafę Harufa. Polecił również, aby zawieszeni magawnicy powrócili do czynnej służby natychmiast po upływie okresu zawieszenia, czyli za dziewięć dni.

Odnotujmy również, że dwa dni temu sefardyjski naczelny rabin Izraela Jicchak Josef wystosował list do naczelnego rabina polowego Ejala Karima z apelem, aby rabinat polowy nie pozwalał na zachowania znieważające inne religie. To pokłosie incydentu, podczas którego żołnierze Cahalu wykorzystali głośniki jednego z meczetów w Dżeninie (na Zachodnim Brzegu), aby puścić żydowską modlitwę Szema Jisrael. – Naród żydowski to naród wybrany i nie zachowuje się jak ci mordercy, którzy bezlitośnie masakrowali, łupili, kalali i bezcześcili wszystko, co dla nas święte i ważne – podkreślił rabin Josef.

IDF Spokesperson's Unit, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported