W najbliższej przyszłości Komponent Lądowy belgijskich sił zbrojnych mogą czekać bardzo duże zmiany. Bruksela szykuje korektę wytyczonej pięć lat wcześniej ścieżki programu Strategiczna Wizja 2030, który okazało się niewystarczający. 23 czerwca specjalny zespół dwunastu ekspertów powołany przez belgijską minister obrony Ludivine Dedonder przedstawił parlamentarnej komisji do spraw obrony raport na temat potencjalnych zmian w wojskach lądowych. Ponadto Belgia rozważa dołączenie do programu europejskiego czołgu nowej generacji (Main Ground Combat System) i chce pozyskać nowy sprzęt wojskowy, który pozwoli żołnierzom skutecznie radzić sobie z zagrożeniami.

Belgia w niemiecko-francuskim programie czołgu przyszłości?

Jednym z ciekawszych scenariuszy jest potencjalne włączenie się do francusko-niemieckiego programu pozyskania następców Leclerców i Leopardów 2. Grupa ekspertów przymierza się do zarekomendowania resortowi obrony udziału, licząc na naturalne korzyści, w tym współpracę z przemysłami obronnymi krajów Unii Europejskiej. Celem jest wzmocnienie Komponentu Lądowego sił zbrojnych Belgii, który jest zupełnie nieprzygotowany na prowadzenie konfliktu symetrycznego – odstaje od wojsk lądowych innych krajów NATO-wskich, jest niedoinwestowany i z pewnością nie poradzi sobie z zagrożeniami na wschodniej flance NATO.

Decyzja o rezygnacji z czołgów wdrożona we wrześniu 2014 roku szybko zaczęła się Belgom odbijać czkawką. Zaczęli szukać sposobu na jej odwrócenie, ale nie było to tak proste jak zakończenie działalności wojsk pancernych. Obecnie ich odtworzenie wymagać będzie wiele wysiłku i stopniowego budowania potencjału, ale plany te – jakiś czas temu bardzo mgliste – są przynajmniej w powijakach.



O potrzebie wprowadzenia czołgów przebąkiwano w 2016 roku, a także dwa lata później, gdy utworzono Brygadę Zmechanizowaną z koszarami w Marche-en-Famenne w prowincji Luksemburg. Pomimo że Wizja Strategiczna z 2016 roku, wzywała do wzmocnienia pododdziałów zmechanizowanych poprzez związki taktyczne wyposażone w czołgi, nie udało się wypełnić tego celu. Co więcej, pomysł niemal natychmiast odrzucono z powodu braków w zasobach ludzkich i niezbędnych umiejętnościach.

Od rekomendacji do wdrożenia planów prowadzi jednak długa droga. Pochylić się nad tym będą musieli urzędnicy ministerstwa obrony i parlamentarzyści. Niewątpliwie taki krok – mimo że kosztowny dla Belgów – będzie szansą dla belgijskich potentatów zbrojeniowych, takich jak FN Herstal i John Cockerill Defense. Być może belgijski wkład w finansowanie programu zwróciłby się częściowo, gdyż przedsiębiorstwa te stałyby się beneficjentami wartościowych kontraktów. Najbardziej frustrujące jest to, że na wskrzeszenie pododdziałów pancernych będzie trzeba czekać jeszcze co najmniej piętnaście lat.

Belgijscy żołnierze z kto Pandur na ćwiczeniach „Trident Juncture 2015”.
(NATO / Karl Schoen)

Przystąpienie do MGCS jest niewątpliwie jeszcze trudniejsze z powodu stanu, w którym znajduje się niemiecko-francuski program. Spowolniony dyskusjami przemysłowców, cierpiący na niedofinansowanie i wrażliwy na wszelkie spory polityczne na linii Paryż–Berlin, wydaje się, że ugrzązł w miejscu. Nie ma też na razie chęci otwarcia współpracy na innych aktorów, choć do drzwi pukały Polska i Włochy. Miejsce obserwatora znalazło się jedynie dla Brytyjczyków. Szef sztabu francuskich sił zbrojnych generał François Lecointre potwierdził zamiar unikania szeroko zakrojonej współpracy z partnerami, zwłaszcza czeskimi, polskimi lub innymi, zanim uda się właściwie zbudować francusko-niemieckie partnerstwo w tym zakresie.

Najsilniejszym argumentem przemawiającym za belgijskim udziałem są prawdopodobnie moce przemysłowe i badawczo-rozwojowe. Na drugim biegunie znajdują się potrzeby co do liczby czołgów i możliwości finansowe, gdyż nie każdy będzie mógł sobie pozwolić na drogi europejski czołg przyszłości. Belgia – gdyby nawet dołączyła do programu – stanie się członkiem drugiej kategorii o ograniczonej możliwości wpływania na jego kształt.



Koniec belgijskich Leopardów 1 nastąpił 10 września 2014 roku. Już siedem lat temu gotowość operacyjna wojsk pancernych stała na niskim poziomie. Spośród 132 czołgów zmodernizowanych do wersji A5 tylko garstka pełniła służbę liniową. Resztę magazynowano, a obrazu faktycznego stanu dopełnia to, że 1/3 Batalion Ułanów (1er/3ème Bataillon de Lanciers) dysponował jedynie ośmioma wozami. Obecnie pododdział ten użytkuje transportery opancerzone Piranha IIIC DF90, które uzbrojono w armaty kalibru 90 milimetrów, i pojazdy Dingo 2.

Tuż po zakończeniu zimnej wojny belgijskie wojska pancerne miały 468 czołgów, w szczególności Leopardów 1. Gdy zagrożenie konfliktem symetrycznymi między NATO i Związkiem Sowieckim minęło, wielkie zagony pancerne dla małego kraju, stosunkowo oddalonego od granic Rosji, nie były potrzebne. Czołgi stopniowo wycofywano, oddając je do muzeów lub magazynów. Część belgijskich czołgów zutylizowano w zakładach należących do Agencji Zaopatrzenia i Dostaw Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego.

Piranha DF90 i DF30.
(Paul Hermans, Creative Commons Attribution 4.0 International)

Wizja wzmocnienia Komponentu Lądowego

Panel ekspertów wypunktował wiele kwestii wymagających istotnej poprawy. Postuluje się zwiększenie liczby personelu z obecnych 25 tysięcy, które uznano za niewystarczające. Wojska lądowe mają również wzmocnić swój potencjał między innymi w zakresie walki w cyberprzestrzeni i zwalczania bezzałogowych statków powietrznych.

Belgowie zapewne chcą włożyć dużo sił w realizację francusko-belgijskiego porozumienia CaMo (Capacité Motorisée), dotyczącego współpracy w zakresie dostaw i eksploatacji pojazdów dla Komponentu Lądowego. W tym celu Belgia zamówiła 60 kołowych wozów rozpoznawczych Jaguar EBRC i 382 transportery opancerzone Griffon VBMR. Dostawy mają być zrealizowane w latach 2025–2030.



Bruksela pozyska też 322 pojazdy opancerzone JLTV, które w belgijskich wojskach lądowych otrzymają oznaczenie CLV (Commando en Liaison Voertuigen). Do 2026 roku zastąpią one pojazdy Iveco LMV Lynx, u których wykryto defekty w postaci pęknięć w podwoziach, a potem także w pancerzu dachowym. Belgia może również postawić na swój w europejskim programie bezzałogowych platform lądowych w ramach inicjatywy MUGS (Modular Unmanned Ground Systems). Na początku roku wspomniano o konieczności zakupu kołowych armatohaubic samobieżnych CAESAR kalibru 155 milimetrów. Pozyskanie „mobilnej precyzyjnej artylerii dalekiego zasięgu” znalazło się w dokumencie „Strategiczna Wizja” i w budżecie belgijskiego ministerstwa obrony na 2021 rok.

Bezpośrednie i pośrednie wsparcie ogniowe to mankament belgijskich wojsk lądowych. Za ten aspekt działań odpowiada osiemnaście Piranhi DF90 i dziewiętnaście DF30, haubice holowane kalibru 105 milimetrów i moździerze kalibru 120 milimetrów. W przypadku taktycznej obrony przeciwlotniczej Belgowie również planują odtworzenie potencjału, który utracili w 2017 roku, wycofując system przeciwlotniczych pocisków rakietowych bardzo krótkiego zasięgu Mistral. Pod koniec ubiegłego roku zdecydowali, że te zdolności będzie trzeba odbudować, aby w 2030 roku można było cieszyć się pełną gotowością operacyjną.

Wszystkie inwestycje będą wymagać zwiększenia środków finansowych przeznaczonych na obronności, a Belgii wciąż daleko do wymaganego przez NATO 2% PKB. Postulowane zwiększenie do 1,24% to według panelu ekspertów jedynie niezbędne minimum. W ubiegłym roku na budżet ministerstwa obrony wydzielono 1,07% PKB.

Efekty prac ekspertów poznamy 21 lipca i wówczas rozpocznie się dyskusja nad aktualizacją Wizji Strategicznej 2016 oraz ustawy o planowaniu wojskowym na lata 2030–2040. W wrześniu natomiast odbędzie się głosowanie parlamentarne nad przyjęciem aktów prawnych.

Zobacz też: Co myślą Chińczycy o nowej strategii morskiej Stanów Zjednoczonych

(defencebelgium.com, lalibre.be)

Jean-Pol GRANDMONT, Creative Commons Attribution 4.0 International