Zgodnie z przewidywaniami australijskie ministerstwo obrony zdecydowało się na zamówienie śmigłowców bojowych Boeing AH-64E Guardian dla wojsk lądowych w ramach programu Land 4503, mającego wyłonić dostawcę nowych uzbrojonych śmigłowców rozpoznawczych (ARH – co w praktyce oznacza śmigłowce uderzeniowe). Amerykańskie maszyny staną się następcami europejskich Tigerów, do których Australijczycy mieli szereg zastrzeżeń.
Dostawy Guardianów mają ruszyć w 2025 roku. Canberra pozyska dwadzieścia dziewięć maszyn, z czego dwadzieścia cztery zostaną skierowane do służby liniowej i będą stacjonowały w jednej bazie, a pozostałe posłużą do szkolenia.
– Ministerstwo obrony analizowało kilka śmigłowców pod kątem kluczowych kryteriów: sprawdzonych możliwości, dojrzałości i gotowego od ręki systemu – powiedziała minister obrony Linda Reynolds. – Wnioski wyciągnięte z użytkowania śmigłowca Tiger i innych projektów dotyczących wiropłatów podyktowały strategię wyboru sprawdzonego, dojrzałego następcy uzbrojonego śmigłowca rozpoznawczego.
Konkurentami Boeinga w programie Land 4503 były konsorcjum Bella i BAE Systems Australia, którego propozycją był AH-1Z Viper, oraz Airbus, który oferował zmodernizowaną i dopracowaną wersję Tigera. Airbus najwyraźniej nie chciał oddawać zwycięstwa walkowerem, ale obiektywnie trzeba przyznać, że jego szanse na zwycięstwo były praktycznie zerowe. Australijczycy po prostu stracili zaufanie do konstrukcji jako takiej – poniekąd na własne życzenie.
Australijska flota Tigerów liczy dwadzieścia dwa egzemplarze, z których pierwsze zaczęły służbę w grudniu 2004 roku. Minister Reynolds nie bez powodu podkreśliła w swoim wystąpieniu kwestię dojrzałości konstrukcji. Tigerowi tej dojrzałości wówczas brakowało i odbiło się to na jego użytkowaniu w Kraju Kangurów. Ale sami Australijczycy podjęli wiele kontrowersyjnych i wprost błędnych decyzji odnośnie do swoich śmigłowców.
Australian Defence Magazine zwraca uwagę, że zmasowana krytyka Tigerów zaczęła się w roku 2016 od negatywnej opinii w Białej Księdze ministerstwa obrony i raportu ANAO (tamtejszego odpowiednika NIK-u). Ten drugi okazał się wręcz jadowity. Powszechnie uznano go za niesprawiedliwy i stronniczy, wymieniał bowiem aż siedemdziesiąt sześć braków i ubytków, w tym sześćdziesiąt „krytycznych”. Szkopuł w tym, że wszystkie te braki były w istocie późniejszymi modyfikacjami opracowanymi przez producenta, nieistniejącymi jeszcze w 2004 roku.
Krytyka była więc słuszna w najwęższym, najbardziej formalnym i bezużytecznym sensie, natomiast nijak się miała do warunków w świecie rzeczywistym. Nigel Pittaway z ADM używa określenia hatchet job – miażdżąca krytyka rujnująca reputację. Notabene, skoro o reputacji mowa, warto odnotować, że wiadomo, iż pod względem wizerunkowym w oczach decydentów Tigerom zaszkodziło skojarzenie z innym europejskim śmigłowcem – MRH90 Taipan, czyli NHIndustries NH90 – który również sprawiał problemy techniczne.
Co gorsza, Biała Księga z niewiadomych powodów de facto przekreśliła kompleksowy program modernizacji ARHCAP (Capability Assurance Program). To właśnie tutaj pojawił się postulat zorganizowania nowego programu Land 4503. Wkrótce zaczęły też spływać wstępne (przedprzetargowe) oferty od producentów.
Z drugiej strony nie można zaprzeczyć, że Tiger sprawiał problemy w bieżącej służbie. W 2015 roku – według tego samego raportu ANAO – każdego dnia gotowych do lotu było średnio 3,5 śmigłowca wobec oczekiwanych 12. Kiedy więc w 2016 roku podejmowano decyzję o wymianie śmigłowców, poziom gotowości rzeczywiście był niezadowalający, wyraźnie jednak się poprawił w ciągu minionych pięciu lat. Rozwiązano także problemy z działaniami ze śmigłowcowców typu Canberra, co dla Australijczyków było jednym z kluczowych wymogów (pod tym kątem Bell promował AH-1Z).
W pierwszych latach służby mnożyły się usterki, z których wiele spowodowanych było prawdopodobnie niską jakością pracy i niewłaściwą kontrolą jakości w zakładach w Brisbane, gdzie wyprodukowano większość australijskiej floty zgodnie ze zobowiązaniami offsetowymi. Odnotowano nawet przypadki przedostawania się do kabiny dymu ze spalonych kondensatorów. Co gorsza, niewłaściwie zorganizowany proces pozyskiwania części zamiennych oznaczał, że mechanicy musieli czekać z naprawami do momentu, aż nadejdą części zamienne z Europy. I w tym wypadku trudno jednak mieć pretensje do śmigłowca jako takiego.
– Obecnie jest to platforma o dużych możliwościach, na której można polegać – mówił w lutym 2019 roku generał brygady Jeremy King, szef systemów lotniczych wojsk lądowych. – Ale była to nie lada podróż. Musieliśmy cisnąć na całego.
Ostatecznie Tigery dopiero w 2019 roku przeszły weryfikację zdolności pokładowych na HMAS Canberra (L02). Okręt zabrał cztery śmigłowce i osiemdziesiąt osób personelu wojsk lądowych (w tym dwunastu lotników). Co szczególnie ciekawe, przed zaokrętowaniem śmigłowce przewieziono na pokładzie RAAF-owskiego C-17 z Darwin (gdzie stacjonują na co dzień) do Kuala Lumpur. W środowisku pokładowym wartościową cechą Tigera okazał się jego stosunkowo niewielki – w porównaniu choćby z AH-64 – rozmiar.
Australijskie Tigery są jeszcze stosunkowo nowe. Spędziły w powietrzu po mniej więcej 2 tysiące godzin, czyli jedną czwartą resursu. Powinny być w stanie służyć jeszcze przez dwadzieścia lat. Powstaje więc pytanie: w czyje ręce trafią za kilka lat?
Zobacz też: Chiński dron podwodny złowiony w Indonezji
(australiandefence.com.au)