Płatowce należących do USAF-u bombowców B-1B Lancer są w tak dobrym stanie, że jeszcze do lat czterdziestych nie będą potrzebowały kapitalnego remontu. Do takich wniosków doszli specjaliści z zakładów Boeinga w Tukwila w stanie Waszyngton po przeprowadzeniu siedemdziesięciu dwóch procent z zaplanowanych testów zmęczeniowych skrzydeł i dwudziestu procent testów struktury kadłuba.
Badania takie rozpoczęto na przełomie 2012 i 2013 roku, żeby sprawdzić, na ile realny jest plan zakładający eksploatację samolotów tego typu do 2050 roku. B-1B weszły do służby w US Air Force w 1986 roku. Pierwotnie ich żywotność przewidywano na 9681 godzin lotu. Obecnie okazuje się, że bez problemów Lancery mogą ten wynik podwoić, dociągając do 19 900 godzin lotu.
Jak potwierdził w wywiadzie pod koniec września szef programów samolotów bojowych US Air Force, generał brygady Michael Schmidt, B-52, B-1B i B-2A to maszyny solidne, dużo lepiej niż myśliwce znoszące upływ czasu i intensywne tempo działań. Jedynie w przypadku B-2, ze względu na małą liczbę wyprodukowanych egzemplarzy, są problemy z pozyskaniem części zamiennych.
Aby lepiej dostosować Lancery do współczesnego pola walki, poddaje się je modyfikacji awioniki do standardu Integrated Battle Station/Software Block 16 (IBS/SB-16). Modernizacja obejmuje między innymi wymianę wyświetlaczy w kabinie i instalację łącz przesyłu danych MIDS-JTRS. Od 2014 roku zmodyfikowano tak trzydzieści dwa z sześćdziesięciu dwóch posiadanych przez USAF B-1B.
Obliczona długowieczność konstrukcji bombowców nie obejmuje jednak silników F101-GE-102, które są modernizowane w ramach odrębnego programu. Niezależnie przebiegają też prace nad integracją z B-1B najnowszych typów pocisków, AGM-158B JASSM-ER i AGM-154C LRASM, dla których jest on platformą priorytetową i mogącą przenosić je w największej liczbie.
Zobacz też: Czterdzieste urodziny Lancera
(aviationweek.com, taskandpurpose.com, theaviationist.com)